PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36298}

Robin z Sherwood

Robin of Sherwood
1984 - 1986
7,8 20 tys. ocen
7,8 10 1 19529
8,0 7 krytyków
Robin z Sherwood
powrót do forum serialu Robin z Sherwood

Ten serial już na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako symbol przełomu dzieciństwa i
wkroczenia w wiek dorastania. To był czas, kiedy wierzyłam, że może istnieć taka czysta i
nieskalana miłość jak Robina i Marion...;)
Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale dla mnie warta pamiętania jest tylko seria 1 i 2 z
Michaelem. Nikt tak jak on nie pasował do tej roli....
W serii jest oczywiście sporo przekłamań, np same okoliczności śmierci Robina. Według
tradycji został stracony przez powieszenie, w serialu zostaje rozstrzelany, zresztą podobnie
jak jego ojciec w 1 odcinku. Pewnie po to, żeby było bardziej spektakularnie.
Wydaje mi się, że wtedy, gdy Robin Hood był w TV żadne z nas się nie zastanawiało nad
zgodnością z faktami historycznymi, a po prostu jak dzieci chłonęliśmy to co działo się na
ekranie, bo przenosiło nas z szarej, czasem niewdzięcznej rzeczywistości w świat baśni.
I to było w nim najpiękniejsze, oczywiście poza muzyką Clannad, która już na zawsze zrosła
się z Robinem z Kapturze...

monaczek2

Ten serial z orginalną literaturą nie ma nic wspólnego,poza nazwami głównych bohaterów,i czasem historycznym.Ten serial to na 70% fantasy a nie historia literackiego Robin Hooda,co nie zmienia faktu że jest bardzo udany.

szarit

Oj, wcale nie, nawet wręcz przeciwnie :) "Robin of Sherwood" jest chyba najmocniej literacko zakorzenioną wersją przygód tego bohatera. Jeżeli ktoś może, to polecam poczytać oryginalne ballady, bo to na nich opiera się serial w dużym stopniu (fakt jednak, że na pewno niewiele z nich jest dostępnych po polsku, a i we współczesnej angielszczyźnie też nie wszystkie się znajdzie). Na pewno nie są one dosłownie zaadaptowane, bo same teksty często są ze sobą nawzajem sprzeczne, ale widać wyraźnie, że twórcy wiedzieli, na czym pracują. A Robin z oryginalnych ballad był często bardziej duchem lasu, niż człowiekiem z krwi i kości, i elementów, które dzisiaj podciągnęlibyśmy pod fantasy wcale tam nie brakowało :)

Ilmariel

Te legendy o Robinie co ja czytałam, stare bo autor anonimowy nijak się miały do serialu.

monaczek2

Co wy wszystkie macie do blondyna ?przygody z nim też były świetne np.."czas wilka" czy "crom cruash"?

szarit

Zapewne głównie to, że jest blondynem ;P A tak poważnie, trzecia seria miała całkiem inny klimat i chociaż cenię ją sobie, to muszę przyznać, że nie aż tak, jak dwie pierwsze. Connery nie miał aż takiej charyzmy, jak Michael Praed, przez co jest dla mnie osobiście jakoś mniej wiarygodny. Zawsze porównuję mimo woli dwie sceny, w których zawiązuje się drużyna banitów - przemowę Robina o poległych towarzyszach oraz to, że Robert z Huntingdon musiał każdemu solidnie nastukać, żeby w końcu potraktowano go poważnie :) I jakkolwiek to drugie jest bardziej zgodne z literackim pierwowzorem (Robin tłukł się z dosłownie każdym nowym członkiem drużyny i od każdego porządnie obrywał), to jednak bardziej przemawia do mnie to pierwsze, bo nie świadczy o bezsilności. Takie przykłady mogłabym mnożyć.

Te postaci są również całkiem odmiennie napisane, co samo w sobie jest plusem, bo nie powinny być podobne, ale wydaje mi się, że scenarzyści trzeciej serii często szli na łatwiznę. Zdecydowanie wolimy (dobra, JA wolę) Robina - buntownika idealistę, który ma za co walczyć, niż Roberta, który odrzuca wszystko, co ma właściwie tylko dlatego, że chce ratować Marion, dziewczynę o wątpliwej reputacji, której w zasadzie nawet nie zna. To nie jest romantyczne, to jest płaskie i... głupie, godne nastolatka, nie bohatera ;P Robert zdecydowanie potrzebował sensowniejszego powodu, żeby odrzucić swoje dziedzictwo, bo każdy szanujący się bohater by się za coś tak banalnego obraził ;)

W trzeciej serii więcej odcinków "rozjeżdża się" fabularnie, jak choćby "The Betrayal" czy "The Inheritance" (o królu Arturze, nie jestem pewna tego tytułu). "Czas Wilka" był świetny, podobnie jak "Adam Bell" - ale jednak "Adama Bell" wolałabym o niebo zobaczyć w wersji z Michaelem Praedem, bo to wykreowana przez niego postać lepiej kontrastuje się z Adamem, niż Connery'ego. Mieli o wiele więcej wspólnego.

Ogólnie, trzecia seria zapewne oglądana zupełnie osobno robiłaby inne i lepsze wrażenie, ale padła ofiarą bardzo wysoko ustawionej przez dwie poprzednie poprzeczki. Miała ogromny potencjał, pomysł na zmianę odtwórcy tytułowej roli był absolutnie kapitalny i biję czołem przed osobą, która na to wpadła, ale coś po drodze zawiodło. Być może częściowo był to faktycznie Jason Connery, być może częściowo scenarzyści. Coś na pewno ;)

Ilmariel

A ja myślę że winne jest zauroczenie Michaelem.Przyznam że gdy oglądałam ten serial jako małolata w telewizji to przygody podobały mi się tak samo i z czarnym, i blondynem ,po prostu dla mnie nie było różnicy i nadal nie ma a może byłam za smarkata by docenić czarnego?zaś jako przygodówka blondas chyba bardziej mi pasował,mniejsza ciapa w walce wręcz od czarnego,który właściwe tylko strzelać z łuku dobrze potrafił(kijem też niezbyt sprawnie władał) korzystać z mocy Albiona słabiej mu szło.