Włączyłam na chwilę i nie dałam rady, przez sposób grania głównej bohaterki. Jest tak sztuczna i niezachęcająca. Czasem mam wrażenie jakby próbowała grać Rosjankę albo jakby była opóźniona.
Nawet bardzo prawdopobne, że grała właśnie rosjankę... Nie bez kozery główna bohaterka nazywa się Nadia Volvokowa...
Próbowała grać Rosjankę jest bardzo dalekie od grania Rosjanki. Mimo, że sama ma wschodnio brzmiące nazwisko tak zachowuje się jakby żadnej nigdy na oczy nie widziała. Przypomina mi bardziej przekoloryzowane skecze o Rosjanach.
Oj nie ma to jak współczesna młodzież. Aktorka zagrała rewelacyjnie i czapki z głów. Nie grała tu żadnej Rosjanki. Nawet nie tłumacząc tytułu a widząc sam plakat serialu wiadomo, że chodzi o matrioszkę- russian doll. Niby ta sama lalka, ale trochę inna. Nieźle trzeba było się namęczyć w Twoim przypadku by dostrzec w niej Rosjankę !!! No to taki polski pryzmat emigranta. Z wyrazami współczucia.
Jeśli interesowałoby Ciebie miasto New York to wiedziałabyś ilu potomków rożnych imigrantów tam mieszka. Nie jest też powiedziane, że będąc potomkiem rosyjskich imigrantów ktoś musi mówić z ich akcentem. Wszystko zależy którym pokoleniem imigrantów jest. W tym serialu mając wschodnio brzmiące imię i nazwisko nie musi i nie gra w sumie Rosjanki. Jak sama mówi ma takie korzenie, jednak jest Żydówką nie z wyboru. Dlatego w serialu są widoczne odniesienia do tej wiary. Drugim powodem jest to, że sama ma żydowskie pochodzenie. Natasha to nie nie jej nazwisko jak napisałaś, tylko imię. Jej nazwisko to Braunstein, czyli popularne żydowskie.
Nie wiem czy oglądał ktoś serial Glow. Też na Netfliksie, opowiada historię wrestlerek. Jadna postanawia, ze jej wrestlingowa postać to Rosjanka, bardzo stereotypowa itd. Własnie z nią mi się kojarzy ta bohaterka.
Jedno nie przeczy drugiemu - są polscy Żydzi, rosyjscy Żydzi, itd, przy czym często jest to trudne do określenia ze względu na zabory (np. pochodzenie Kirka Douglasa czy Gwyneth Paltrow).
Taka jej rola. Moim zdaniem bardzo dobrze sie wczula w role developerki gier zyjaca dywiza zyciowa "carpie diem"
Moim zdaniem to Ty game developera, albo - na dobrą sprawę - żadnego developera na oczy nie widziałeś. Ta charakteryzacja bohaterki, przy tym co widzimy, jest właśnie absolutnie niewiarygodna.
Twoje zdanie jest twoje. A ja mam swoje. Po to jest forum. Naucz sie wypowiadac opinie bez ublizania innym i stwierdzenia,ze jestes wszechwiedzacy/a i twoje zdanie jest najlepsze, najprawdziwsze itp.
A tak dla Twojej informacji: Pracowalam z kilkolma developerami gier takze odpusc sobie swoje generalizacje i zalozenia,ze wszyscy sa tacy jakich ty znasz. Sa typowi geecy informatycy, sa tez natchnieni, sa tez hipsterzy i tacy, jak w tym serialu.
Nie, nie ma takich jak w tym serialu. Jak ktoś mądry to kiedyś powiedział: alkoholicy nie robią doktoratów. Znane są historie pro-coderów, którzy wpadli w uzależnienia, bo lubili się wspomagać. Po paru latach podrzędny programista pisał kod lepszy od nich. Nie jestem wszechwiędzący dlatego, że ty o czymś nie masz pojęcia. Np. jaki wpływ na mózg ma kokaina i alkohol.
Może wyjaśnię. To jest po prostu całkowita degradacja. Np. ubytek kory szarej u osób zażywających kokainę jest dwukrotnie szybszy, niż u naturalnie starzejącego się człowieka. To tylko jeden z dziesiątek negatywnych efektów. Nadużywanie alkoholu podobnie eliminuje korę szarą, oraz korę białą (która wszakeże, ale dopiero po długim okresie abstynencji) jest w stanie się w pewnym stopniu zregenerować. Również nałogowe palenie tytoniu uderza w mózg. Najgorsze są połączenia używek - to już po prostu zabójcza bomba.
Tutaj zaś mamy osobę, która od lat bierze wszystko co popadnie, pali jak największy nałogowiec i pije. Taka osoba po paru latach miałaby problemy z oszacowaniem ceny zakupów w sklepie, a nie kodowałaby gier. Co zabawne, wykazuje wiele objawów, w tym ociężałośc umysłową, osoby nadużywającej używek. Oczywiście do czasu, aż scenarzyści postanowią nam wmawiać, że jednak jest geniuszem. To się w ogóle kupy nie trzyma.
PS. Sprawdź sobie co oznacza carpie diem i dlaczego nie oznacza (a wręcz jest zaprzeczeniem) - róbta co chceta.
Naprawdę? Menadżer projektu w IT? I z pełnym przekonaniem i bez żadnej odpowiedzialności i żenady opowiadasz ludziom bajki, że wieloletni ćpun wszystkiego jak leci, alkoholik i nałogowy palacz tytoniu może być zarazem bystrym koderem? Fajnie by było, ale tak to niestety nie wygląda. Wszystko ma swoją cenę.
Oczywiście, jest sporo ludzi w IT, w szczególności w USA, którzy wspomagają się różnymi środkami. Tylko najczęściej jest to kawa, ibuprom, znane pigułki poprawiające koncentrację, nikotyna (ale do żucia), alkohol w niewielkej ilości (wspomaga refleks) czy marihuana na wyluzowanie pod wieczór. Są tacy, którzy walą kokę czy amfę jak mają deadline'y, tylko to są właśnie ci, którzy albo w odpowiednim czasie się ogarną i zrozumieją co robią, rezygnując z takich wspomagaczy, albo wylatują z gry, lądując nierzadko na terapiach uzależnień. I będąc cieniami swoich dawnych możliwości intelektualnych. Braki w koncentracji, problemy z pamięcią, nawracające psychozy itd. Kilometry artykułów napisano o takich historiach. Jest też trochę hipisów, którzy eskperumentują np. z mikrodawkami LSD w poszukiwaniu kreatywności. Z drugiej strony, bardzo wielu programistów, ceniąc właśnie czysty umysł, nawet nie dotyka alkoholu.
Nigdy natomiast nie słyszałem o pro-coderze, który by ćpał, chlał i palił przez lata jak smok i utrzymywał poziom. To jest wymysł Hollywood. Bo Hollywood promuje wypaczone zrozumienie powiedzenia "carpe diem". Carpe diem oznacza życie pełnią życia, nie trwonienie czasu, nie marnowanie go na błahostki, czy próżne żale, w czym zawiera się wszakże pojęcie życia - odpowiedzialnego. Staczanie się w narkomanię i życie od imprezy do imprezy jest zaprzeczeniem tej idei.
Na dokładkę, cytat jednego z użytkowników Quora, który w ten sposób opisuje swoje doświadczenia z kokainą i kodowaniem, jeśli chodzi o kreatywność, bo jeśli chodzi o to, że po kokainie czy amfetaminie można, biorąc kolejne dawki i wykańczając organizm, siedzieć kilka dób i kodować, to oczywiste.
In my experience, when you wake up, half your code will be written normally, some will be written to do things that make sense but in completely unfathomable ways, some will need immediate rewriting and discarding of the evidence that you could ever produce such abominations, and the rest will be so inscrutable that you'll be tempted to leave it in just to occasionally puzzle over what on earth you were trying to do. In addition to that, if you're lucky, there might be one inspired, workable idea in there. I'd stick to coding sober and leave the drugs, if you enjoy them, for your leisure time.
Sztuczna absolutnie nie jest. Mam znajomą, która zachowuje się bardzo podobnie.
Ja poddałem się po pierwszym sezonie. Nie dało rady się oglądać. Główna bohaterka tak denerwująca że szok. Te jej miny, wybałuszone oczy, traktowanie wszystkich z góry. A to co w tym serialu jest najgorsze że on w ogóle nie jest zabawny mimo że takie było założenie twórców. Żarty czerstwe niczym te u Strasburgera.