Moim zdaniem ten serial jest fajny... Rozumiem znajdą się ci, którzy uważają, że ten serial jest do bani, ale są też osoby, które lubią ten film (w tym ja)...
Oj znajdą się, znajdą...np.taką osobą jestem "Ja":)Dla mnie nie ma i nigdy nie będzie, żadnego innego obrazu o sławnym banicie, który mógłby dorównać serialowi "Robin of Sherwood".Tam wszystko jest ukazane w sposób niezwykły i niesamowity:)Opowieść z elementami fantastyki,a przedstawiona jakże prawdziwie;)Rewelacyjny scenariusz, wspaniała obsada, przepiękna muzyka zespołu Clannad i ten klimat, pełen magii i mistycyzmu...:)O "Robinie z Sherwood" nie można powiedzieć, że jest tylko "fajny"...Jest genialny, piękny, wyjątkowy i potrafi dotrzeć do serca:)Takie dzieło pamięta się całe życie:)Po prostu prawdziwa legenda, która będzie trwać wiecznie;)NOTHING'S FORGOTTEN...;)
Do nowego Robina, myślę, iż powinno się podchodzić z pewnym dystansem. Mnie seria wciągnęła, lecz nie zaślepiła, że tak powiem. Widzę sporo niedociągnięć, choćby historycznych (stroje itp.). Mimo to, te niedociągnięcia nie przeszkadzają mi aż tak bardzo, bo dla mnie to film na wieczór, dla rozrywki. Uważam też, że ma swoje plusy - wartka akcja, gra niektórych postaci (Szeryf, Guy, Much...), nawet dosyć ciekawe wątki. Jest w nim trochę komercji (sezon 3 głównie - naciągany), ale przynajmniej nie trzeba oglądać tam twarzyczek hollywoodzkich gwiazdeczek.
Polecam tym, którzy potrafią potraktować tę serię z lekkim przymrużeniem oka. :) Pozdrawiam.
Zastanawia mnie niesamowite w tym kraju (tak, w tym, bo czytając wypowiedzi ludzi z innych krajów, nie zaobserwowałam tego zjawiska) zaślepienie "Robinem z Sherwood" i zajadła wręcz nienawiść fanów tego serialu do innych ekranizacji legendy o Robin Hoodzie. Gwoli ścisłości - nie mówię oczywiście o wypowiedzi kolegi powyżej, gdyż on akurat swoje zdanie wyraził w sposób bardzo łagodny i spokojny, za co mu chwała. Nie mówię, że "Robin of Sherwood" to zły serial. Wręcz przeciwnie. Z dzieciństwa pamiętam tylko jego urywki i przede wszystkim opening z piosenką Clannad, ale niedawno obejrzałam sezon I tego serialu. Przyznam, że mi sie podobał, że wciągnął, mimo iż pomysł z tym całym czarownikiem i jego pentagramem wydawał mi się z początku absurdalny. Chętnie bym obejrzała resztę odcinków, jeśli by udało się je gdzieś zdobyć (niestety, ale średnio mi się uśmiecha wydawanie kupy kasy na DVD w Empiku;P. Najlepiej, gdyby znowu puścili to w TV). Ale nie rozumiem tego takiego zapatrzenia się w ten serial. Rozumiem, że stał się on wręcz legendą dla ludzi, którzy z zapartym tchem oglądali go w dzieciństwie. Dzieciństwo zawsze takie rzeczy uświęca i przydaje im chwały:). Dla mnie Michael Pread nie jest "jedynym prawdziwym Robin Hoodem", być może dlatego, że w dzieciństwie jakimś sposobem nie udało mi się zafascynować tym serialem na tyle, by go sobie ustawić na ołtarzyku i do tej pory go fetyszyzować (z całym szacunkiem do fanów RoS, ale zdanie "Michael Pread to jedyny prawdziwy Robin Hood" stało się już potwornie nudnae. Na jakąkolwiek stronę dotyczącą legendy Robin Hooda nie wejdę, zawsze się to musi tam pojawić - You Tube, grono i inne...wszędzie!). Rozumiem fanów RoS, wolałabym jednak, by nie podchodzili z taką agresją do ludzi, którym się podobają także inne ekranizacje Robin Hooda, w tym ta z 2006 r. Spotkałam się niestety z tym zjawiskiem na najróżniejszych forach. Wyluzujcie, ludzie! Zgadzam się z opinią przedstawioną powyżej - RH BBC powinno być traktowane z dystansem. Ten serial CELOWO został zrobiony na sposób współczesny, sami producenci to powiedzieli. Ja się przy nim bawiłam świetnie. Dzięki niemu też dowiedziałam się, że istnieje ktoś taki jak Joe Armstrong - aktor niezwykle utalentowany, ale poświęcający się głównie rolom teatralnym i w filmach lub serialach występujący głównie gościnnie.
Swoją drogą zastanawiam się nad tym, jaka będzie reakcja fanów RoS na ten nowy film o Robin Hoodzie z Russellem Crowe i Cate Blanchett. Pewnie pojadą po tym niemiłosiernie...
Tak na marginesie, to niedawno wyszła całkiem ciekawa powieść o Robin Hoodzie - "Ojciec chrzestny z Sherwood". Polski tytuł jest beznadziejny, przyznaję (oryginalny tytuł to "The Outlaw"). Natomiast samą książkę warto przeczytać, ponieważ Robin jest tam przedstawiony jako kompletne przeciwieństwo wszystkich dotychczasowych Robin Hoodów. Nie jest szlachetny i miłosierny, tylko niezwykle żądny krwi i bezlitosny. Cała historia jest opowiadana z perspektywy Allana a Dale. Książka jest ponoć bardzo poprawna historycznie (jeszcze nie skończyłam jej czytać, więc nie mogę sama potwierdzić). Jedyne, do czego ciężko mi się przyzwyczaić, to dziwna zmiana imion niektórych postaci. Np. zamiast "Marion" lub "Marian" mamy "Marie-Anne". Whatever;). Tak czy inaczej, to bardzo oryginalna pozycja, moim zdaniem.
Ciekawa faktycznie. Obawiam się jednak, że dołączyłaby do kupki książek, których ostatnio nie mam czasu przeczytać :-/
Znajdą się osoby, które lubią żółty i osoby które lubią czerwony. Są też osoby które lubią seledynowy w różowe paski, tylko po kiego grzyba marnować pamięć serwerów filwmebu na taką pseudomądry i pseudowyważony bełkot. Masz coś konkretnego, argumenty za tą ekranizacją to pisz, w przeciwnym razie daj pokój. Szczególnie jeśli jedynym co masz właściwie do powiedzenia jest to, że jest "fajny". Wkurzała mnie moja polonistka w liceum, ale teraz wspominam ją cieplej, bo choć tępiła w nas to durne słowo wytrych.