Większość osób narzeka na trzeci sezon… że beznadzieja, że porażka, że nie pasuje itd. Absolutnie się nie zgodzę!!! Owszem, „jest inny” i „nie ma tego samego co miały poprzednie sezony”, a to z tego powodu, że brakuje Marion. Zgadzam się – brakuje jej. Ale moim zdaniem te odcinki są równie ciekawe, a może nawet bardziej niż poprzednie, bo teraz nic już nie jest pewne. Pojawiają się nowe, zaskakujące postacie. Te, które były i te, które przybyły zmieniają się, nie wiadomo – ufać im, czy nie. Ktoś wygląda sympatycznie, a w efekcie zdradza. Z kolei zdrajcy zaczynają mieć odruchy sumienia. Akcja toczy się w nieznanym kierunku i tylko z powodu spoilerów na forum czasem niestety wiemy, co się wydarzy. Wszystkie trzy sezony bardzo mi się podobały, aż smutno się rozstawać z bohaterami, gdy się dotarło do końca…
Ja w trzecim sezonie również dostrzegam jasne strony - ale ciemnych, niestety, jeszcze więcej. Pomijając sam fakt zniknięcia Marian - Robinowi jakby na siłę wciska się nową miłość - a to Izabelę, a to Kate. Do tego nagle pojawia się nieco naciągany wątek pokrewieństwa Guya i Robina, znikają również Djaq i Will, w ich miejsce pojawia się braciszek Tuck - nadęty filozof, który naprawdę irytuje. W tej serii najbardziej podobały mi się pierwszy i ostatnie odcinki - bo chociaż kolejną irytującą sprawą jest pozostawienie większości wątków nierozwiązanych, spotkanie Robina z Marian i rozpacz jego przyjaciół (mam na myśli Mucha) potrafi delikatnie wzruszyć.