Słabo wyszły te lata 80. po hollywoodzku. W wielu miejscach niepotrzebna przemoc, bluzgi i elementy okołoseksualne nie ratują fabuły, która przez cztery pierwsze odcinki nie porywa, by następnie gonić w ostatnim na łeb na szyję.
Bohaterowie mówią o przeklętym lesie w przeklętym mieście. Na rozmowach jednak się kończy, ponieważ serial, poza czołówka jest niemal zupełnie wyssany z klimatu.
No właśnie, bohaterowie. Kreacja lasu na jednego z bohaterów (może nawet glownego) pomimo licznych zabiegów twórców spełzła na niczym. Jest on jedynie punktem, do którego jeżdżą postaci, by się czegoś dowiedzieć, a nie miejscem, które wpływa na ich codzienne życie, jak deklarują. Całe szczęście, że bohaterem nie stała się ani dobra, ani zła komuna, będąca jedynie umiejscowieniem w czasie całej historii. Teraz postaci. Duża część z nich niestety rozczarowuje. Najbardziej żal silnie promowanego Fronczewskiego, który gra rolę niemalże nieznaczącą. Dowiedzenie się o tym nie jest jednak przyjemnym zaskoczeniem więczącym dreszczyk oczekiwania, a właśnie rozczarowaniem. Role kobiece bardzo średnie, postać Teresy strasznie irytująca, w przeciwieństwie do świetnie zagranego Piotra.
Serial miał potencjał. Czy zupełnie zmarnowany? Nie, ale skrócenie go co najmniej o odcinek i zamienienie taniej sensacji na tajemnicę bardzo dobrze by mu zrobiło.