W ostatnim odcinku widać że Noah wygrzebał się z traumy, Helen jest z Vickiem, dzieciaki właściwie mu wybaczyły... Juliette jako temat poboczny i zupełnie inne spojrzenie na zdradę - tytułową "affair"...
Niedokończona zostaje jedynie sprawa rozgrzebanych relacji Allison i Cole'a, który mimo że wyznaje jej miłość, to jednak decyduje się na życie w alternatywnym związku... Ale szczerze mówiąc ten wątek - ich rozchodzenia się i schodzenia można ciągnąć bez końca...
Dla mnie, chociaż 3 sezon podobał mi się, format został wyczerpany. Jak uważacie?
Zgadzam się. Relacja Alison i Cole'a to za mało na kolejny sezon jak dla mnie... a ile można rozgrzebywać stare rany (Helen i Noah) albo psuć związek Vika i Helen... W sumie nie byłoby źle gdyby odc. 3x10 był ostatnim, zamykającym serial.
Zgadzam się, szczególnie, że w finałowym odcinku nie wydarzyło się nic, co otworzyłoby nowy wątek. Ale czytałam, że Showtime zamówiło już kolejny sezon :|
Cole jest dla mnie wystarczającym powodem do obejrzenia 4 sezonu ;)
Fajny facet z niego :)
Wyglądało na to, że twórcy przyszykowali się na koniec serialu, a stacja dała im nagle prezent pod koniec emisji. Nie dziwię się, że nie zdecydowali się ewtedy mieszać w scenariuszu, skoro już był precyzyjnie domknięty. Mogliby tylko popsuć konstrukcję fabularną.
Inna sprawa, że ostatnia scena w taksówce może być zarówno świetną, bardzo wymowną sceną końcową, jak i niezłym otwarciem dla nowych wątków.
Też o tym pomyślałam. Na wszelki wypadek zamknęli wątki, ale jest potencjał do ponownego otwarcia.
Zgadzam się, że dotychczasowy szkielet fabularny został już wyczerpany i dalsze ciągnięcie go byłoby mocno naciągane. Nie wiem zresztą, czemu miałoby to służyć, dotychczasowy przebieg historii cały czas miał sens - wina, upadek, odkupienie itd, wydarzenia między bohaterami miały swoją bardziej ogólną wymowę, która służyła interpretacji głównego tematu - affair.
Sądzę jednak, że twórcy wymyślą teraz jakiś nowy temat, może tylko nawiązujący do poprzedniej historii, zazębiający się z nią fabularnie. Dali nam przedsmak tego i sygnał, że są do tego zdolni w wątku Juliette, który pojawił się znikąd, różnie był oceniany przez widzów, ale jednak coś tam wniósł nowego do interpretacji historii Noah.
Tak czy inaczej ja tak bardzo lubię tych bohaterów (nawet Noah, choć przez długi czas mnie irytował, a Dominic West nie mógł mnie przekonać do tej postaci) i cały serial, że cokolwiek zaserwują mi twórcy, będę to oglądać z przyjemnością. Zakładając oczywiście, że będzie to na tak samo wysokim poziomie jak dotychczas.
Kurde, no świetnie się kończy, wszystko jako tako pozamykane. No poza ostanią sceną w taksówce. No, ale przecież ma jeszcze dom . Tak w ogóle to skąd on bierze pieniądze na te podróże loty? No niby drobiazg, ale jednak niby nic nie ma, a tyle robi..
Dobrze, że Vik wrócił do Helen, od 2 sezonu to moja ulubiona postać.
Alison szczęśliwa z córką, Cole z tą mendą której nie lubię.
Wszystko naprawdę świetnie się skończyło..
Boję się, że kontynuacja tylko zepsuje to co twórcom udało się zrobić
Też obstawiam, że z tantiem za bestsellerową książkę.
A poza tym Noah, to męska dz**ka ;)
To już oczywiście z przymrużeniem oka i w nawiązaniu do jego licznych przygód, bo przecież na Alison się nie skończyło...
Scena z Helen w oknie, machająca do Noah - strasznie smutna :(
Chyba bardziej mną szarpnęła niż jak byli na etapie krzyków i wzajemnych oskarżeń...
"Cole z tą mendą której nie lubię."
Ja na początku też patrzyłam na Luisę z ukosa. Wolałam, żeby Cole i Alison wrócili do siebie. Ale z biegiem czasu przekonałam się do tej postaci. Dziewczyna pojawiła się w życiu Cole'a, gdy był wolny, nikomu nie rozpieprzyła związku. Mało tego, wyciągnęła Cole'a z depresji i alkoholizmu, przyzwoicie też opiekowała się podrzuconym dzieckiem. I pamiętam scenę, jak Cole na plaży obiecał Luisie, że nigdy nie wróci do Alison, zapewniał ją, że nie musi się tego obawiać. No i co? Ech :(
Luisa to chyba teraz jedyna postać w serialu, która by komuś nie przyprawiła rogów.
Miało być:
"Luisa to chyba teraz jedyna postać w serialu, która komuś nie przyprawiła rogów."
(przepraszam, brak możliwości edycji)
Sezon 3 bardzo mnie zirytował.
Czekałam tylko na odcinki z Alison, których było zdecydowanie mało.Z obyczajówki zrobił nam się serial sensacyjny.Po co?To nudy wielkie.
Szkoda mi bardzo,że relacja Cola i Alison tak się zakończyła.Liczyłam na więcej, myślałam że Cole jednak spróbuje, przecież mają dziecko. Ale on się boi, woli stateczne nudne życie i dzieci od surogatki.
Wielka szkoda.
Nakręciłam się że dla dobra dziecka zawalczy spróbuje, niestety on tego nie chce.Myślałam, że jest między nimi chemia.Ale Cole to taki tchórz, może zawsze nim był?
Mam tylko nadzieje, że w czwartym sezonie Alison spotka w końcu jakiegoś fajnego gościa i będzie miała mnóstwo dzieci i będzie w końcu szczęśliwa i spełniona.
Chciałabym, żeby 4 sezon był już ostatni.Żeby Noah był ze swoją pierwszą żoną i dziećmi.
Alison z Colem i żeby również mieli mnóstwo dzieci.
Też bym tak chciała. Właśnie skończyłam oglądać 3 sezon. Miałam ogromną nadzieję, że będą razem z Colem. Może sezon 4 spełni moje oczekiwania. Czy to możliwe?
Tchórz z Cola? Bo nie chciał porzucić Luisy, dzięki której stanął na nogi? Bo nie chciał po raz kolejny wrócić do Alison, która zdradziła go milion razy? :)
Choć dobre seriale chciałoby się oglądać bez końca, to warto wiedzieć "kiedy ze sceny zejść niepokonanym" :) Wolę jak historia zakończy się z lekkim niedopowiedzeniem i pozostawi niedosyt, niż jest naciągana. Nie mam pomysłu co mogłoby się znaleźć w 4 sezonie. Może jakieś retrospekcje? Rozwinięcie historii z przeszłości, które miały wpływ na Noah i Allison?