PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=262774}

Ranczo

2006 - 2016
7,4 86 tys. ocen
7,4 10 1 86204
7,4 21 krytyków
Ranczo
powrót do forum serialu Ranczo

Tak mnie naszło na rozważania w Dzień Ojca. A skoro damska obsada ma już swój temat to pozwolę sobie przelać swoje wnioski na papier. Tak jak kobietom z Wilkowyj zaczęło odbijać od nadmiaru sukcesów życiowych, tak mężczyźni na odwrót. Tkwią w marazmie przez bite 10 sezonów. Nie próbują nic zrobić by cokolwiek zmienić. I jeszcze mają pretensje do żon, bo te, w przeciwieństwie do nich, się rozwijają.

Niemal wszyscy faceci są nieporadni życiowo i psychicznie uzależnieni od swoich żon.I bycie "inteligencją" nic tu nie zmienia, vide Kusy z Wezółem. W ogóle ten drugi wyniósł to do ekstremum. Nawrócił się na turbofeminizm i w kółko powtarzał jakie to kobiety nie są niesamowite i jak głęboko w d... mężczyźni byliby bez nich.

Do tego faceci zawsze są winni. Nawet jeśli nic nie zrobili. Nawet jeśli to kobieta nagrandziła. I wszyscy są co do tego zgodni. Celina zdradziła męża, przez co ten targnął się na swoje życie? Jego wina, przecież nie jej. Acz i tak najlepsza była wymiana małżeńska. Kazia z Hadziukową wymyśliły sobie terapię i zmusiły do tego mężów. Wójtówna zaproponowała zamianę. Faceci stosowali się do zaleceń, panie od początku oszukiwały, a na koniec zrobiły desant z siekierami bo mężowie nabałaganili. Czyja wina? No przecież, że ich. I wilkowyjska opinia publiczna jest tu zgodna. Kobiety biły brawo... bo domniemanie zabiły małżonków. A biskup nadał pokutę mężom... za to, że uciekli do ziemianki przed furią żon. Całą noc musieli leżeć krzyżem w kościele.

I tutaj dochodzimy do przemocy kobiet wobec mężczyzn. Ma ona wiele przymiotników "uzasadniona, zabawna", ale nigdy nie "zła". Taka trochę moralność Kalego. Chłop uderzy babę - dzwonić na policję. Baba uderzy chłopa - pewnie zasłużył. W pewnym momencie urosło to do takiego ekstremum, że panie zrobiły bojówki tłukące facetów na mieście. Bo na pewno za coś im się należało. Postęp, nie ma co.

I na koniec, ojcowie. Było we wsi kilku dobrych, Kozioł czy Więcławski, ale jak Kusy robił wywiad środowiskowy to g... się dowiedział. Wszystkie rady sprowadzały się do tego samego, żeby pieniądze do domu przynosić. Nie ma to jak stereotyp ojca-bankomata. Oczywiście, i tacy się zdarzali, ale żeby cała wieś tak myślała? No chyba nie...

ocenił(a) serial na 10
Kwarc

Pozwól, że włączę się w dyskusję. Według mnie wcale nie było aż tak źle, jak ty to przedstawiasz. Owszem, sporo mieliśmy irytujących facetów, którzy za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia obwiniali żony (Myćko, Wargacz, Solejuk), ale było też kilka przykładów porządnych mężczyzn, którzy na sukces sami sobie zapracowali, bez pomocy kobiet, a mimo to w ogólnym rozrachunku byli raczej postaciami pozytywnymi, jak np. Witebski, Więcławski, Fabian, Pietrek oraz mniej ważni bohaterowie - Marek Karat czy Kuba, chłopak Kingi.
Co do Doktora, to sytuacja z nim i jego małżonką też nie była taka do końca czarno-biała. W końcu gdzieś w siódmej albo w szóstej serii sama Klaudia zauważyła, że to on utrzymuje swoją połowicę, dba o nią i że tak naprawdę jej po prostu sprawia przyjemność gadanie, że ,,wszystko dla niego poświęciła''. Młoda pani psycholog uświadomiła Doktorowej, że jest bardziej zależna od swojego męża, niż jej się wydaje. Co się zaś tyczy Kusego, to z całym szacunkiem, ale chyba odrobinę przesadzasz. Zgoda, miał tę słynną kwestię, że ,,gdyby nie kobiety, to siedzielibyśmy jeszcze na drzewach'', ale o ile dobrze pamiętam, to była jedna scena w przeciągu całego serialu! Poza tym miał jeszcze kilka inteligentnych i bardzo życiowych tekstów o kobietach, np. ,,Góry nie przeskoczysz, morza nie przepłyniesz, a kobiety nie przegadasz'' albo ,,Na tym właśnie polega wsparcie od kobiety - zawsze ci udowodni, że ona ma gorzej''.
Owszem, ja też uważam, że po aferze z wymianą małżeńską Solejuków i Hadziuków panowie absolutnie nie zasłużyli na karę, a już z pewnością nie na tak brutalną, ale cóż poradzić... w każdym serialu znajdzie się taki wątek, którego rozwiązanie w żaden sposób ci nie przypasuje. ; )
Jeśli natomiast chodzi o przemoc wobec mężczyzn - fakt, pokazywali to jako coś ,,normalnego'', a w każdym razie ,,nieszkodliwego'', ale myślę, że nie było to aż tak wyeksponowane. Zresztą pamiętasz, jak Francesca powiedział kobietom, że kurs krav magi ,,był do samoobrony, a nie żeby na każdego chłopaka w gminie atak robić, bo nie każdy winny jest''? Zrobiła wyjątek jedynie dla paparazzich, a potem od razu zgasiła zapał rozochoconych pań. Także moim zdaniem, choć czasami za bardzo się zapędzali, nie osiągnęli w tym temacie apogeum.
Na koniec pozwolę sobie jeszcze na własne przemyślenia. Wydaję mi się, że zamiar scenarzystów był taki, aby pokazać w krzywym zwierciadle stereotypowe wady obu płci. W przypadku mężczyzn były to - lenistwo, pijaństwo i chciwość, zaś w przypadku kobiet - marudzenie, zarozumiałość czy wieczne pretensje. Zapewne chcieli po prostu wyśmiać te wszystkie przywary, z którymi najczęściej kojarzy się mężczyzn i kobiety. A że czasami różnie im to wychodziło - cóż, nikt nie jest doskonały. Zauważ, że w ,,Ranczu'' nie było ani jednej postaci kryształowej, bez skazy, na każdego dałoby się coś znaleźć. I to właśnie była jedna z największych zalet tego serialu.

Rafiki_07

"(...) ale było też kilka przykładów porządnych mężczyzn, którzy na sukces sami sobie zapracowali, bez pomocy kobiet, a mimo to w ogólnym rozrachunku byli raczej postaciami pozytywnymi, jak np. Witebski, Więcławski, Fabian, Pietrek"
Nie przeczę. Tylko problem w tym, że na trzej wymienionych przez Ciebie facetów, dwóch siedzi pod pantoflem.
"Co do Doktora, to sytuacja z nim i jego małżonką też nie była taka do końca czarno-biała. W końcu gdzieś w siódmej albo w szóstej serii sama Klaudia zauważyła, że to on utrzymuje swoją połowicę, dba o nią i że tak naprawdę jej po prostu sprawia przyjemność gadanie, że ,,wszystko dla niego poświęciła''."
Chyba nie zrozumiałeś o jakie uzależnienie psychiczne mi chodzi. Nie twierdzę, że Wezół bez żony nie da rady w życiu i nawet do Wioletki na pierogi by nie trafił. Mi chodziło bardziej o to, że całe swoje życie jej podporządkował i nawet spokojnie z pacjentką nie może, bo ona cały czas siedzi mu z tyłu głowy.
"Co się zaś tyczy Kusego, to z całym szacunkiem, ale chyba odrobinę przesadzasz. Zgoda, miał tę słynną kwestię, że ,,gdyby nie kobiety, to siedzielibyśmy jeszcze na drzewach'', ale o ile dobrze pamiętam, to była jedna scena w przeciągu całego serialu! "
Dawno nie oglądałem tego serialu, ale wydaje mi się, że on to wielokrotnie powtórzył. Być może pamięć mnie myli...
"Jeśli natomiast chodzi o przemoc wobec mężczyzn - fakt, pokazywali to jako coś ,,normalnego'', a w każdym razie ,,nieszkodliwego'', ale myślę, że nie było to aż tak wyeksponowane."
To prawda, sam przy pierwszym podejściu nie zwróciłem na to uwagę...
"Także moim zdaniem, choć czasami za bardzo się zapędzali, nie osiągnęli w tym temacie apogeum."
To prawda, daleko im było do apogeum. Niemniej Ranczo bywało, hmm, nachalne.
"Wydaję mi się, że zamiar scenarzystów był taki, aby pokazać w krzywym zwierciadle stereotypowe wady obu płci."
Ja to rozumiem i nawet kupuję. Tylko... jeśli koniec końców większość obsady kończy jako parodie swoich płci to wiedz, że przedobrzyłeś. Zwłaszcza jeśli wiąże się to z negatywną transformacją postaci pozytywnych.
"Zauważ, że w ,,Ranczu'' nie było ani jednej postaci kryształowej, bez skazy, na każdego dałoby się coś znaleźć. I to właśnie była jedna z największych zalet tego serialu."
Zależy do którego sezonu patrzeć. Bo bardzo długo Lucy ciężko było cokolwiek zarzucić. A od któregoś sezonu biskup Kozioł zachowywał się w zasadzie jak święty.

ocenił(a) serial na 10
Kwarc

,,Mi chodziło bardziej o to, że całe swoje życie jej podporządkował i nawet spokojnie z pacjentką nie może, bo ona cały czas siedzi mu z tyłu głowy.''
Nie da się ukryć, że doktor Wezół był największym pantoflarzem w całej gminie. Mimo to również miał kilka momentów, w których potrafił pomyśleć o sobie, np. wtedy, gdy odmówił przyjęcia tej fantastycznej oferty pracy w Lublinie, choć pewnie doskonale wiedział, jak jego małżonka na to zareaguje.
,,Zależy do którego sezonu patrzeć. Bo bardzo długo Lucy ciężko było cokolwiek zarzucić. A od któregoś sezonu biskup Kozioł zachowywał się w zasadzie jak święty.''
Fakt, Lucy z pierwszych czterech sezonów to zdecydowanie ,,anioł, nie kobieta''. W zasadzie do momentu zostania wójtem jej jedynym przewinieniem było życie ,,na kocią łapę'' z Kusym. Co się zaś tyczy księdza, to owszem, w sezonach 7-10 stał się zdecydowanie bardziej wyrozumiały i zaangażowany w sprawy społeczne, niż we wcześniejszych seriach, aczkolwiek chyba jeszcze nie zmienił się w postać kryształową. Do końca przecież pozostał uzależniony od pracy Michałowej i kiedy wzięła dzień wolnego, szybciutko stwierdził, że dziś zje obiad w kurii. Ponadto niedługo po zostaniu biskupem sodówa odrobinę uderzyła mu do głowy i przez moment zrobił się przemądrzały i arogancki.

Rafiki_07

"Mimo to również miał kilka momentów, w których potrafił pomyśleć o sobie, np. wtedy, gdy odmówił przyjęcia tej fantastycznej oferty pracy w Lublinie, choć pewnie doskonale wiedział, jak jego małżonka na to zareaguje."
To tego potrafił się wkurzyć, vide rozbierana sesja zdjęciowa Doroty. Swoją drogą to ciekawe, że wtedy był jedną nogą w Szkocji i to był pomysł jego żony a teraz wykręcił się z Lublina i ona bardziej udawała niż miała realne pretensje. No, ale po 10 latach produkcji i 130 odcinkach, takie niespójności się zdarzają. Dlatego inicjatorem ruchów antyklerykalnych był przewodniczący rady parafialnej.
"Fakt, Lucy z pierwszych czterech sezonów to zdecydowanie <<anioł, nie kobieta>>. W zasadzie do momentu zostania wójtem jej jedynym przewinieniem było życie ,,na kocią łapę'' z Kusym."
A żyła na kocią łapę, bo zapomniała powiedzieć Kusemu, że nie miała kościelnego ślubu, a on nie wpadł na to, że warto byłoby zapytać. Ach te nieporozumienia rodem z komedii romantycznych.
"Co się zaś tyczy księdza, to owszem, w sezonach 7-10 stał się zdecydowanie bardziej wyrozumiały i zaangażowany w sprawy społeczne, niż we wcześniejszych seriach, aczkolwiek chyba jeszcze nie zmienił się w postać kryształową."
Co ciekawe, w pierwszych sezonach był takim typowym proboszczem ze wsi. Konserwatywny w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale grzeszył materializmem. Jak słyszał o pieniądzach na dach to oczy mu się świeciły, nawet delegację z Unii próbował przekabacić a jak miał pomóc Lucy to wynegocjował, że Więcławski najpierw u niego wyrementuje i dopiero potem u niej. Czy był postacią złą? Zdecydowanie nie, ale do bycia ideałem było mu daleko.Niemniej nie twierdzę, że ludzie nie mogą się zmienić.
"Do końca przecież pozostał uzależniony od pracy Michałowej i kiedy wzięła dzień wolnego, szybciutko stwierdził, że dziś zje obiad w kurii."
Nie rozumiem?
"Ponadto niedługo po zostaniu biskupem sodówa odrobinę uderzyła mu do głowy i przez moment zrobił się przemądrzały i arogancki."
A to prawda, ale jeszcze w tym samym odcinku się z tego wyleczył.

ocenił(a) serial na 10
Kwarc

Z tym uzależnieniem od pracy Michałowej, to chodziło mi o to, że księża na plebanii bez niej w życiu by sobie nie poradzili z prostymi pracami domowymi. Pamiętasz jak w siódmym sezonie Michałowa przez pewien czas nie wykonywała swoich obowiązków (z tego co pamiętam, wówczas żarliwie modliła się, w podzięce za ,,cudowne wyzdrowienie'' księdza Kozioła) i proboszcz z księdzem Maciejem musieli sobie sami gotować. Głupie parówki sprawiły im nie dala problemy! Takich przypadków było więcej, np. jak w piątej serii gosposia zachorowała i Wezół zalecił jej kilka dni odpoczynku, a ksiądz od razu: ,,To jak wszystko tutaj funkcjonować ma?''
Co się zaś tyczy zjedzenia obiadu w kurii, to miałem na myśli sytuację z ostatniego sezonu, kiedy to Michałowa postanowiła wybadać, czy brat biskupa zamierza kandydować na prezydenta. Wzięła wówczas dzień wolny i powiedział księżom, że są pierogi do odgrzania. Na to ksiądz Kozioł szybciutko oznajmił, że dzisiaj zje obiad w kurii, ksiądz Maciej, że w szkole, z kolei ksiądz Robert powiedział z takim zbolałym wyrazem twarzy: ,,No to ja sobie te pierogi odgrzeję.'' Miał wówczas taką minę, jakby mu kazano wykonać jakąś niewyobrażalnie ciężką pracę.

Rafiki_07

"Z tym uzależnieniem od pracy Michałowej, to chodziło mi o to, że księża na plebanii bez niej w życiu by sobie nie poradzili z prostymi pracami domowymi."
To prawda. Ksiądz Maciej to nawet odkurzacza nie potrafił uruchomić, a jak biskup Kozioł poszedł pomóc w rąbaniu drewna to sobie stopę rozwalił. No i jak Michałowa poprosiła wikarych o pomoc w kuchni to mieli takie przerażenie w oczach jakby wysyłali ich na misję do Mogadiszu. Ja nie wiem, jak oni przeżyli sześć lat seminarium?
"Pamiętasz jak w siódmym sezonie Michałowa przez pewien czas nie wykonywała swoich obowiązków (...) i proboszcz z księdzem Maciejem musieli sobie sami gotować."
A to przypadkiem nie było tak, że Michałowa ubzdurała sobie, że postna dieta dobrze księżą zrobi i ci musieli się dokarmiać po kryjomu?
"Takich przypadków było więcej, np. jak w piątej serii gosposia zachorowała i Wezół zalecił jej kilka dni odpoczynku, a ksiądz od razu: <<To jak wszystko tutaj funkcjonować ma?'>>"
Ta... zachowywali się jakby Michałowa była jedyną kobietą we wsi z kwalifikacjami na gospodynię, a plebania nie przeżyłaby paru dni bez sprzątania i podtykania obiadków pod nos? I pomyśleć, że u mnie proboszcz daje sobie radę bez gosposi od... w sumie to odkąd dostał do nas przydział. Swoją drogą, jak ksiądz Kozioł chciał jechać na misję do Afryki to jakoś umiał sobie gotowe w słoiku kupić.
"Miał wówczas taką minę, jakby mu kazano wykonać jakąś niewyobrażalnie ciężką pracę."
A przypomnij sobie jak pomagali trzeć ziemniaki. Prawie się pozabijali. Dla nich podgrzanie pierogów faktycznie może być ciężką pracą. Zagrażającą życiu.