Pierwszy raz widziałem takie drewniane aktorstwo w azjatyckiej produkcji. A nie oglądałem tylko tamtejszej "wyższej półki". Zupełna tragedia to Toshirô Yanagiba. Co chwila robi taką minę jakby miał silne zatwardzenie. Aż boli na to patrzeć. Sprawę ratuje tylko Hitomi Kuroki. Nie dziwię się, że jako jedyna tu grała w szerzej widzianych "Dark Water" i "Sada". Co do akcji, to zdecydowanie przyspiesza pod koniec, wcześniej jak dla mnie - bez pieprzu.