Serial początkowo mnie ciekawił, choć zaczęłam oglądać, gdy ponad 20 odcinków polska telewizja już wyemitowała. Myślałam, że się w to wkręcę, bo prezentowało się nieźle. Ale pierwsze wrażenie bywa mylne.
Ta historia to zmarnowany potencjał. Naprawdę, można to było ciekawiej przedstawić, bo główny wątek jest raczej niecodzienny. Tu był cały wachlarz możliwości, ale... no, właśnie. Ale nie wyszło.
Przede wszystkim, w tym serialu nie ma żadnych emocji, jakiejś chemii między postaciami, nic z tych rzeczy. Tam, gdzie ma być ukazana miłość, w ogóle jej nie widać, a za to niechęć bohaterowie mają jakby wypisaną na czole... Z góry wiadomo, kto kogo chce pogrążyć i dlaczego. Tylko jakoś to do widza nie trafia, bo pomiędzy postaciami nie ma napięcia. Wszystko jest takie wykalkulowane i zimne, że aż zgrzyta.
Postacie zupełnie nie przekonują. Najbardziej razi chyba Cihan. Jest to kompletnie jałowa postać, bez charakteru. Potem jest Cansu. OK, bardzo lubię postacie, które są pozytywne, ale jeśli dobroć łączy się z naiwnością, to mamy porażkę. Córka, usiłująca sprostać oczekiwaniom ambitnej matki - rozumiem. Ale niby taka silna więź łączy ją z ojcem (Cihanem), a ona ni stąd, ni zowąd, idzie na poczęstunek z Ozkanem i jeszcze się z tego cieszy - normalne dziecko by miało dylemat, urazę, w najlepszym razie traktowałoby tego przecież zupełnie dla niej obcego człowieka z dystansem, rezerwą. A tutaj? Zero jakiejkolwiek refleksji. Zupełnie nielogiczne.
Okropnie irytująca jest Keriman ze swoim wiecznym niezadowoleniem, skwaszoną miną i ciągłym wydzieraniem się na wszystkich. Jest w tym irytująca i przerysowana. W ogóle w tym miejscu warto wspomnieć też o dialogach. Nie wiem, czy to był zamysł reżysera, ale teksty tej biedniejszej społeczności serialu i ich zachowanie (pomijając Gulseren, która jest fajna, sympatyczna i można jej współczuć) cechuje straszny prymitywizm. Jeśli to był zamierzony efekt, to twórcy serialu popłynęli za bardzo - nie da się tego słuchać.
Te postacie chyba najsłabiej wypadły. Hazal byłaby OK, bo takie czarne owce są potrzebne w fabule, ale jest też trochę przerysowana w tym - mieszka w domu Dilary, a wciąż nie nabrała ogłady (i to nie ma związku z charakterem - Dilara jest wredna, ale z klasą, a Hazal - no, cóż). Po takim czasie mieszkania z ludźmi na poziomie już chyba powinna co nieco zrozumieć.
Poza tym dziwi mnie podejście Dilary do dzieci. Jest zupełnie nieczuła. Rozumiem jej charakter, już samo jej spojrzenie, sposób poruszania się dużo o niej mówi - ma być taka zimna i dumna, ale nie dostrzegam w jej relacjach z Ozanem i Cansu cienia uczuć (pomijam Hazal). Trochę to niewiarygodne, choć może się mylę.
Ogólnie pomysł na serial zmarnowany, Dzieje się za dużo, ale nie ma miejsca na refleksję, przez co wszystkie zdarzenia jakby nie mają sensu. Tak naprawdę, pomimo licznych niespodziewanych zwrotów akcji, serial nie wciąga, nie intryguje i nie pozwala zatrzymać się nad nim na dłużej. Emocje, emocje, jeszcze raz emocje... bo tu ich zwyczajnie brak. Wszystko jest płytkie i powierzchowne.
Nie rozumiem tak wysokiej oceny. Może ludziom się po prostu podoba, że ten serial ładnie wygląda. I że wśród ogólnej miernoty zalewu polskimi serialami znalazło się coś oryginalniejszego i zagranicznego. Ale to trochę mało.
A ja mam kompletnie inne odczucia. Jedyne, z czym się mogę zgodzić, to brak możliwości "wkręcenia" się w akcje - ale to jest wina częstotliwości emisji. Cansu nie zamyka sobie możliwości życia z obiema parami rodziców - odwrotnie niż Hazal. Postać Keriman jest przerysowana ale mnie osobiście bawi. Co do klasy Dilary - Dilara jest dojrzała kobietą, Hazal nieopierzoną nastolatką. Co do relacji z dziećmi też się nie zgadzam - to właśnie na głowę Hazal spadają pioruny.
A postać Gulseren mnie właśnie najbardziej razi - nieskazitelna kobieta, wzór matki, ciężko pracująca, niewdająca się w romanse itd.
Podsumowując, nie dziwię się, że ludzi ta historia urzekła, miła odskocznia od serialowych wiecznych romansów.
To nie jest kwestia częstotliwości odcinków. Problem polega na tym, że akcja pędzi jak szalona bez chwili na wytchnienie, ale w gruncie rzeczy nic nie ma związku ze sobą. Alper strzela do Cihana, Cihan mówi o tym Dilarze, ona przekazuje to Rahmiemu, a ten idzie na Alpera z łomem... To jest taki bardzo, bardzo tani chwyt niczym ze słabej telenoweli. Te ich sposoby realizowania zemsty to takie przepychanki trochę, zero inteligencji i inwencji. Tak metodyczne, że wręcz nierealne. Gdzie napięcie, które można wyczuć pomiędzy postaciami, gdzie te iskierki gniewu, intrygi (jakoś mnie nie przekonała akcja Dilary ze zwolnieniem Gulseren). Wszystko jest takie puste.
Może i zamysł na postać Keriman właśnie na tym polegał, żeby rozbawić widza, ale mnie ona raczej drażni. Pod tym względem rodzinę Dilary ogląda się znacznie lepiej, ma poziom i trudno dziwić się Hazal, że uciekła od takiej ciotki jak Keriman i całej niskiej mentalności poprzedniego domu. Tylko scenarzyści trochę przesadzili. ;)
Gulseren jest zwyczajna i mocno w tej zwyczajności wiarygodna. W przeciwieństwie do Cansu, ona jest taka nieskazitelna, że wręcz infantylna. To, że nie zamyka się na obie pary rodziców, to jedno, ale zbyt łatwo przyszła jej ta ciepła relacja z Ozkanem. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć w coś takiego, nie przekonuje mnie to.
Może i romansów tu nie ma, ale za to jakichkolwiek głębszych emocji również.
Jest to jeden z seriali który się wyróżnia zwłaszcza akcją. Czesto jest tak, że serial od początku jest ciekawy i pełen akcji, przyciąga uwage, a pózniej staje się monotonny i nudny w tym wypadku jest zupełnie odwrotnie. Rozdarte Serca na początku (z pominięciem 1 odcinka który był ciekawy) są nudne i jak mówisz nie ma ciekawej akcji, ani chemii między aktorami.
Z związku z tym że serial w PL leci co tydzień zaczełam oglądać po turecku i jestem na 3 sezonie. Serial strasznie się zmienił, a przede wszystkim dojrzał. Od 30 odcinka Tureckiego zaczyna się super akcja i co najważniejsze dochodzą nowe wątki (Dilara). Widać wielką chemie między postaciami, widać, że każdy aktor w końcu wszedł w 100% w swoją role. Ich emocje widać w oczach, jedynym dla mnie słabym ogniwem od tego odcinka jest Gulseren, która moim zdaniem wg się zmienia, tylko stoi w miejscu. Za to inne postacie bardzo się zmieniają i dojrzewają. Przechodzą metamorfozy, a przede wszystkim widać takie emocje jak miłość, zazdrość, nienawiść. I wreszcie jest więcej par które zmagają się z przeciwnościami i zazdrością.
Serial przechodzi z nudnego z niedociągnięciami w pełen zwrotów akcji i ciekawy.
Ja się na początku nie zniechęciłam do serialu i bardzo się z tego ciesze, bo teraz nie widzę poniedziałków bez "Rozdartych serc" są jak narkotyk. (W Turcji lecą co tydzień odcinki w poniedziałki).
I niestety boje się że w Polsce nie wyemitują wszystkich odcinków zwłaszcza dlatego, że leci raz w tygodniu, a polacy niszczą cały przekaz tej Telki poprzez wycinanie super fragmentów i bezsensowne dzielenie odcinka Tureckiego, przypomne że Turecki ma ponad 2h a polskie 45 min. Dlatego nie kończą się tak ciekawie, a widz nie czeka z niecierpliwością na następny. !!!
Nie wiem, czy polska telewizja będzie dalej emitować odcinki. Przecież w Turcji serial wciąż trwa, ma już ponad 80 odcinków, podczas gdy w Polsce jest dopiero 40. odcinek i to jeszcze po wycięciu z jednego dwugodzinnego. Moim zdaniem są na to słabe szanse i prędzej czy później jakaś polska "produkcja" zastąpi turecki serial.
Moim zdaniem to jest niestety taki serial-tasiemiec. Każdy musi się kiedyś skończyć, dobrze, gdy scenarzyści mają pomysł na serial od początku do końca, wtedy jest w tym jakaś logika. A dla mnie "Rozdarte serca" to taka turecka, ambitniejsza wersja polskich tasiemców. To raczej dobrze nie świadczy, bo oznacza, że będą wymyślać nawet dziwne, absurdalne wątki tylko po to, żeby dalej można było oglądać. A pierwotny sens fabuły już teraz umyka.
Postanowiłam dać serialowi szansę i nadrobić stracone odcinki - chyba jednak coś mnie do tej produkcji przyciągało. Nie zawiodłam się, a moja opinia uległa diametralnej zmianie. Jednak ocenianie po kilku odcinkach nie ma sensu, trzeba się w historię bardziej zagłębić. Było warto.
Serial jest ciekawy, z barwnymi postaciami i niegłupimi zwrotami akcji. Duży plus za konstrukcję postaci, każda ma charakter, nawet Cihanowi scenarzyści go nie poskąpili, chociaż i tak mnie trochę irytuje swoją przewidywalnością. Jest dość nudny i pojęcia nie mam, co widzi w Gülseren, która jest OK, dopóki nie zacznie wrzeszczeć. Dilarze do pięt nie dorasta. Z kolei Dilarę źle oceniłam - bardzo dobrze traktuje dzieci, bo Cihan im zanadto pobłaża (Ozan rozwala auto, ale co tam, jest dorosły, nie będzie go karać). Dilara walczy o rodzinę, o pozycję społeczną - ja to rozumiem, nie oburza mnie jej zachowanie. Dziwię się tylko, dlaczego ulega manipulacjom Rahmiego - wątpię, żeby potrzebowała wsparcia, jest na to zbyt dumna.
Oczywiście Keriman i Özkan drażnią prymitywizmem, ale to takie postacie i nie dziwi mnie, że wypowiadają się zgodnie z pochodzeniem i mentalnością. Duża zaletą serialu jest dbałość o język bohaterów - każdy pod tym względem się wyróżnia.
Cansu jest dziecinna, mogliby dać jej trochę "pazura" i oszczędzić pokazywania w każdym odcinku jej serdeczności z Cihanem, bo to jest mdłe do granic możliwości. Hazal rozumiem, bo wychowała ją Keriman, ale jest głupia i bezmyślna, nie wykorzystując szansy, którą dostała od losu - mentalność się jej nie zmienia.
Dobry serial, dzieje się dużo. W Turcji już zakończyli emisję, w Polsce w tym tempie i z licznymi przerwami będą to ciągnąć przez kilka lat, o ile się utrzyma. Byłoby szkoda, gdyby spadł z ramówki.
Z jednej strony dobrze, z drugiej - "Kösem" też emitowali w wakacje. Znaczy to tylko tyle, że oglądalność jest niska, bo TVP nie puści na antenę serialu z dobrą oglądalnością w sezonie wakacyjnym. Ale to tylko moje przypuszczenia.
Tak, jest niska, ale może jak już nie będzie "M jak miłość" to widzów trochę nabiorą. Oczywiście tych mierzonych, bo w moim kręgu i tak całkiem sporo ludzi ten serial ogląda. Druga sprawa to to, że serial im już trochę zalega i może chcą emisję jak najszybciej skończyć, bez kupowania kolejnych sezonów.
Na koniec "M jak miłość" chyba nie ma co liczyć. U mnie w domu w czasie emisji "Rozdartych serc" oglądają co innego. Podejrzewam, że nagrywanie na dekoderze nie podbija oglądalności. niestety.
Serial leci raz w tygodniu, więc ludziom pewnie umyka. W Turcji też był raz w tygodniu, ale jeden turecki odcinek do trzy polskie, więc akcja idzie szybciej do przodu.
Brak "MjM" w sensie, że w wakacje "Rozdarte" nie będą kolidować z TVP2, która zbiera w czasie tego serialu największą widownię.