Szczerze powiedziawszy, sporo się zawiodłam na tym serialu. Kiedy zaczęłam go oglądać, już po
kilku odcinkach stwierdziłam, że warto to robić tylko dla postaci Guy'a z Gisborne, który jest totalnie
czarnym charakterem przez pierwsze dwa sezony i połowę trzeciego. Przy nim, aktor grający Robin
Hooda wyszedł nijako podobnie jak cała jego zgraja. Nie będę przeczyć, że zło w wydaniu
Gisborne'a i Sheryfa Nottingham było bardziej pociągające niż dobro przedstawiane przez obrońców
uciśnionych i biedaków.
Ostatecznie, sezon trzeci był najlepszy mimo tego, że zupełnie nie spodobał mi się zamysł
scenarzystów i zrobienie z Guy'a kolejnej, "dobrej" postaci.