Obejrzałem kilkanaście odcinków serialu. Posiada wiele wad, ale najbardziej razi mnie fakt, że każdy odcinek nie posiada jakiejkolwiek fabuły. Motywem przewodnim jest "codzienność", jeśli takową można nazwać, czyli rozhisteryzowaną diwę, latającą w szpilkach za plastikowymi dziećmi. One z kolei w prostackich i mało śmiesznych (podobno komediowy?) relacjach ze swoimi rodzicami stają się "clou programu". Jeśli wprowadzanie takich innowacji, jak pokazanie realnej egzystencji nowoczesnej rodziny miało wypełniać tło serialu, to realizatorzy tego procederu ponieśli porażkę. No właśnie, dlaczego nowoczesnej? Dlatego, że rozkapryszony sunuś rzuca w matke brudnymi ubraniami? Czy doczekaliśmy takich czasów, że aby być nowoczesnym, trzeba być burakiem, który za nic ma dobre wychowanie? Nie mówie tutaj o wcielaniu w życie światopoglądów z tego serialu, ale mimo wszystko karmi on nas taką percepcją świata. Przelukrowany, zamerykanizowany, sztuczny świat bije po oczach a facetów przedstawia jako cioty typu Biedroń... Choć i tak najbardziej denerwujący jest brak fabuły, motywu przewodniego, choćby jakiegoś punktu zaczepienia. A tam nic. Dialogi, powtarzające się w każdym odcinku sceny np. porozrzucane rzeczy, posiłki, walka o to kto wyrzuci śmieci itd. Oglądam przykładowo 1 scene, nagle rzut na dom i zupełnie inna scena, nie mająca żadnej spojności z poprzednią. Może jednak producenci liczyli na karolaka i kartonową, że wyciągną serial na wyżyny? Czy jednak chodziło o wypromowanie kilku warszawskich bachorów i przy okazji znalezienie zajęciea dla tuskowej marionetki? Z pewnościa serial nie zasługuje na czołówkę w publicznej telewizji, a sporadycznie śmieszne sceny nie ratują go.