PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119650}

Rzym

Rome
8,0 46 642
oceny
8,0 10 1 46642
8,0 9
ocen krytyków
Rzym
powrót do forum serialu Rzym

uważam, że aktorstwo było bardzo przeciętne (takie zgrywanie wrednych na siłę), historia zaś mało wzruszająca i prawdę mówiąc.. nudna. Bądźmy szczerzy, kogo obchodzi to co działo się tysiące lat temu? Gdyby pokazali jakąś historię miłosną, coś dla zdrowych, normalnych ludzi to rozumiem, a nie tylko seks, intrygi, wojny i morderstwa (oszaleć można). w tym serialu występuje ten sam aktor co w rewelacyjnych chirurgach i naprawdę dziwię się mu, że zgodził się na angaż w tak kiepskim filmie:(

ocenił(a) serial na 10
marikasecret

według mnie to jeden z najlepszych seriali, nie wiem jak można sie do aktorstwa przyczepić ? tylko nie rozumiem dlatego tak daleko na tej liście top seriali ;/

ocenił(a) serial na 9
marikasecret

To, że Ciebie nie interesuje, co działo się "dwa tysiące lat temu", nie oznacza, że sam serial jest zły. Jeśli nie lubisz historii to czemu w ogóle go oglądałeś?
Moim zdaniem to jeden z niewielu naprawdę dobrych seriali o starożytności. Dlaczego? Bo nie pokazuje Rzymu takim, jakim go widzi Hollywood (piękne kobiety, szlachetni wojownicy, historia miłosna i polityczna z oczywistym happy endem etc.) ani jakim my chcielibyśmy go widzieć (nawiązanie do czasów dzisiejszych, triumf dobra i miłosierdzia itd.), ale jakim go pojmowali ludzie z tamtych czasów - z ich mentalnością, podejściem do spraw honoru, pracy, miłości, niewolnictwa... to naprawdę najmocniejsza strona serialu.
Szkoda że go uważasz za nudny zważywszy na wysiłek jaki włożono w nieskończoną ilość coraz to nowych wątków, intryg itp, właśnie dla osób które nie znają i nie pasjonują się antykiem. A co do aktortwa to zgadzam się z przedmówcą że naprawdę nie można mieć nic do zarzucenia. Z wyjąkiem paru osób (Oktawian - ten z II części <Simon Woods> - niestety) jest naprawdę świetne - od nobilów po poganiaczy niewolników. Dla Cycerona to chyba rola życia.

ocenił(a) serial na 8
marikasecret

Jeśli to prowokacja, to nawet całkiem zabawna ;) Jeśli na serio, to autorka posta jest chyba kompletną kretynką...

ailouros, co masz konkretnie na myśli krytykując rolę Simona Woodsa (Oktawian)? Bo według mnie był rewelacyjny.

ocenił(a) serial na 9
Dwight_

Jak dla mnie grał sztucznie. Prawda, że Oktawian miał być postacią dumną, wyniosłą, z zasady nie okazującą uczuć (zwłaszcza w kontraście do wybuchowego Antoniusza), ale to nie znaczy, że przez większość czasu powinien mieć kamienną twarz z ledwie paroma grymasami w najmniej przewidzianych momentach. Odniosłam, że Woods tak naprawdę nie miał pojęcia o postaci, którą grał, albo też między reżyserem, scenarzystami itd. toczyły się tak zacięte spory o przedstawienie Oktawiana, że chłopak zupełnie się pogubił.
Może nie byłoby to tak wyraźne, gdyby nie kontrast z grą Maxa Pirkinsa (Oktawiusz - I sezon), która to rzeczywiście zasługuje na mino rewelacyjnej. Stworzony przez niego przyszły Oktawian (a propos - śmieszy mnie to polskie tłumaczenie: Oktawian - jak był dzieckiem, Oktawiusz - po adopcji - skoro po łacinie jest na odwrót ;) był dokładnie taki, jakiego sobie wyobrażałam, a nawet bardziej prawdopodobny - patrzący z ukosa, milczący, ze ściągniętymi brwiami - inteligentny, przebiegły, budzący zarówno szacunek, grozę, jak i fascynację (bo chyba trudno mówić o sympatii ;). Naprawdę wielkie brawa dla Pirkinsa!!! Szkoda, że go nie zostawili w II części - drobna nieścisłość wiekowa byłaby niczym w porównaniu z niesmakiem, jaki pozostawia Woods...

ocenił(a) serial na 8
ailouros

Auc, auć, ależ mocne słowa ;) Muszę stanowczo zaprotestować. Uważam, że Woods zagrał znakomicie, co więcej - jego Oktawian jest właśnie logiczną kontynuacją tego, co pokazał Pirkis, który też przecież miał przez większość czasu kamienną twarz, nie okazywał emocji itd. Taki miał być Oktawian i takim go przedstawili obaj aktorzy - jako człowieka zimnego, całkowicie pozbawionego uczuć, a przez to trochę nieludzkiego. Może dlatego gra Woodsa wydaje ci się sztuczna, twórcy chcieli go chyba przedstawić właśnie jako taką postać posągową - on jest przecież jak wyciosany z marmuru - zapewne też po to, by podkreślić jego wyjątkowość. Jego całkowita bezduszność jest przerażająca i fascynująca zarazem, jak napisałaś. Bo dla mnie Oktawian Woodsa istotnie był fascynujący - patrząc na niego trudno odgadnąć, o czym myśli, co kryje się za tym beznamiętnym wzrokiem psychopaty. I jeszcze jedno - to jest Oktawian, jakiego sobie zawsze wyobrażałem - człowiek bezwzględny, o wielkiej, nienasyconej ambicji i niesamowitej inteligencji, który potrafi osiągnąć każdy cel, jaki sobie postawi. To był według mnie najwybitniejszy władca w historii Rzymu i Woods to doskonale oddał. Jego wątek to w ogóle były najlepsze fragmenty II sezonu.

ocenił(a) serial na 8
Dwight_

<Uważam, że Woods zagrał znakomicie, co więcej - jego Oktawian jest właśnie logiczną kontynuacją tego, co pokazał Pirkis, który też przecież miał przez większość czasu kamienną twarz, nie okazywał emocji itd. Taki miał być Oktawian i takim go przedstawili obaj aktorzy - jako człowieka zimnego, całkowicie pozbawionego uczuć, a przez to trochę nieludzkiego.>

Nie zgodzę się. Oktawian w wykonaniu MP wcale nie wydawał mi się ani całkowicie pozbawiony uczuć any nieludzki. Owszem, wyczuwało się w nim chłód i opanowanie niepokojące u osoby tak młodej, był chłopcem o duszy i umyśle doświadczonego starca, ale to nie wszystko. Na swój kaleki sposób kochał siostrę, zależało mu na matce i jej akceptacji. Nie przypominasz sobie bezradności i oddania z jakim przytulił się do Oktawii przed swoim wyjazdem do Galii? Jedna z moich ulubionych scen. Była w nim również nieśmiałość i kompleksy nieobce każdemu normalnemu człowiekowi. Inna scena, która zapadła mi w pamięć- konfrontacja z Vorenusem i Cezarem na uczcie w domu Atii, kiedy wyraźnie widać jego autentyczną troskę i lojalność wobec Pullo, naiwność i zagorzałość nastolatka w chwili rozmowy z Cezarem, kiedy usiłuje przeniknąć wyrachowanie stryja. To wszystko- błyskotliwy umysł, determinacje, ambicje, chłód, lojalność wobec najbliższych, kompleksy i frustracje nastolatka- Pirkis zagrał perfekcyjnie. Woods w porównaniu z nim przypominał robota, zbyt skoncentrowanego na tym, żeby nie mrugnąć, aby spróbować zagrać cokolwiek więcej.

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem, więc spróbuję to wyjaśnić. Owszem, młody Oktawian nie jest tak nieludzki jak jego starszy odpowiednik, ale obie kreacje się uzupełniają i tworzą całkiem spójny portret. Jedna jest kontynuacją drugiej, choć oczywiście dorosły Oktawian jest trochę inny, bo zmieniony przez czas, przez swoje doświadczenia, które uczyniły go jeszcze bardziej bezwzględnym, zamkniętym w sobie i wyniosłym. Ale obserwując młodego Oktawiana mogę sobie wyobrazić na kogo wyrośnie i odwrotnie - kiedy widzę Oktawiana w wykonaniu Woodsa, wiem skąd się wziął: zawsze nad wiek poważny i dojrzały, niezwykle wyrachowany, do czego poniekąd zmusiło go życie i otoczenie w jakim wzrastał, a poniekąd wynikało to z jego charakteru. Owszem, pamiętam te sceny, o których piszesz. Ale pamiętam też dobrze inne - kiedy odbity przez Pullo i Vorenusa z rąk porywaczy, z zimną krwią zatłukł na śmierć jednego z nich. Pamiętam torturowanie i morderstwo Evandera. Pamiętam jak przespał się ze swoją siostrą wiedząc, że robi to ona tylko po to, by wyciągnąć z niego sekret Cezara i nie zamierzając go wcale zdradzać. Już te momenty pokazywały, że nie jest "normalnym" chłopcem. Dorosły Oktawian to kontynuacja tej charakterystyki. Odpadają frustracje nastolatka, odpada bezradność i niepewność a także porywczość, jakie mogły mu towarzyszyć za szczenięcych lat. Przecież teraz Oktawian jest mężczyzną, wodzem mającym za sobą lojalną armię, wie czego chce i jest zdeterminowany to osiągnąć.

ocenił(a) serial na 8
Dwight_

Ale Oktawian (August) był nie tylko wyrachowanym politykiem i bezwględnym przywódcą. Był również człowiekiem, który przyniósł Rzymowi wiele lat pokoju i harmonii po kilkudziesięciu latach krwawych wojen domowych. Był subtelnym erudytą i intelektualistą, człowiekiem któremu przypisuje się niewątpliwy autorytet, klasę, umysł i rozsąsek ( uwielbiam jego sarkastyczne "Wolałbym być świnią w domu Heroda, niż jego synem" po tym jak ten ostatni zwrócił sie do niego z prośbą o skazanie na śmierć kolejnego potomka). Tymczasem w wykonaniu Woodsa jest on dziwolągiem, który nie mruga i lubi sex sado-maso.

Ktoś to fajnie ujął na jakiś zagranicznym forum. Młody Oktawian patrzył i widział ludzi. Dorosły spogląda poprzez nich cały czas kalkulując jak zrobić z nich najlepszy użytek.

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

A zatem dyskusja o serialu przerodziła się w dyskusję o Oktawianie i grających go aktorach ;)
Niemal w całości zgadzam się z Aryą, zwłaszcza co do roli Pirkisa. Jego Oktawiusz to chłopiec nad wiek inteligentny i nad wiek rozumiejący otaczającą go politykę. Przypłaca to wyobcowaniem, wieczną innością wobec świata. Zagłębiona w rzeczywistości, przesiąknięta jej intrygami Atia, ma go za odmieńca, którego trzeba uczyć życia. Stąd Oktawiana bardziej ciągnie ku siostrze i osobie takiej jak Pullo, które wydają mu się naturalne i wbrew wszelkim pozorom pełne szczerej dobroci. Od polityki także stara się Oktawian uciec (trochę jak Michael Corleone od mafii – przepraszam za daleko idące porównanie;), choć ta nieustannie go kusi. Usiłuje przekonać sam siebie, że jego powołaniem jest nauka i poezja, ale prawda o tym, że w rzeczywistości stworzony został do bezwzględnej polityki, daje o sobie znać na każdym kroku – choćby w krwawych scenach typu zabicie Gala czy torturowanie Evandera.
Oktawiusz istotnie potrafi przeniknąć niemal każdy umysł, nawet tak na pozór złożony, jak Cezara. Stąd doskonale zdaje sobie sprawę z jego obłudy (przepraszam wszystkich miłośników Cezara – ja się do nich nie zaliczam) i potrafi się jej sprzeciwić gdy chodzi mu o bliską osobę (w tym wypadku Pulla). Tak znamienny jest ironiczny uśmiech w chwili, gdy jako kapłan przygotowuje Cezara do triumfu! Cezar z kolei widzi w Oktawianie samego siebie sprzed wielu lat, stąd nieustannie kusi go polityką, zapraszając do rozmów i zmuszając do zadawania inteligentnych pytań. Nawet niezamierzone ujawnienie chłopcu epilepsji, staje się dla Oktawiusza ostrzeżeniem o cierpieniach, ucieczkach i kłamstwach, z jakimi zawsze wiąże się najwyższa polityka. Pierwszym wyraźnym krokiem ku uczynieniu Oktawiusza swym następcą –a w przypadku przedwczesnej śmierci nawet zastępcą- jest mianowanie go pontyfikiem (kapłanem), identycznie jak Cezar, gdy zaczynał własną karierę. Testament Cezara stał się dla Oktawiana nie tyle nagrodą czy zachętą, jak wyraźnym nakazem, był młody chłopiec porzucił poezję dla polityki, do której ma talent w znacznie większym stopniu, niż sobie z tego zdaje sprawę. Oktawian zrozumiał aluzję – bez wahania wypłacił ludowi pieniądze i jak to ironicznie w serialu stwierdziła Oktawia – „zaczął się bawić w wojsko”. Oczywiście wespół z Agryppą – wiedział bowiem doskonale, że jedynym talentem, którego po Cezarze nie odziedziczył, jest talent wojskowy.
Cała ta złożona i jak się wydaje, postępująca ku oczywistemu celowi– czyli objęciu jedynowładztwa, ponad 40-letnich rządów, będących czasem szczytowego (moim zdaniem nawet bardziej niż za „złotego” wieku Antoninów) rozwoju Rzymu - historia małego wybitnego chłopca, zostaje nagle zdruzgotana, gdy do kadru wdziera się nowy Oktawian w wykonaniu Woodsa. Sama gra razi najbardziej – Woods jest aż do śmieszności sztywny, mruga nerwowo itd – ale przede wszystkim pozostawia smętne wrażenie, że Oktawian tak naprawdę był psychopatą – może genialnym, ale psychopatą. A to nieprawda. Może Arya nieco tu przesadza w pozytywnej ocenie Oktawiana – wojny wewnętrzne skończyły się siłą rzeczy, tak jak skończyłyby się za Cezara, gdyby nie zginął – a zewnętrzne trwały przez CAŁY okres panowania Oktawiana, ale nie ma wątpliwości, że jego rządy przyniosły imperium stabilizację polityczną, zahamowały samowolę nobilów i były przykładem administracyjnego geniuszu. Wprawdzie dobrych władców lepiej nie oceniać jako ludzi (bo dobry władca prawie nigdy nie jest uczciwym i porządnym człowiekiem – weźmy chociaż naszego Kazimierza Wielkiego – i na odwrót), ale psychopata ukazany przez Woodsa po prostu nie byłby w stanie racjonalnie rządzić imperium!
Widzieliście może znacznie starszy serial o Rzymie – „Ja, Klaudiusz”? Tam August jest ukazany zupełnie inaczej – jako poczciwy, kochający rodzinę staruszek, ale też rozsądny polityk i władca. Wprawdzie jest to w moim odczuciu za idealny wizerunek pierwszego imperatora Rzymu, ale mimo wszystko bardziej prawdopodobny niż ten, którego stworzył Woods. I myślę że takiego właśnie – wespół z kreacją Pirkisa – warto zapamiętać.

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Arya, ja zdaję sobie sprawę, że Oktawian był bardziej złożoną postacią niż to ukazali twórcy serialu i miał oczywiście liczne zalety. Sam napisałem, że uważam go za najwybitniejszego władcę w historii Rzymu i zapewne nie byłby nim, gdyby był tylko bezwzględnym, zimnym sukinsynem (choć te cechy zapewne mu w tym znacznie pomogły). Był to niewątpliwie człowiek wielkiego formatu, intelektualista. To przecież pokazuje też I sezon. Jednak druga seria koncentruje się na jego dojściu do władzy, w związku z czym nie ma tu za wiele miejsca na poszerzenie charakterystyki Oktawiana. Tym bardziej, że nie jest on tu głównym bohaterem, nie ma więc za wiele możliwości pokazania go od wielu różnych stron. W związku z czym twórcy skupili się na tych aspektach, które mają znaczenie dla opowiedzianej w filmie historii.
Co jest jednak istotne, to że Woods pokazał wyjątkowość swojego bohatera. Można ją oczywiście różnie odbierać. Dla ciebie jest "dziwolągiem, który nie mruga", ale dla mnie Oktawian w interpretacji Woodsa jest takim trochę "übermenschem". Jego androgyniczna uroda, oszczędna gestykulacja, sposób wysławiania się - wszystko to czyni z niego "istotę" doskonalszą od pozostałych bohaterów serialu. Może w twoim odczuciu jest to odpychające, ale myślę, że jest to wizerunek w pewnym sensie symboliczny - Oktawian jest wszak zwiastunem nowych, lepszych czasów; nowego, doskonalszego władcy. Patrząc na niego, wiem że ten człowiek uczyni z Rzymu potęgę.


ailouros, pisałem już w poprzednim poście o tym porównywaniu Oktawiana w wykonaniu Pirkisa i tego w interpretacji Woodsa. Oczekiwanie, że dorosły Oktawian będzie dokładną kopią Oktawiana-chłopca, jest pozbawione podstaw choćby z racji oczywistego faktu, że ludzie się zmieniają :) Oktawian Woodsa jest więc wciąż (bo jednak mamy do czynienia z pewną kontynuacją tej postaci z I sezonu) człowiekiem inteligentnym, ale chłodnym, zamkniętym w sobie, kalkulującym rzeczywistość wokół niego. Jednak jest już bardziej zdystansowany i pozbawiony tych młodzieńczych emocji. Ma pewien bagaż doświadczeń, jest już zahartowany, a także świadom celu - nie ucieka od polityki, tylko przyjmuje swoje "powołanie". Twoje porównanie do Michaela Corleone jest trafne i w związku z czym idźmy tym tropem. Przecież Michael, dopóki opierał się tej kuszącej go mafii, też był bardziej pozytywną postacią. Kiedy mafia go w końcu wciąga, staje się bezwzględny, zimny i wyrachowany. W zasadzie jest człowiekiem wewnętrznie obumarłym. Podobnie jak Oktawian. Myślę, że ta scena sado-maso, która niektórych razi, też nie jest tu wetknięta bez powodu. Pokazuje właśnie, że temu człowiekowi obce są normalne międzyludzkie relacje, że nie potrafi okazywać uczuć.
Jeśli chodzi o tą scenę przygotowywania Cezara do triumfu, to ja nie widziałem tam ironii. Myślę, że Oktawian szczerze podziwiał swego wuja i to przede wszystkim z tego uśmiechu można odczytać. I chyba ten bezgraniczny podziw dla Cezara sprawił, że po jego śmierci przyjął jego wolę i zdecydował się kontynuować i skończyć to, co on zaczął. No a przy tym był wszak człowiekiem o wielkiej ambicji.
Co do tego, że Oktawian nie byłby w stanie rządzić imperium gdyby był psychopatą, pełna zgoda. Ale pisałem już wyżej, że serial pokazuje przecież jego dojście do władzy, a nie same rządy. Gdyby obejmował także jego panowanie, na pewno znalazłoby się tam miejsce na pokazanie bardziej ludzkiego oblicza Oktawiana. Ale rzeczywistość filmu rządzi się swoimi prawami. A ten film(serial) opowiada o człowieku, który z bezwzględnością dąży do celu jakim jest zdobycie władzy absolutnej. I w tym świetle taki wizerunek Oktawiana, jaki pokazano w "Rzymie" jest bardziej prawdopodobny niż "poczciwy, kochający rodzinę staruszek ale też rozsądny polityk i władca." Na tego drugiego przyjdzie czas później. Ale żeby osiągnąć cel, musiał być twardy, bezlitosny i wredny ;)

A tak na marginesie, to zetknąłem się gdzieś z opinią, że według niektórych historyków Oktawian miał jednak pewne socjopatyczne zapędy. Nie wiem, ile w tym prawdy, może ty i Arya wiecie coś o tym bliżej. W każdym razie, być może twórcy serialu zainspirowali się tymi właśnie teoriami.

ocenił(a) serial na 8
Dwight_

Problem w tym, że ja nie postrzegałam Oktawiana w wykonaniu Woodsa jako osobnika wybitnie inteligentnego. W spojrzeniu Pirkisa było coś takiego, że człowiek miał wrażenie iż widzi obracające się w jego głowie tryby, pracujące non stop. Pamiętam scenę z pierwszego odcinka gdy tłumaczy Vorenusowi/Pullo sytuację polityczną po śmierci Julii. Lucjusz marszczy brwi i coś tam chyba jarzy, natomiast spojrzenie Tytusa wyraża absolutną pustkę. Elokwencja tego 11 latka kompletnie przerosła dwóch prostych mężczyzn. Woods po prostu gapił się przed siebie pustym wzrokiem i nawet jego 15-letnia żona była w stanie przejżeć jego motywy, a Tytus Pullo- średnio lotny żolnierz- wyprowadzić w pole i okpić.
Moim zdaniem scenarzyści w 2 serii nie popisali się z wieloma postaciami. Aktorzy grający Agryppę i Mecenasa byli nieźle dobrani (zwłaszcza Mecenas) ale obaj zostali wciśnięci w kliszę "zakochany kundel&podstępna szuja" w której trudno się było dopatrzyć wybitnego wodza i inżyniera oraz wyrafinowanego dyplomaty. Livia, obok Olimpias, Julii Domny i Galii Placydii, jedna z najbardziej fascynujących kobiet świata helleńsko/łacińskiego, zredukowana do roli nieletniej wywłoki z twarzą jak Gollum. Średnio to wypadło w porównaniu z 1 serią, gdzie wszystkie postaci wypadły interesująco, może z wyjątkiem Katona.

ocenił(a) serial na 8
Arya_2

Cóż, inteligencja samego Oktawiana nie wyklucza chyba automatycznie inteligencji innych osób. No dobrze, Liwia przejrzała jego motywy - i czego to dowodzi? W końcu jakoś specjalnie się z nimi nie krył, a Liwia nie była przecież głupią dziunią, choć z pozoru mogła się taka wydawać. W rzeczywistości była jednak cwaną bestyjką, która dobrze wiedziała czego chce. A skoro już przy niej jesteśmy, to akurat nie mam nic do zarzucenia filmowej Liwii, bo to fajna postać i wielka szkoda, że tak mało wykorzystana. Fajnie do siebie z Oktawianem pasowali ;)
To już prędzej czepiałbym się scenarzystów właśnie za dziwną metamorfozę Pulla, który nagle nie wiedzieć czemu zrobił się w II sezonie rozsądnym, inteligentnym, spokojnym człowiekiem. Choć akurat wyprowadzenie Oktawiana w pole nie wymagało specjalnej lotności - ot, po prostu wykorzystał fakt, że był jedną z niewielu osób, którym Oktawian ufał i perfidnie go okłamał, mówiąc wprost. Zgodzę się natomiast co do Agryppy - szkoda, że zamiast bardziej podkreślić niezwykłe talenty tego człowieka i rolę, jaką odegrał w zbudowaniu imperium Oktawiana, twórcy woleli zrobić z niego taką ciepłą kluchę, robiącą krowie oczy do Oktawii...
A co do tego, że Oktawian był inteligentny, nie mam najmniejszej wątpliwości. Popatrz choćby na to jak wykiwał Cycerona i podporządkował sobie senat. Później ma miejsce na pewno moralnie ohydna, ale politycznie bardzo dobra decyzja o wymordowaniu rzeczywistych bądź potencjalnych przeciwników nowego konsula, co skutecznie i szybko uspokoiło sytuację wewnętrzną i jednocześnie pozwoliło podreperować skarbiec zagrabionymi majątkami nieszczęśników. Popatrz też jak Oktawian mistrzowsko wpuścił w kanał Antoniusza - jednym posunięciem pozbył się największego konkurenta do władzy i przejął kontrolę nad bogatym Egiptem. Jego umiejętność natychmiastowego i trafnego reagowania na zmieniającą się sytuację, umiejętność dobierania sobie właściwych współpracowników - to też świadczy o przenikliwości i inteligencji.

ocenił(a) serial na 9
Dwight_

Nie macie wrażenia, że za bardzo odeszliśmy od serialu w stronę historii? ;) W końcu jest on z nią powiązany bardzo luźno. I całe szczęście – dość już odkrywczych filmów słowem nie odchodzących od historii - o której tak naprawdę nie mamy pojęcia. Dlatego może zamiast rozmawiać o podobieństwach określonych postaci do rzeczywistych skupmy się na ich „sensowności” w samym serialu? ;)

Spójrzmy choćby na owego Agryppę. Oczywiście macie rację – nie takim go sobie wyobrażamy i nie taki był z pewnością – ale zwróćmy uwagę, że nie była to postać łatwa do wykreowania. Pierwsza część serialu była swobodną wariacją na temat historii – moim zdaniem genialnie zamkniętą w ramy dwóch opowieści tj. o Cezarze (i jego otoczeniu) oraz o Vorenusie i Pullo. Stąd mamy konflikt między dwiema intrygantkami, Atią i Serwilią, historię nagłej kariery Vorenusa, wątek Niobe, Brutusa, Oktawii itd. – mające się nijak do historii, ale w serialu tworzące spójną całość. W części drugiej albo scenarzystom zabrakło tej fantazji, albo postanowili mimo wszystko ściślej trzymać się historii – stąd postać Atii i jej romans z Antoniuszem jest właściwie jedynym poważnym uchyleniem od historii (powtarzam: poważnym; mniej znaczących jest oczywiście sporo). Myślę, że stąd wynika pewne ograniczenie w „barwności” postaci: połączenie historii i wcześniej przyjętej osi powoduje, że ciężko dopasować do tego już istniejące (tj. w pierwszej części) oraz całkiem nowe osoby wraz z ich wzajemnymi powiązaniami. Dodanie Agryppie jakiejś ważnej funkcji wprowadziłoby za wielki chaos. Uczynienie z niego wiernego przyjaciela Oktawiana na wzór tego, jakim był Pullo dla Vorenusa, było wykluczone przez charakter Oktawiana ;) Gdyby natomiast pozostawiono mu rolę wielkiego męża stanu i świetnego dowódcy to cóż... widzielibyśmy go w kadrze może trzy-cztery razy, a scenarzystom słusznie zależało na tym, by postać ta została zapamiętana. Wątek romansu z Oktawią, a zwłaszcza jego rozwiązanie miało świadczyć o tym, że Agryppa był jednym z niewielu szlachetnych osób w całej tej historii i stuprocentowo wiernym wobec Oktawiana. Chociaż przyznam, że nie wyszło to twórcom serialu zbyt trafnie...
Do Mecenasa nie mam większych zastrzeżeń. Był sprytny, chciwy i wredny. Lubił się zabawić. Korzystał z życia. Jak każdy młody Rzymianin, który miał majątek i władzę. Ale to nie znaczy, że gdy ochłonie z młodzieńczego hedonizmu, nie stanie się słusznie zapamiętanym przez historię propagatorem sztuki, wpierającym największe talenty tamtych czasów z Horacym na czele.
Co do Tytusa Pullo... cóż. Myślę, że zmiana w jego charakterze i inteligencji była konieczna. Vorenus stał się poprzez rozliczne tragedie postacią doskonalszą, bo mniej idealną, mniej papierkową. Jednak strata jego jako ostoi moralności, honoru i zasad prawdziwego Rzymianina (chociaż nie oszukujmy się – Rzymianina takiego, jakim chcielibyśmy go widzieć) spowodowała, że powstała w tej opowieści pustka, którą mogła zapełnić dopiero metamorfoza Tytusa Pullo. Vorenus jest już postacią tragiczną. Nadal najbardziej pozytywną, pozytywną jednak w sposób smutny. To już nie ten sam Vorenus, który daruje wolność Pompejuszowi, ratuje przyjaciela na arenie, a wobec żony jest nieskazitelnie wierny. Już nie widzimy jego błyskotliwej kariery, już nie cieszymy się na myśl o tym, jak wróci do domu, przytuli córki i powie Niobe, że został senatorem. Przez niemal całą drugą serię jest tylko ponurym przywódcą bandytów z Awentynu. Nawet jeśli w głębi jest nadal najlepszą postacią serialu (kocha dzieci nad życie, do końca wierny wobec przyjaciela, ubogiemu ludowi rozdaje żywność) – to nie wystarcza już, byśmy mogli w nim pokładać całą sympatię. Kieruje się ona teraz w stronę Pullo. Jesteśmy z nim, kiedy mimo niedawnej kłótni pędzi co tchu pod Mutinę, by powiedzieć przyjacielowi o tym, że jego dzieci żyją. Idealny mąż, a jednak potrafi podnieść się z tragedii i żyć dalej. Taka postać jest w tym serialu konieczna.

Natomiast co do naszego Oktawiana... o tym, żeby był socjopatą nie słyszałam i wątpię. Historycy twierdzą różne rzeczy, bo każdy musi w swej ulubionej postaci odnaleźć coś nowego ;) Takie zaburzenia mogą mieć różni geniusze, ale raczej nie człowiek, który stał się pierwszym jedynowładcą w dziejach największego imperium tamtych czasów. Myślę, że po prostu gardził tłumem, ludźmi, a że lubił się wywyższać ponad innych, nie z wszystkimi potrafił się porozumieć.
Ale jak już pisałam, zostawmy prawdziwego Oktawiana prawdziwej historii. Że był jednym z największych władców w dziejach dowiadujemy się z serialu i ku temu zmierza cały drugi sezon. Ale masz rację, Dwight, widzimy go przede wszystkim w jego drodze ku władzy, nie na jej szczycie. Był chłodny, bezwzględny i pozbawiony skrupułów. Tak, ludzie się zmieniają. Niemniej jednak zgadzam się całkowicie z Aryą, że we wzroku Woodsa nie widać tej podstawowej cechy Oktawiana, jaką była inteligencja. Spójrzmy choćby na scenę, w której Oktawian mówi do Liwii, że będzie ją bił, bo sprawia mu to rozkosz. W tym momencie myślę że większość widzów, które czuły do niego coś w rodzaju szacunku, straciły go zupełnie. Woods zagrał ten fragment jak zaślepiony psychopata – jak dla mnie ideał Kaliguli. A przecież gdyby ten sam moment odegrał Pirkis albo Pacino dopiero co opuściwszy plan drugiego „Ojca chrzestnego” – Oktawian pokazałby się nam jako postać bezwzględna, pozbawiona serca i sumienia, ale nie rozumu! A koniec następnej sceny – kiedy Oktawian proponuje Liwii faszerowanego kwiczoła – miał być w zamierzeniu zabawny: i taki by był, gdyby Woods zagrał go naturalnie: dumnie, ale z lekkim uśmiechem: ot, jak męski odpowiednik wyniosłej, ale nie pozbawionej emocji Serwilii. Ujrzelibyśmy wówczas chłodnego i bezwzględnego człowieka – naprawdę pozbawionego emocji! – upartego w swoich zamierzeniach. Taki człowiek nadaje się na cesarza – stwierdzilibyśmy ostatecznie. Sztywny i sztuczny Woods robi na nas wrażenie cyborga, psychopaty, „ideału zła”, tak, iż wbrew historii spodziewamy się, że celem opowieści będzie nie osadzenie go na tronie, ale unicestwienie!

ocenił(a) serial na 8
ailouros

Heh ailkouros, nasze poglądy na serial są zdumiewająco podobne ;-)
Całkowicie zgadzam się co do Vorenusa, jak dla mnie sposób w jaki go przedstawiono w 2 serii był kolejnym rozczarowaniem. W pierwszym sezonie jego postać była nakreślona bardzo subtelnie a zarazem wyraziście, każdy odcinek powoli odsłaniał kolejną prawdę o jego charakterze i w końcu wydawało się czymś oczywistym, że ten pozornie zimny, surowy, zamknięty w sobie człowiek jest kochającym mężem i ojcem oraz oddanym przyjacielem. Aktor, który go grał, ma w sobie jakąś wrodzoną godność, a przy tym jest to godność prostego mężczyzny, więc człowiek nie był narażony na koszmar ala Jonna D'arc w wykonaniu Milli Jovowich udającej prostą wieśniaczkę w chodakach.
Jego prawość i determinacja pozostania wiernym zasadom była odświeżająca w świecie gdzie wszystko można było kupić i sprzedać. Więc kiedy w 2 serii przeszedł metamorfozę i zmutował się w odurzonego opium "Syna Hadesa" zawiadującego burdelem, byłam kompletnie zniesmaczona. Ten nowy rys tak zupełnie nie pasował do jego postaci, że chwilami zastanawiałam się co scenarzyści wąchali.
Co do Pulla- nie miał facet wyjścia, musiał dojrzeć kiedy jego przyjaciel prawie postradał zmysły. Zresztą moim zdaniem jego postać wcale nie była sympatyczniejsza w tej 2 serii. Sceny z Cycero w 6 odcinku i z Gają w odcinku 7 i 9 były zwyczajnie niesmaczne. Pullo z 1 serii niemal oszalał z wyrzutów sumienia po uśmierceniu ukochanego Eirene, w 2 po egzekucji Cycero radośnie pobiegł na piknik a ciało Gai bez mrugnięcia okiem cisnął w rynsztok.
Już to chyba gdzieś mówiłam, ale jedyne dwie postaci jakie moim zdaniem wypadły lepiej w 2 serii, to Oktawia i Cycero. Ta pierwsza z irytującej gęsi wyrosła na dzielną młodą kobietę, Cycero dość pobieżnie nakreślony w 1 sezonie, w 2 okazał się tak interesujący, że można tylko żałować iż zniknął już w 6 odcinku.

Co do Oktawiana jako socjopaty- wątpię. Ktoś taki nie byłby w stanie pozostawić imperium w fazie prawdziwego rozkwitu. Wszyscy cesarze o psychopatycznych zapędach - Kommodus, Neron, Heliogabal czy Karakalla - doprowadzili je do ruiny i bardzo marnie skończyli.

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

Cieszę się ;)
Natomiast co do Vorenusa... początkowo też byłam zaskoczona jego metamorfozą w „Syna Hadesa”, ale po pewnym czasie doszłam do wniosku, że była ona mimo wszystko konieczna. Vorenus tak bardzo kochał rodzinę i honor (który stracił nie obroniwszy Cezara), że któreś z tych dwóch rozwiązań musiało mieć miejsce: samobójstwo albo szaleństwo. Na szczęście pierwsze było wykluczone ze względu na kontynuację serii :) wobec tego pozostało drugie. Ciężko było to przełknąć, ale stało się: szanowany przez ludzi ze wszystkich sfer, przedstawiany na ściennych malowidłach jako ludowy bohater Vorenus stał się budzącym grozę przywódcą „Klubu Awentyńskiego”. Wada serialu jest inna: skoro jego twórcy byli na tyle pomysłowi, by niemal z dnia na dzień z człowieka nie wiedzącego czym wykarmić rodzinę uczynili rzymskiego senatora, było dla mnie oczywiste, że jak tylko odnajdzie dzieci (lub przynajmniej dowie się, że żyją – nie masz czasem wrażenia że znalazł je za szybko, za łatwo, i tak jakoś... mało efektownie?) porzuci ową maskę rodem z Hadesu i z piekła powróci znów na ziemię. Zwłaszcza, że jako zaufany Antoniusza, człowiek, który ocalił życie Oktawianowi, bywalec pałacu Atii i zacięty wróg Brutusa (jako zabójcy Cezara) i Serwilii (w końcu to przez nią zginęła Niobe, choć on do końca o tym nie wiedział), przy nieustannych walkach między nimi, trójwładzy (chociaż oczywiście, de facto, dwuwładzy) itp. miał naprawdę niezmierne możliwości nowych przygód, karier, awansu i upadków. A tu nic. Oszalał, w powstałej z błahej przyczyny sprzeczki mało nie zabił w gniewie Pullo, któremu dawniej dochowywał wierności nawet w najmniej „korzystnych” sytuacjach, a odnalazłszy dzieci nie zmienił się prawie wcale. Przecież żył w świadomości, że go kochają! Antoniusz i Oktawian ufali mu nadal. Powinien być nareszcie szczęśliwy. A mimo to powrócił do swojej awentyńskiej „dziupli”, dalej przewodził rzezimieszkom i prostytutkom, a nade wszystko z niezachwianą bezwzględnością brał udział w zabijaniu dziesiątek ludzi podczas proskrypcji! To było już nie tylko nudne, ale po prostu smutne i niesmaczne. Jeśli zakaz grabieży domu Cycerona „dla okazania szacunku” miał być wg scenarzystów dowodem na resztki moralności Vorenusa, to tak jak Ty srodze się zawiodłam na umiejętnościach i fantazji twórców filmu.

Natomiast mam nieco inne zdanie co do pozytywów Tytusa Pullo. Chociaż w drugiej części prawie nie walczył, to jednak był on przede wszystkim żołnierzem. Zupełnie innym niż Vorenus, bo nie zastanawiał się kogo, jak, po co i ile ludzi zabija. Pamiętasz przecież, że jeszcze w pierwszej części jedynie po lekkim wahaniu przyjął propozycję Erastesa. Vorenus przyjął ją nie wiedząc, czym naprawdę jest służba dla tego zbrodniarza. Kiedy się wreszcie dowiedział, odrzucił ją, chociaż oprócz siebie, miał jeszcze na utrzymaniu całą rodzinę. Pullo moim zdaniem nie miał wyrzutów sumienia z powodu zabójstwa niewinnego niewolnika, ale przede wszystkim tego, że – jak się wydawało – stracił Eirene na zawsze; nawet jeśli prosił potem bogów o przebaczenie, to jak sądzę, nie dlatego, że zabił chłopca, ale że sprawił niewymowny ból ukochanej. Zabójstwo Cycerona było dla niego normalnym rozkazem – przecież nawet go nie znał osobiście. Skoro rzymscy żołnierze nie mieli najmniejszych obiekcji przed okrutnym zabijaniem swoich rodaków, znajomych, sąsiadów, a może nawet dawnych przyjaciół podczas bitwy między Antoniuszem a Hirtiusem i Pansą pod Mutiną, to czemużby ideał żołnierza, taki Tytus Pullo który pytał: „Nie rozumiem czemu [nie godzi się kupczyć Pompejuszem Wielkim]?”, miałby mieć jakiekolwiek wyrzuty przed zabójstwem politycznego wroga swoich dowódców, Cycerona. A sama ta scena była jak dla mnie bardziej papierkowa niż niesmaczna... odważny Cyceron, szlachetny Pullo, wierny do końca niewolnik... no nie przesadzajmy, nie takie były te czasy ;) bardziej „prawdziwa” była już ta scena z Gają, choć oczywiście masz rację, że trudno było ją wytrzymać do końca...

Co do samego Cycerona i Oktawii, zgadzam się w zupełności. Podobnie co do cesarzy-psychopatów. Może z wyjątkiem Nerona. Nie był on złym człowiekiem, ani tak szalonym, jak go przedstawiają. Nie nadawał się do rządzenia, po prostu. A polityczne machinacje, obłuda, zabójstwa – których najpierw był świadkiem, potem uczestnikiem, a w końcu zleceniodawcą – zniszczyły go zupełnie. Nie zapominajmy że to właśnie on, kiedy miał podpisać pierwszy w życiu wyrok śmierci, wyrzekł słynne słowa: „Chciałbym w tym momencie nie umieć pisać.”

ocenił(a) serial na 8
ailouros

No i widzę że znowu zgadzamy się w większości spraw. Telepatia jakaś?;-)

<Wada serialu jest inna: skoro jego twórcy byli na tyle pomysłowi, by niemal z dnia na dzień z człowieka nie wiedzącego czym wykarmić rodzinę uczynili rzymskiego senatora, było dla mnie oczywiste, że jak tylko odnajdzie dzieci (lub przynajmniej dowie się, że żyją – nie masz czasem wrażenia że znalazł je za szybko, za łatwo, i tak jakoś... mało efektownie?) porzuci ową maskę rodem z Hadesu i z piekła powróci znów na ziemię.>

Totalnie się zgadzam, może tylko trochę inaczej patrzę na motyw odnalezienia dzieci. Owszem, stało się to nieco zbyt szybko i zbyt łatwo (fajnie wiedzieć że dwóch rosłych facetów mogło sobie wtargnąć do obozu handlarzy niewolników o każdej porze dnia i nocy, napleść bzdur, warknąć i bezpiecznie się ewakuować zabierając z sobą kogo im się podoba) ale sama scena spotkania z dziećmi zrobiła na mnie dość silne wrażenie, jedna z nielicznych w 2 serii jaka naprawdę mnie poruszyła, zwłaszcza konfrontacja z małym Lucjuszem gdy wyraz skamieniałej wściekłości na twarzy Vorenusa zamienił się w czułość, no i reakcja Pullo na rozpacz przyjaciela). Ale kiedy w odcinku 5 kompletnie nic się nie zmieniło i Vorenus nadal szefował dziwkom i gangsterom, a jego córki pluły mu do zupy za plecami, poczułam że ten sezon nie będzie tym, czego oczekiwałam. Dno dna osiągnęli w odcinku 6, przedstawiając proskrybcje jako przerwę w rodzinnym pikniku. Fajnie wiedzieć, że w tobie również ten odcinek pozostawił niesmak. Potem było trochę lepiej, ale nawet bardzo dobry odcinek 10 nie mógł się równać z arcydziełem jakim był finał 1 serii (dwie osoby oglądały go ze mną i obie płakały autentycznymi łzami ;-)
Część winy można zwalić na pewno na fakt, że serial miał mieć orginalnie 5 sezonów (druga miała się skończyć śmiercią Brutusa, trzecia i czwarta skupić na Egipcie i dojściu Oktawiana do władzy, piąta na Mesjaszu- twórca serialu powiedział o tym w jednym z ostatnich wywiadów dot. perspektyw ewentualnego powstania kontynuacji w wersji filmowej) ale nadal uważam, że dramat proskrybcji i klęski Brutusa/Cycerona można było pokazać z szacunkiem i dramatyzmem, gdyby mniej czasu poświęcono bratu Timona (no comments), gangom Awentynu, Gai Wojowniczej Burdelmamie i orgiom Oktawii i Jokasty.
Notabene i tak dobrze że scenarzyści nie wcielili w życie swoich innych, równie specyficznych pomysłów- podobno był projekt, aby P&V łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń, ale upadł bo doszli do wniosku, że męska część widowni wydłubała by sobie oczy przed telewizorem ;-)


Co do Nerona- czytałaś książkę R. Hollanda? Facet faktycznie stara się pokazać Nerona od innej strony, twierdząć że do prawdziwego obłędu pchnęły go spisek Pizona i uśmiercenie Seneki, którego pewnie nigdy sobie nie darował. Ale nic nie tłumaczy jego zbrodni popełnionych na Agryppinie a zwłaszcza na Bogu ducha winnej Oktawii...

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

Nie telepatia, tylko znakomicie prosperujący rzymski system wywiadu :)
A na poważnie: co do dzieci Vorenusa, źle się wyraziłam mówiąc „mało efektowne”. Oczywiście, całkowicie się z Tobą zgadzam, że to jedna z najlepszych scen w drugiej serii, zarówno pod względem oddziaływania na widza, jak aktorstwa. Razi mnie tylko to, że twórcy, którzy tak dbają o „prawdopodobność” najmniej znaczących scenek, zachowań, detali itp. mogli nie zauważyć choćby tego, że w roku 43 Vorena Młodsza nie mogła być siedmioletnim na oko dzieckiem do obierania cebuli, ale wg moich obliczeń już 14-15 letnią dziewczyną, a więc być w wieku Liwii z 8. odcinka albo siostry, gdy ją poznajemy po raz pierwszy (jako rzekomą matkę Lucjusza). Ale rozumiem, że chcieli ojcu i widzowi zaoszczędzić podwójnego szoku, więc można im to wybaczyć. Zaskakująca jest, jak napisałaś, łatwość z jaką odzyskali dzieci, ale wg mnie nawet bardziej ich znalezienie. Lidia uciekła z niewoli w chwili, gdy była dopiero wieziona wraz z dziećmi, a potem musiała iść do Rzymu na piechotę przez wiele tygodni, w ciągu których z pewnością zmieniłyby one już dawno lokalizację, a pewnie i „właścicieli”. Nawet jeśli czegoś nie zrozumiałam w tym, w jaki sposób Vorenus (a raczej Pullo) dowiedział się, gdzie dokładnie są jego dzieci, to nie ulega wątpliwości, że śmieszny jest fakt, by cała trójka ładnych dzieci miała się nagle znaleźć w miejscu przypominającym kopalnię! Wszak kiedy je wieziono, były z nimi różne osoby: nie tylko górnicy, kucharki i przyszłe pracownice miejscowego burdelu. W rzeczywistości dzieci niewątpliwie sprzedano by na służbę do jakiejś willi, i tylko przy dużym szczęściu wszystkie razem. Chyba że naprawdę czegoś nie zrozumiałam, bo wydaje mi się wątpliwe, by twórcy mogli tak dalece nie dbać o realia?
Na początku spodziewałam się, że odnalezienie dzieci będzie jedną z finałowych scen serii, w której role z zakończenia 1. serii się odwrócą: podejrzewałam, że to Pulla spotka jakieś nieszczęście, podczas gdy Vorenus choćby za cenę życia uszczęśliwi się na chwilę widokiem całych i zdrowych dzieci – może tylko z lekko nadszarpniętą psychiką, ale kto by się wówczas przejmował drobiazgami. Miałam nadzieję, że jego podróż w poszukiwaniu jedynych – poza Pullem – bliskich mu osób stanie się taką drogą powrotną z Hadesu, a przy okazji pełną przygód. Szybkie znalezienie dzieci – zapewne podobnie jak Ty – wzięłam za zapowiedź przyspieszenia akcji i tego, że historia Vorenusa będzie znów najbarwniejszym wątkiem serii. A tu lipa. Zamiast tego powstał nowy wątek: córki- zdrajczyni i nienawidzących ojca dzieci. Zgoda, jest w tym jakaś racja, że (rzekomego) zabójstwa matki, rzucenia klątwy i spowodowania tak przykrego epizodu w życiu jakim jest niewola łatwo się nie zapomina. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć by: a) dwudziestoletnia córka Vorenusa miałaby być tak naiwna by wierzyć w bezinteresowną miłość wiceszefa obcego gangu (ale trudno: widać była głupiutka, a poza tym potrzebowała ciepła, którego nie znajdowała u ojca), b) nie tylko bez zastanowienia, ale z czystą przyjemnością i godną najlepszego szpiega wnikliwością zdradzała obcym gangom najtajniejsze plany ojca, c) miałaby tak bardzo się zmienić ta odważna i kochająca ojca dziewczyna, która w pierwszej serii chciała zostać z Vorenusem, gdy ten przymierzał się do walki z samym Erastesem Fulmenem?

Co do Nerona... nie, nie czytałam książki Hollanda. Czytałam m.in. M. Granta, która jest właściwie zwykłą biografią, bez tezy typu „jak dobry człowiek stał się zły”. Chociaż, prawdę mówiąc, 70 proc. ludzi, która decyduje się o pisać o jednej postaci, pisze o niej raczej pozytywnie (do tych 30 proc. „wyjątków” należy m.in. „Aleksander Wielki” P. Greena – jeśli nie czytałaś, a zamierzasz, to proszę, zrezygnuj – osobiście nie mogę znieść, jak wszystkie pozytywne poczynania mojej ulubionej postaci historycznej przedstawia jako sprytne machlojki antycznego Hitlera). Ale wracając do Nerona. Oczywiście, że nic nie usprawiedliwia jego morderstw na matce i żonie. Do tego można by dodać jeszcze Brytanika, chociaż nie wszyscy przypisują to morderstwo Neronowi, a poza tym było ono zwykłym zabójstwem politycznym, jakie popełniały i popełniać będą znacznie „pozytywniejsze” postacie. Zabójstwo matki to potworność, ale bądźmy szczerzy, nie żal jej tak bardzo jak Oktawii. Ona rzeczywiście była stuprocentowo niewinna. Moim zdaniem jednak Neron był po prostu bardzo słabym człowiekiem i z łatwością ulegał ludziom typu Tygellinus, Poppea, i zapewne wielu innym, których imion nie znamy i nie poznamy nigdy. Nie widzę jednak czemu akurat on miałby być „potworem”, podczas gdy tym mianem nigdy nie obdarzono np. Cezara, który może był łaskawy dla rzymskich „przyjaciół”, oczytany i szlachetny, ale w Galii wszczął wojnę z byle powodu, łamał tam sojusze, obietnice, zabijał, torturował, palił, łupił itd. Myślę, że jego wizerunek to po prostu kwestia kilku sugestii. Po pierwsze, chrześcijańskiej (antychryst!) – chociaż prześladowania chrześcijan za jego czasów są niczym w porównaniu z tymi np. za Domicjana. Po drugie, antycznych pisarzy, dla których jego zamiłowanie do sztuki, igrzysk, Grecji itp. wydawało się czymś tak niegodnym Rzymianina, że najdobitniej świadczyło o chorobie psychicznej (chociaż prawda, że jego „masowe” zbieranie nagród na greckich igrzyskach nie świadczyło o szczególnej równowadze psychicznej – ale tak jak mówię, był to człowiek słaby i chciał się dowartościować ;) Wreszcie naszego „Quo Vadis” – Sienkiewicz przedstawił go tak czarno, że nawet jeśli ktoś tej książki nie czytał albo nie pamięta, to ten wizerunek zawsze pozostaje w „masowej” pamięci. Jak dla mnie był to tylko jego zabieg polegający na tym, że w każdej powieści prócz ideałów musi być też jakiś Wilk Bardzozły u samej góry, a nie prywatna opinia ;)

Co jeszcze zostało... Tymon. No tak. Też uważam wątek jego brata za najmniej udany w całym serialu. Ani to wzruszające, ani umoralniające, ani ciekawe, ani wartościowe historycznie. No cóż, pewnie miał w tej wspomnianej przez Ciebie wersji 5-seriowej pełnić jaką rolę przygotowawczą do żydowskiego tła za Chrystusa. Nie wiem co prawda jak, skoro Tymon do czasów Mesjasza by nie dożył, podobnie jak (z całą dbałością o realia) jego dzieci. Osobno był rzeczywiście największą pomyłką serialu... zakończenie wątku Brutusa też negatywnie zaskoczyło, a przecież był to łatwy materiał do poruszającej sceny... a Oktawia i Jokasta? Scenka rodzajowa. Mniej udana wersja wątku herolda ogłaszającego newsy – jak dla mnie jednego z najlepszych wstawek serii :)

Wesołych Świąt :) normalnie życzyłabym kontynuacji serii, ale w sumie nie bardzo ma jak powstać. Przydałoby się co najwyżej rozszerzenie, ale to jest niemożliwe z pewnych przyczyn finansowych wytwórni HBO... a w końcu pecunia regit mundo jak by tu chętnie wtrącił Posca ;)

ocenił(a) serial na 8
ailouros

<Razi mnie tylko to, że twórcy, którzy tak dbają o „prawdopodobność” najmniej znaczących scenek, zachowań, detali itp. mogli nie zauważyć choćby tego, że w roku 43 Vorena Młodsza nie mogła być siedmioletnim na oko dzieckiem do obierania cebuli, ale wg moich obliczeń już 14-15 letnią dziewczyną, a więc być w wieku Liwii z 8. odcinka>

Casus dzieci Vorenusa, które nigdy się nie starzały, był poruszany dziesiątki razy na dziesiątkach forów, ale nikt nigdy nie doszedł do jakiegoś sensownego wytłumaczenia ;-) przynajmniej chłopiec dorastał, ale Vorena Starsza która wyglądała tak samo w wieku lat 13 i wieku lat 28 to już trochę za dużo nawet przy maksymalnie wysilonej dobrej woli widza.

Masz rację, dla tak urodziwych dzieci z pewnością znaleziono by zupełnie inne...zastosowanie i gdyby twórcy na siłę chcieli się trzymać realizmu, w burdelu byłaby cała trójka, łącznie z chłopcem. No ale co za dużo to niezdrowo, nawet jak na HBO.

<Miałam nadzieję, że jego podróż w poszukiwaniu jedynych – poza Pullem – bliskich mu osób stanie się taką drogą powrotną z Hadesu, a przy okazji pełną przygód. Szybkie znalezienie dzieci – zapewne podobnie jak Ty – wzięłam za zapowiedź przyspieszenia akcji i tego, że historia Vorenusa będzie znów najbarwniejszym wątkiem serii. A tu lipa. Zamiast tego powstał nowy wątek: córki- zdrajczyni i nienawidzących ojca dzieci.>

O to to...dokładnie ;-) zdecydowanie lepiej by było, gdyby wątek podróży V/P w poszukiwaniu dzieci ( a zarazem do piekła i z piekła, w przenośnym i dosłownym znaczeniu tego słowa) zajął jakieś trzy odcinki, podczas których spotkaliby po kolei Oktawiana, Antoniusza, Lepidusa i parę innych barwnych person ( i mówiąc "spotkanie" nie mam na myśli 3 sekund na łepka) a na końcu tej drogi do obu (przede wszystkim Vorenusa) coś by naprawdę dotarło, moglibyśmy się też coś więcej dowiedzieć o przeszłości Pullo (wyzwoleniec, co w serialu ledwie zostało ruszone). Sto razy bardziej interesujące niż powrót w stęsknione ramiona Gai Wojowniczej Burdelmamy i całej tej hordy mniej lub bardziej bezpłciowych "gangsterów". Uh.
Wracając jeszcze do Pullo i Cycerona- jasne, nie oczekiwałam że Pullo wybuchnie płaczem i zacznie go błagać o wybaczenie, szczerze mówiąc podejrzewałam jeszcze przed premierą 2 serii, że Cycero zginie z ręki albo jego, albo Vorenusa ( suma sumarum, ktoś musiał go posłać do Tartaru), ale spodziewałam się elementarnej powagi i szacunku, jak to miało miejsce ze śmiercią Popmejusza, a nie pikniku i brzoskwiń dla Ireny! Koszmar. Chociaż udział Vorenusa w tym wszystkim ( po tym jak w 1 serii omal nie spalił się ze wstydu gdy Cezar zaledwie przekroczył Rubikon) był największym przegięciem.

<Ale jakoś nie chce mi się wierzyć by: a) dwudziestoletnia córka Vorenusa miałaby być tak naiwna by wierzyć w bezinteresowną miłość wiceszefa obcego gangu (ale trudno: widać była głupiutka, a poza tym potrzebowała ciepła, którego nie znajdowała u ojca), b) nie tylko bez zastanowienia, ale z czystą przyjemnością i godną najlepszego szpiega wnikliwością zdradzała obcym gangom najtajniejsze plany ojca, c) miałaby tak bardzo się zmienić ta odważna i kochająca ojca dziewczyna, która w pierwszej serii chciała zostać z Vorenusem, gdy ten przymierzał się do walki z samym Erastesem Fulmenem?>

a) nie bez powodu na forum TWoP występuje jako Vorena the Stupid, względnie Whorena the Elder ;-)
b) flaki mi się przewróciły gdy zobaczyłam ją w łóżku z tym małpoludem z tłustą grzywką.
c) może właśnie fakt że kochała i ufała ojcu w 1 serii, spowodował tak wielką furię i nienawiść w 2 sezonie? Wierzyła w niego, była po jego stronie, a on zawiódł ją w każdy możliwy sposób?

<Co do Nerona... nie, nie czytałam książki Hollanda. Czytałam m.in. M. Granta, która jest właściwie zwykłą biografią, bez tezy typu „jak dobry człowiek stał się zły”. Chociaż, prawdę mówiąc, 70 proc. ludzi, która decyduje się o pisać o jednej postaci, pisze o niej raczej pozytywnie (do tych 30 proc. „wyjątków” należy m.in. „Aleksander Wielki” P. Greena – jeśli nie czytałaś, a zamierzasz, to proszę, zrezygnuj – osobiście nie mogę znieść, jak wszystkie pozytywne poczynania mojej ulubionej postaci historycznej przedstawia jako sprytne machlojki antycznego Hitlera).>

Nie czytałam Greena, jakoś nigdy nie fascynowałam się Aleksandrem, ale moja koleżanka była wielką miłośniczką (również filmu Stone'a) i nie mogła się nachwalić tej książki więc jestem zaskoczona, że przedstawiono go w niej tak negatywnie.

<Nie widzę jednak czemu akurat on miałby być „potworem”, podczas gdy tym mianem nigdy nie obdarzono np. Cezara, który może był łaskawy dla rzymskich „przyjaciół”, oczytany i szlachetny, ale w Galii wszczął wojnę z byle powodu, łamał tam sojusze, obietnice, zabijał, torturował, palił, łupił itd. Myślę, że jego wizerunek to po prostu kwestia kilku sugestii.>

Moim zdaniemm różnica w postrzeganiu Cezara a np. Nerona polegała na tym, że ten pierwszy stosował przemoc wobec nie-Rzymian- obcych, Galów, Brytów i Belgów. Jeszcze wiele wieków później tak przecież prowadzono wojny, nie istniały pojęcia humanitaryzmu i praw cywilów. Wroga należało zetrzeć z powierzchni ziemi, jeśli się opierał. Zresztą Cezar uprawiał politykę marchewki i kija nawet w Galii - z jednej strony bezmiar okrucieństwa jakim było oblężenie Alezji, z drugiej- przywileje i poszanowanie praw plemiennych, wprowadzanie Galów do senatu, rozdawanie obywatelstwa itp. Głównie chodzi mi o to, że wobec Rzymian okazywał zawsze łaskawość, szacunek, dobroć i wspaniałomyślość. Kiedy przekroczył Rubikon ulicami nie popłynęła krew, tak jak to miało miejsce po wkroczeniu Sulli do miasta. Tymczasem Neron skazywał na śmierć dziesiątki Rzymian ze starych, uprzywilejowanych rodów, mordował swoich najbliższych, prześladował senatorów i jak wierzono- puścił z dymem miasto dla własnego kaprysu. No i rzecz jasna tak jak powiedziałaś, jego umiłowanie dla greckiego sposobu życia, sztuki, muzyki i tańca, czyniło z niego pośmiewisko w oczach Rzymian, podczas gdy Cezar był ucieleśnieniem tego, czym "prawdziwy" Rzymianin być powinien- wybitnym mężem stanu, politykiem, dzielnym żołnierzem i wybitnym wodzem. Moim zdaniem przez ten pryzmat są obaj postrzegani. Dochodzi do tego oczywiście wspomniane przez ciebie prześladowanie chrześcijan, ale miało to również miejsce za czasów Trajana i Marka Aureliusza, choć ci dwaj uchodzą za wzory cesarskich cnót.

<Co jeszcze zostało... Tymon. No tak. Też uważam wątek jego brata za najmniej udany w całym serialu. Ani to wzruszające, ani umoralniające, ani ciekawe, ani wartościowe historycznie. >

Jedyny raz kiedy wątek Tymona mnie ruszył, to był odcinek 4,kiedy otaczająca go przemoc przekroczyła wszelkie możliwe granice i spowodowała gwałtowny przełom w jego życiu. "I'm not an animal!" było mocne. To jego brat i cały ten wątek działali mi na nerwy, samego Timona lubiłam, aktor miał boski manchesterski akcent ;-) notabene ich akcenty to jeszcze jeden powodów dla którego podbił mnie ten serial, jakiy był twój ulubiony? ;-)

Wesołych Świąt!

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

O widzisz, poruszyłaś (chyba nie do końca zamierzenie) całkiem nowy, ciekawy temat ;) Czemu sądzisz, że Pullo był wyzwoleńcem? Nie wiem, czy ten temat był już poruszany na forum, ale nawet jeśli to chyba warto go odświeżyć :) Po pierwsze, uważam za bardzo dobry pomysł twórców, aby jego historię owiać tajemnicą i nie wyjaśnić do końca, podobnie jak to, że nie wyjawiono nigdy imienia Gai „dla przyjaciół”, a śmierć Vorenusa w ostatnim odcinku też nie jest do końca pewna ;) Raz, że w ten sposób z każdym odcinkiem liczysz, iż dowiesz się czegoś więcej, dwa: możesz sama dopowiedzieć sobie tę historię i w tym cała frajda :) Tylko pseudomegaprodukcje rodem z Hollywood wyjaśniają wszystko i to albo od razu, albo w ckliwym finale.
Moim zdaniem Pullo nie mógł być wyzwoleńcem. Raz dlatego, że w 9 czy 10 odcinku 1.serii (już nie pamiętam dokładnie), podczas rozmowy z Eirene wyraźnie stwierdził, że wolałby zginąć niż przed kimś uklęknąć. A że Pullo był jaki był ale prawdę mówił (niemal) zawsze, to nie widzę powodu, by w tym momencie kłamał :) Natomiast niewątpliwie miał kompleks niższego pochodzenia i stąd jego szczególna drażliwość na tym punkcie. Niewątpliwie zazdrościł Vorenusowi szybkiej kariery i tego, że przez 1,5 serii był zawsze „numerem dwa”, chociaż z właściwą tylko jemu prostodusznością nie obwiniał za to przyjaciela, ale raczej porządek świata w ogóle. Vorenus był zawsze, nawet w „Klubie Awentyńskim”, kimś ustatkowanym, a poza tym wzbudzał szacunek tą niezmiennie z niego bijącą dumą, na którą słusznie zwróciłaś uwagę nieco wcześniej. Chociaż jak sam mówił, mając naście lat wyjadał resztki z rynsztoka, ale jak się dowiadujemy, pochodził „ze starego i szanowanego rodu Voreniuszy”, o żołnierskiej tradycji. Pullo taki nie był. Duma biła z jego czynów, z jego gestów wierności i oddania przyjaciołom i bliskim, ale nie z osoby, co świetnie oddał Stevenson. Poza tym lubił izolować się od innych (na zebraniach gangów siadał zawsze z boku), nie czuł też nigdy szczególnej przynależności do Rzymu, a wierność przyjaciołom, bliskim i danemu słowu przekładał nad patriotyzm i lojalność wobec dowódcy (w przeciwieństwie do Vorenusa, który nieraz słono przypłacał próby połączenia tych dwóch wartości według starorzymskich, katońskich zasad)... Miał wreszcie braki w wykształceniu, choć czytać umiał całkiem nieźle (nie wiedział nic o Mariuszu ani historii Egiptu co powodowało przykre, choć dla nas śmieszne, zaskoczenie Vorenusa ;)
O przeszłości Pullo wiemy właściwie tylko tyle:
a) był synem niewolnicy;
b) ojca nie znał, ale podejrzewał, że był nim też niewolnik;
c) jego matka pracowała gdzieś na podleśnych obrzeżach latyfundium;
d) stracił ją wcześnie, ale raczej nie jako małe dziecko, bo dobrze ją pamiętał;
e) był w obozie niewolników (ale to nie znaczy, że JAKO niewolnik ;)
f) służył w wojsku (XIII legion etc ;)
Wyzwoleńcem w tradycyjnym pojmowaniu tego słowa być nie mógł, bo wówczas:
a) miałby jakiegoś byłego pana, z którym musiałby być bliżej związany i na pewno pojawiłby się on w opowieści; nawet jeżeli zmarł wcześnie, Pullo byłby mu raczej wdzięczny i kiedyś tam mimochodem o nim wspomniał;
b) związek z dawnym panem podkreślałoby jego nazwisko, a skoro „Tytus Pullo[n]” jest najwyraźniej całością, to naleciałości obcego miana nie widać ;)
c) aby zostać wyzwolonym, musiałby na to wpierw zapracować, a skoro mając około czterdziestki zdołał już odpracować całą służbę wojskową, to nie było prawdę mówiąc kiedy :)
d) niewolnictwo odcisnęło by piętno na jego wyglądzie; gdyby miał przeciętny, w rodzaju Maskiusza na przykład, to nie byłoby to argumentem. Ale osiłek Pullo? Zwłaszcza jeżeli z niewolnicy się urodził, a nie był np. jeńcem wojennym.
Poza tym Pullo nie ma mentalności byłego niewolnika, której zarys daje nam poznać Posca. Myślę, że Pullo mógł być co najwyżej zbiegłym niewolnikiem. Jak dla mnie jego historia przedstawia się mniej więcej tak:
a) urodził się i dzieciństwo spędził w dużym latyfundium, o które właściciel dbał tak mało, że długi czas nawet nie wiedział o jego istnieniu;
b) po śmierci matki zaopiekowali się nim pozostali niewolnicy i jak to dziecko „rozpieszczali” – w cudzysłowie, bo oczywiście mogło to polegać tylko na tym, że Pullo nie głodował, a przynajmniej rzadziej niż inni;
c) kiedy właściciel dowiedział się o jego istnieniu, postanowił go – ze względu na „nieefektywność” utrzymywania małego chłopca, a może i jego zadziorność ;) – sprzedać; stąd Pullo znalazł się w obozie dla niewolników;
d) Pullo uciekł z obozu i prawdopodobnie tułał się jakiś czas, żyjąc z kradzieży, aż go wcielono do wojska (ewentualnie sam się zaciągnął skuszony chlebem i żołdem);
e) tam poznał Vorenusa i dalsze ich losy już znamy ;)
Oczywiście mogło to wyglądać zupełnie inaczej - dużo bardziej bajkowo i hollywoodsko albo też jeszcze prościej ;) i na tym właśnie polega urok niedopowiedzeń ;) a jaka jest Twoja wersja? :)

Co do Aleksandra, Greena, itd... widać Twoja koleżanka podchodzi do jego historii bardzo systematycznie :) Mnie się ta postać spodobała, bo przeczytałam o niej jedną z pierwszych książek historycznych (jeszcze zbeletryzowaną) – i był to jeden z bodźców, które spowodowały, że polubiłam antyk i historię w ogóle :) stąd mam do Aleksandra spory sentyment :) książka Greena była dobra, bardzo wnikliwa i bardzo systematyczna, chyba nawet lepsza od Hammondowych, ale jak dla mnie zbyt subiektywna i to na niekorzyść tej postaci, stąd za nią nie przepadam. A co do filmu Stone’a... proszę, nie wspominajmy o nim: jak dla mnie był tragiczny, oczywiście w negatywnym sensie, choć oczywiście rozumiem, że można mieć inne zdanie.

„notabene ich akcenty to jeszcze jeden powodów dla którego podbił mnie ten serial, jakiy był twój ulubiony? ;-)”

Hm...akcent czy powód uwielbienia dla serialu? ;) Akcentom się prawdę mówiąc nie przysłuchuję, bo ich nie odróżniam ;).Zwróciłam uwagę właściwie tylko na nieco egzotyczną, ciekawą wymowę Memmia. No i oczywiście celową deformację angielszczyzny w wykonaniu takich person jak Kastor czy Posca, którego to pomysłu jednak nie pochwalam, zwłaszcza u ostatniego, który łacinę z natury rzeczy znać musiał bardzo dobrze, a że był Grekiem, to śmieszne wydaje mi się „utwardzanie” języka w rozmowach z Antoniuszem przy Kleopatrze, które przecież musiały być prowadzone po grecku ;) A co do powodów uwielbienia dla serialu jest tak sporo, że na pewno nie zmieściłyby się już w tej odpowiedzi... ;-)

ocenił(a) serial na 8
ailouros

<O widzisz, poruszyłaś (chyba nie do końca zamierzenie) całkiem nowy, ciekawy temat ;) Czemu sądzisz, że Pullo był wyzwoleńcem?>

Hmmm dlaczego tak sądzę? Z tych samych powodów, które wypunktowałaś od a do f powyżej ;-) Pullo urodził się z niewolnicy, jego ojciec prawdopodobnie też był niewolnikiem, ergo- Pullo musiał być niewolnikiem, bo dziecko niewolnicy automatycznie rodziło się z "piętnem niewoli". A ponieważ poznajemy go jako wolnego człowieka, z pierścieniem obywatela na palcu, doszłam do wniosku, że musiał w dzieciństwie zostać wyzwolony. Twoja teoria o zbiegłym niewolniku jest bardzo dobra i kiedyś przemknęła mi przez głowę. Ze sposobu w jaki rozmawiał z Vorenusem o warunkach panujących w obozie handlarzy niewolników, można wywnioskować, że przeszedł tam koszmar. Znamienny jest też wyraz jego twarzy, gdy Vorenus widzi swoją córkę "obsługującą klienta" w baraku. Na twarzy Lucjusza szok, podczas gdy spojrzenie stojącego za jego plecami Pullo wyraża kompletny brak zaskoczenia i wyraz smutnej rezygnacji.
Zgadzam się z tobą, że nie należy nigdy wywalać wszystkiego kawa na ławę, ale uważam że tym razem scenarzyści trochę się nie popisali. W końcu Pullo/Vorenus to ich główni bohaterowie, a bohaterowie potrzebują dobrze nakreślonej przeszłości, żeby stać się ludźmi z krwi i kości.
Jak to się stało, że rodzina Vorenusa, którego ojciec "jeździł z Sullą" (do którego Vorenus zdaje się żywić raczej mieszane uczucia, z jednej strony służenie mu to zaszczyt, z drugiej jego metody budzą jego niesmak) nagle upadła tak nisko, że syn jako dziecko wyjadał "kości z rynsztoka"? ( za cholerę nie potrafię sobie wyobrazić Vorenusa wyjadającego cokolwiek z rynsztoka). Jasne, od tego są fanfici, żeby różne rzeczy sobie dopowiedzieć, ale ich autorzy nie powinni odwalać za scenarzystów całej roboty.
Albo odpowiedź na pytanie, dlaczego Antoniusz tak nienawidził Cycerona? Bo miał ku temu realne powody, które uczyniłyby jego postać w serialu bardziej sympatyczną.

<A co do filmu Stone’a... proszę, nie wspominajmy o nim: jak dla mnie był tragiczny, oczywiście w negatywnym sensie, choć oczywiście rozumiem, że można mieć inne zdanie.>

Hehe, nie przejmuj się, mnie też opowieść o płaczliwej mamałydze, która podbiła świat; nieszczególnie przypadła do gustu, delikatnie to ujmując ;-)

< Hm...akcent czy powód uwielbienia dla serialu? ;) Akcentom się prawdę mówiąc nie przysłuchuję, bo ich nie odróżniam ;)>

Pytałam o akcent, bo jestem maniaczką brytyjskich akcentów i wiem że wielu ludzi to podziela :-) i jest to dla nich jeden z powodów, dla których uwielbiają ten serial. Skąpo odziani mężczyźni mówiący z sexownym akcentem ;-)

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

„Zgadzam się z tobą, że nie należy nigdy wywalać wszystkiego kawa na ławę, ale uważam że tym razem scenarzyści trochę się nie popisali. W końcu Pullo/Vorenus to ich główni bohaterowie, a bohaterowie potrzebują dobrze nakreślonej przeszłości, żeby stać się ludźmi z krwi i kości.”

A ja myślę, że mimo wszystko pomysł, by nie wyjaśnić ich historii do końca, był tu całkiem trafny. Chociaż Vorenus i Pullo teoretycznie są głównymi bohaterami, to i tak cała opowieść o nich to właściwie tylko zbiór wielu różnorodnych przygód. W zadziwiający sposób oddziaływają oni na tę „główną historię”, ale to ona jest dominującym żywiołem, któremu muszą podporządkować własne perypetie. Stąd ich postaci (niemalże w całości fikcyjne) nie powinny być nakreślone szerzej niż autentyczne. Myślę, że scenarzyści celowo utworzyli ich historie jako dziejące się tylko „tu i teraz”, bez wkraczania na niebezpieczne tory przeszłości i przyszłości. Serial to cała płaszczyzna ich działań i uczuć. A skoro tak, to trzeba było maksymalnie skrystalizować ich charaktery. Problem pojawił się, kiedy zauważono, że kontrast prostoduszny osiłek / posępny moralista, trochę wymyka im się spod kontroli i nasi sympatyczni bohaterowie zaczęli być do siebie coraz bardziej podobni. Wtedy pojawiła się potrzeba zaczerpnięcia z dziewiczego źródełka przeszłości. Vorenus był trudny do rozwinięcia, bo cóż ciekawego mogło się zdarzyć w przeszłości idealnego żołnierza i wiernego męża? Stąd poszli w stronę kreowania Pullo i wydaje mi się, że wiemy o nim akurat tyle, by móc zrozumieć większość jego posunięć i mieć frajdę w domyślaniu się reszty, a żeby „Rzym” zamiast serialem o historii upadku republiki, nie stał się opowiastką o losach poczciwego wojaka Pullo i jego dzielnego przyjaciela Vorenusa. Zwłaszcza że z tajemnicą mu do twarzy, nie sądzisz? ;)

Ale masz rację, że kiepsko wyszło w przypadku Vorenusa. Powinni albo w ogóle nie dotykać kwestii jego przeszłości, albo rozwinąć ją szerzej. Vorenus jest postacią ustatkowaną, raczej przewidywalną, i sam by chyba nie byłby zachwycony orientalnym i zupełnie nierzymskim epitetem „tajemniczy”. Gdyby nawet nie byłoby to powiedziane w serialu, moglibyśmy się domyśleć, że dorastał w porządnej, konserwatywnej i czysto rzymskiej rodzinie, o żołnierskiej tradycji i prorepublikańskim nastawieniu. Szczegóły były niepotrzebne, ale skoro już zarzucono widza szczegółami z życiorysu Vorenusa seniora, to scenarzyści powinni byli pomyśleć o rzeczach dalece ważniejszych dla zrozumienia charakteru Lucjusza – czyli jaki był jego stosunek do ojca, jak i w jakim momencie on zginął (zaginął, zmarł?). Masz rację, że zdanie o „wyjadaniu kości z rynsztoka” było wstawką fatalną, bo jak mówisz, Vorenus może i wiele w życiu przeżył nieszczęść, ale na wyjadacza resztek z rynsztoka nadaje się jak Oktawian na legionistę. Zwłaszcza że w wieku tych 18-20 lat, o których mówimy, zacząłby już chyba karierę żołnierza (skoro nie wynikła ona z sytuacji materialnej, ale rodzinnej tradycji), a już na pewno nie miałby szans przy staraniach o rękę może niebogatej, ale ślicznej Niobe, które to małżeństwo – jak oboje twierdzili - zawarte zostało nie z miłości, ale z rozsądku. Ślub miał przecież miejsce właśnie w tym czasie – nie później, bo Niobe była młodziutka (13 lat), ani nie wcześniej, bo o ile jeszcze możliwe jest skrajne ubóstwo samego Vorenusa, to wierzyć się nie chce, by mógł na nie narazić ukochaną żonę.

Co do innych bohaterów to tak: o fikcyjnych wiemy tyle, ile trzeba, nie za mało ani za dużo; romans Niobe i Ewandera nie wynikał z „grzesznej miłości” – pierwsza szukała w nim ukojenia po rzekomej stracie męża i ucieczki przed samotnością, drugi zdradził żonę, bo była bezpłodna; nie wiemy natomiast nic o samym Ewanderze (poza zawodem), rodzinie Niobe i Lide, Gai, i tej całej rzeszy ledwie się przewijających przez serial postaci jak np. antypatyczna, ale wierna przyjaciółka Niobe. Z kolei kilka szczegółów z historii Eirene dodaje tej pozornie pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu istotce charakteru rusałki, której całym światem było wspomnienie małego jeziorka gdzieś w dalekiej Germanii.

Natomiast prawda, że zdecydowanie za mało wiadomo o postaciach autentycznych, chociaż może wynika to z tego, że trzeba by wówczas za bardzo manipulować w historii, aby do wymyślonych wątków dopasować urywki prawdziwej historii. Prawda, że mało wiemy o Antoniuszu i to jest znaczny błąd (chociaż nie mów, że poszerzenie jego historii wpłynęłoby na jego bardziej pozytywny obraz – Antoniusz nie był w historii człowiekiem, do którego można by czuć sympatię, podczas gdy w serialu – zwł. 2. części – jest przedstawiony jako szczery, naturalny, skłonny do bójki i popitki żołnierz-kobieciarz, którego lubimy najbardziej właśnie za te wady ;) Historia Cezara i Brutusa jest nakreślona w miarę dobrze (oczywiście jeżeli zgodzimy się z takim właśnie, mało historycznym i mało literackim Brutusem), mistrzostwem natomiast jest Oktawian (oczywiście gdyby scenariusza nie psuła gra naszego wspólnego ulubieńca Simona Woodsa ;). Poznajemy go jako młodego chłopaczka, zakochanego w książkach i we wszystkim ulegającego zaborczej matce <skojarzenie z Olimpias i Aleksandrem? ;) – oczywiście Farrellowskim – cieszę się, że mam w Tobie sprzymierzeńca co do nienawiści do tego filmu>, ale jednocześnie nad wiek inteligentnego i bezwzględnego. Żegnamy go zaś w chwili, gdy jest już „pierwszym obywatelem”. Scenarzyści nie zapomnieli ani o jego historii od najwcześniejszych lat, ani o wnikliwym studium charakteru. Bo chociaż Oktawiana nikt nie nazwie pierwszoplanowym bohaterem serialu, to tak naprawdę obie części są rozbudowaną i wielowątkową historią błyskotliwego dojścia do władzy tej jednej jedynej osoby :)

ocenił(a) serial na 8
ailouros

Pewnie zgodzę się z tobą co do Pullo i jego przeszłości, zwłaszcza że poznaliśmy ją przynajmniej w ogólnym zarysie, no i czyż jego pijacki monolog wygłoszony do Eirene w 9 odcinku, nie był zwyczajnie piękny? ;-)
Nawiasem mówiąc podoba mi się twoja teoria z Eirene/Adelą jako rusałką w roli głównej ;-) ciekawe, że w mitologii Eirene to jedna z trzech Hor, bogini pokoju, ładu i harmonii a jak dobrze pamiętam Pullo zwykł powtarzać, że obecność tej dziewczyny go "uspokaja". Tak poza tym, to na germańską dziewoję mi ona zupełnie nie wyglądała, no ale to szczegół. Co się zaś tyczy Gai, sądząc po jej bliźnie i po fakcie, że kawał był z niej baby a walczyć potrafiła jak mężczyzna, można podejrzewać, że była kobietą-gladiatorem (gladiatrix).

Natomiast co do Vorenusa to zgadzam się całkiem. Szkoda, że scenarzyści nie przybliżyli czegoś więcej na temat jego dziwnie pogmatwanej przeszłości z pochrzanioną chronologią. Rozumiem że z rynsztoka wyjadał jako dziecko, inaczej ciężko mi to sobie wyobrazić ( ciągle mam przed oczami scenę gdy wściekły Cezar grozi mu ukrzyżowaniem po tym jak pomógł Pompejuszowi uciec, znamienna reakcja Pullo który wyglądał, jakby miał się rozpłakać, podczas gdy Vorenusowi nie drgnęła nawet powieka), żołnierzem został pewnie tak jak większość w wieku lat 15 (pamiętasz uzbrojone dzieci w obozie Pompejusza, który Pullo zaatakował w 3 odcinku?), jak patrzyłam na niego i Niobe w 1 serii, to nie wyglądał na dużo starszego od niej, nie więcej niż kilka lat, sądzę więc że poślubił ją już jako żołnierz z kilkuletnim doświadczeniem.
Poza tym, jego rodzina nie była czysto rzymska- matka była z Galii, wspomniał o tym m.in Pullo co miałoby tłumaczyć jego wygląd (tak jakby w Rzymie nie było wielu jasnowłosych i niebieskookich mężczyzn, z Cezarem na czele)

<Prawda, że mało wiemy o Antoniuszu i to jest znaczny błąd (chociaż nie mów, że poszerzenie jego historii wpłynęłoby na jego bardziej pozytywny obraz – Antoniusz nie był w historii człowiekiem, do którego można by czuć sympatię, podczas gdy w serialu – zwł. 2. części – jest przedstawiony jako szczery, naturalny, skłonny do bójki i popitki żołnierz-kobieciarz, którego lubimy najbardziej właśnie za te wady ;)>

Miałam na myśli epizod pomiędzy nim a Cyceronem. W rzeczywistości miał istotne powody, aby go nienawidzić- obwiniał go o śmierć ojca, do której faktycznie się przyczynił, jak również o rozdzielenie go w młodości z najlepszym przyjacielem ( a później podobno również kochankiem) Kurionem. Pewnie, że nie czyni to przybitych do drzwi senatu rąk Cycerona bardziej apetycznymi, ale postać Antoniusza staje się mimo wszystko bardziej sympatyczna i zrozumiała. Nie jestem pewna czy zgodzę się, że w 2 serii był rzeczywiście taki sympatyczny. Historycznie oddał honory martwemu Brutusowi, przykrył go własnym płaszczem a nawet zapłakał nad jego losem, w serialu zachowywał się jak burak którego bardziej interesuje ogryzanie kurczaka i docinanie Oktawianowi, niż powaga chwili, czy jakakolwiek głębsza refleksja.

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

Dla mnie też monolog Pullo z końca 9. odcinka należy do najlepszych scen serii :) a pamiętasz scenkę tuż po tym, jak Cezar mianuje Vorenusa magistrem? Pullo stoi w tłumie i klaszcze, wydaje się, że cieszy się z powodzenia przyjaciela, ba, na jego twarzy maluje się nawet coś na kształt trwającego chwilę szczęścia. A jednak nie mija sekunda, jak jego twarz przybiera wyraz smutku i rozczarowania. Zdolność do odgrywania właśnie takich uczuć jak zazdrość, w której nie ma cienia zawiści, w której tak głęboka, braterska miłość do przyjaciela miesza się z poczuciem niesprawiedliwości, uważam za majstersztyk Stevensona. A tak przy okazji – którego z aktorów uważasz za lepszego: Stevensona czy McKidda? Wiem, że porównanie jest trudne, bo grają dwie skrajnie różne postaci, ale ja jednak postawiłabym na tego pierwszego, bo jak nikt potrafi grać samymi oczami (pamiętasz scenę z 2. serii, w której mówi Eirene że kocha ją bardziej od Vorenusa?). A co do samej Adeli to też mi na Germankę wygląda najmniej ze wszystkich nacji... może to Słowianka? Wprawdzie Słowian w tym okresie wśród rzymskich niewolników chyba jeszcze nie było, ale kto by się trzymał tak banalnych nieścisłości :) A mitologiczna Eirene, w odróżnieniu od praworządnej Eumonii i sprawiedliwej Dike, zajmuje się przynoszeniem ludziom przede wszystkim pokoju, co rzeczywiście idealnie pasuje do Pullo, który duchem do pokoju nieustannie dąży, choć jego żołnierska natura nie może go znieść :)

Natomiast co do Antoniusza, to wiele nim nie wiem (nie wiedziałam np. tego co napisałaś, rzeczywiście powinni byli o tym wspomnieć chociaż nie bardzo mam pomysł kiedy, żeby nadal zachować tę naturalność dialogów – jeden z największych plusów serialu). Jeśli coś o nim czytałam, to raczej tylko z biografii innych postaci np. Oktawiana czy właśnie Cycerona, co z wiadomych względów nastawia mnie do Antoniusza nieco negatywnie ;) Nie ulega jednak wątpliwości, że sam Cezar miał wielokrotnie dość antoniuszowej skłonności do orgii, hulaszek, skandali i przede wszystkim brutalnego rozprawiania się z wrogami. W 47 wydawało się, że zupełnie straci zaufanie Cezara po tym, jak krwawo stłumił zamieszki w Rzymie. Jego sympatyczność w serialu polega na tym, że jest to jedyna tak naprawdę postać, która zachowuje się naturalnie. Wszyscy inni wydają się skrępowani – jakimiś nakazami moralnymi, sumieniem, dumą (Vorenus, Cezar), mają skłonności do gier i kłamstw (Atia), bądź są sztywni i pozbawieni uczuć (Oktawian). W całej tej „sympatycznej” gromadce tak naprawdę tylko Antoniusz jest szczery, mówi to, co myśli, odrzuca przyjęte konwenanse i nakazy, a przy tym jest odważny i bezkompromisowy (w przeciwieństwie do Oktawii, która też miewa przebłyski naturalności, ale nie ma w niej śmiałości Antoniusza). Osobiście nie uważam, żeby wszystkie te ceremonialne gesty typu przykrycie płaszczem czy zapłakanie nad losem miały jakąkolwiek wartość poznawczą dla natury człowieka i są wręcz obłudne (a prawdziwy Antoniusz wiedział jak i kiedy dbać o pozory – weźmy choćby jego sławetną płomienną mowę pogrzebową nad stosem Cezara). Antoniusz serialowy jest szczerym żołnierzem „utytłanym w błocie” – jak sam mówi, a jego zachowanie w czasie i po bitwie pod Filippi uważam właśnie za najlepsze. Podczas gdy sztywny Oktawian (jego mimika wówczas jest jednym z niewielu występów Woodsa, które mu się udały ;) czuje wstręt do bitwy, ale za chwilę podczas przemowy będzie ją wychwalał, Antoniusz nie ma złudzeń: wie, że w pobojowisku nie ma nic pięknego – to tylko wielki stos trupów i rannych tonących w błocie i krwi. Ale Antoniusz ma odwagę przyznać się, że tak naprawdę to kocha – bo tylko w wojaczce jest naprawdę sobą. Przeklina też, pije, wścieka się na wszystko i wszystkich, wyśmiewa i poniża, ale kocha szczerze: zarówno Kleopatrę, jak porzuconą Atię, której nie godzi się ani zabić, ani poniżyć. Nawet Oktawię broni przed jej bratem, chociaż uczucia nie ma między nimi żadnego (zresztą ciekawy jest konsensus między nimi: Oktawia bez cienia wzburzenia przekazuje Antoniuszowi że jest „tchórzliwą świnią”, a on to z pokorą przyjmuje. Kiedy jednak Antoniusz przegrywa, „żona” śmiało broni go przed posądzeniami o tchórzostwo).
Oglądałaś na pewno „Troję” Petersena? Nie przeczę, że Hektor jest ucieleśnieniem patriotyzmu, oddania rodzinie i służby żołnierskiej, ale jest to wizja „Iliady” – eposu z definicji idealizującego bohaterów, podczas gdy film powinien przynajmniej w części ukazywać prawdę. Hektor z filmu „Troja” był absolutnym ideałem i arcypozytywną postacią, ale przez to jedną z jego najsłabszych stron (podobnie jak Achilles, który po „metamorfozie” nagle daruje życie wszystkim obrońcom Troi). Jak dla mnie Antoniusz jest ucieleśnieniem tego, co w serialu „Rzym” najlepsze – bezpretensjonalności, naturalności, ukazywania epoki i człowieka takim, jakim był, nie jakim my chcemy go widzieć.

ocenił(a) serial na 8
ailouros

<a pamiętasz scenkę tuż po tym, jak Cezar mianuje Vorenusa magistrem? Pullo stoi w tłumie i klaszcze, wydaje się, że cieszy się z powodzenia przyjaciela, ba, na jego twarzy maluje się nawet coś na kształt trwającego chwilę szczęścia. A jednak nie mija sekunda, jak jego twarz przybiera wyraz smutku i rozczarowania.>

Jasne, że pamiętam ;-) podobnie jak inną podobną scenę z tego odcinka, kiedy Vorenus po raz pierwszy zakłada togę, Pullo chce coś przy niej poprawić ale Niobe odpycha go na bok, irytując się że go pobrudzi. Biedny Pullo ma wtedy taki wyraz twarzy, jak duży zraniony niedźwiedź;-)
Jeszcze niedawno był gotów umrzeć ze swoim przyjacielem w starciu z Erastesem, teraz nie jest wystarczająco dobry, żeby go dotknąć. Zawsze mi się wydawało, że to co nękało Pullo w tym odcinku to nie była zazdrość czy poczucie niesprawiedliwości, tylko świadomość że traci przyjaciela. Im Vorenus wyżej wspinał się po drabinie społecznej, tym bardziej wymykał się Pullo z rąk.

<A tak przy okazji – którego z aktorów uważasz za lepszego: Stevensona czy McKidda? Wiem, że porównanie jest trudne, bo grają dwie skrajnie różne postaci, ale ja jednak postawiłabym na tego pierwszego, bo jak nikt potrafi grać samymi oczami (pamiętasz scenę z 2. serii, w której mówi Eirene że kocha ją bardziej od Vorenusa?). >

Hmm trudno powiedzieć. Z tego co słyszałam to ten drugi ma znacznie większe doświadczenie filmowo/teatralne, chociaż jest sporo młodszy, ale w "Rzymie" to jakoś nie widzę szczególnej między nimi różnicy. Ale z pewnością zgadzam się z tobą co do RS i gry samym spojrzeniem. Przy scenie uśmiercenia narzeczonego Eirene nie mogłam się zdecydować co było najgorsze - konwulsje tego chłopaka, krzyki Eirene czy wzrok Pullo, gdy Vorenus powiedział mu żeby odszedł i nigdy nie wracał. Albo scena śmierci Gai? Trudno uwierzyć, że w ciągu paru sekund wyraz czyjejś twarzy może tak gwałtownie się zmienić- od smutku i troski do absolutnej nienawiści.
Tak czy inaczej, obaj aktorzy mieli niesamowitą "chemię". Po prostu "czuło się" uczucie między nimi (np. scena gdy Pullo pociesza przyjaciela tuż przed pogrzebem Niobe). Nidawno widziałam w "Boston Globe" artykuł o najlepszych męsko/męskich parach w tv i oczywiście tam byli, choć wyprzedzili ich dr House&Wilson ;-)

<W całej tej „sympatycznej” gromadce tak naprawdę tylko Antoniusz jest szczery, mówi to, co myśli, odrzuca przyjęte konwenanse i nakazy, a przy tym jest odważny i bezkompromisowy (w przeciwieństwie do Oktawii, która też miewa przebłyski naturalności, ale nie ma w niej śmiałości Antoniusza).>

No no, zapomniałaś o Pullo :-)

<Osobiście nie uważam, żeby wszystkie te ceremonialne gesty typu przykrycie płaszczem czy zapłakanie nad losem miały jakąkolwiek wartość poznawczą dla natury człowieka i są wręcz obłudne (a prawdziwy Antoniusz wiedział jak i kiedy dbać o pozory – weźmy choćby jego sławetną płomienną mowę pogrzebową nad stosem Cezara).>

Akurat "lament" nad ciałem Brutusa nie był podobno częścią żadnego Antoniuszowego przedstawienia. Wydaje się, że w pewnym momencie obaj byli sobie dość bliscy, poza tym pamiętasz pewnie Cezara płaczącego nad ciałem Pompejusza? Nawet w serialu, gdzie pokazali go wyjątkowo cynicznie, te łzy były szczere. Rzymianie byli dziwnym narodkiem i wylewanie łez nad powalonym przeciwnikiem (o ile oczywiście też był Rzymianinem) nie było czymś niespotykanym.
Antoniusz nie był również tak bezwględny w przeprowadzaniu subskybcji jak Oktawian. Podobno on i Lepidus nie raz dawali się ubłagać łzom i zaklinaniom skazanych lub ich rodzin.

<jego mimika wówczas jest jednym z niewielu występów Woodsa, które mu się udały >

No właśnie tak sobie jeździmy po tym Woodsie, aż biedny chłopak czkawki dostanie, można by powiedzieć o nim coś dobrego, w końcu Święta dopiero co i wogóle ;-) więc uważam że jego występ w dwóch pierwszych odcinkach nie był taki zły. Spotkanie z Pullo na pobojowisku wypadło całkiem całkiem i dobrze oddawało naturę Oktawiana, który mimo swej bezwględności "nigdy nie zapominał by wynagrodzić przyjaciela". To był też chyba ostatni raz, gdy zachowywał się jak istota ludzka, a nie jak android. Scena gdy terroryzuje senat w 5 odcinku, była chyba jego najmocniejszym momentem ( zwłaszcza "Step away from my chair"). Niestety potem wpadł biednak w karykaturalną manierę i ugrzązł w niej po uszy.

<Oglądałaś na pewno „Troję” Petersena? Nie przeczę, że Hektor jest ucieleśnieniem patriotyzmu, oddania rodzinie i służby żołnierskiej, ale jest to wizja „Iliady” – eposu z definicji idealizującego bohaterów, podczas gdy film powinien przynajmniej w części ukazywać prawdę. Hektor z filmu „Troja” był absolutnym ideałem i arcypozytywną postacią, ale przez to jedną z jego najsłabszych stron >

Tak oglądałam "Troję",strasznie plastikowa ale mimo wszystko trochę lepsza niż "Aleksander". Mnie się akurat Hektor podobał, wiem że był potwornie idealny ale taki właśnie miał być, poza tym Bana moim zdaniem go uczłowieczył. No. I. Co. Za. Ciacho ;-)
Skoro mowa o "Troi" - czytałaś może trylogię D. Gemmela? Jeśli nie to naprawdę polecam, bo warto. Cykl łączy w sobie elementy eposu bohaterskiego, powieści historycznej, fantasy, przygodowej, romansu i wariacji na temat "Iliady". Bohaterowie z jednej strony są wierni wizji Homera, a z drugiej strony jednak inni. Patos i dramatyzm połączony z poczuciem humoru i fantazją, naprawdę świetna książka.
I jeszcze apropo książek i Cycerona - niedawno skończyłam powieść Harrisa "Cycero" i czyta się naprawdę dobrze. Nie jest aż tak dobry jak S. Saylor (moim zdaniem) ale bardzo zbliżony pod względem stylu i poczucia humoru.

ocenił(a) serial na 9
Arya_2

Hej Arya :)
<jest to w sumie to samo, co w poście poniżej /pod mikru/, ale że dopiero teraz poznaję pewne możliwości /i pułapki/ Filmwebu, to kopiuję to pod Twoją ost. wypowiedzią ;>

Wybacz późną odpowiedź... ferie się skończyły, a ja jestem w klasie maturalnej, więc po prostu mogę tu zaglądać tylko w weekendy :(

Gammela ani Harrisa nie czytałam, ale dzięki za polecenie :) jak tylko będę miała możliwość, przeczytam na pewno, bo wojnę trojańską i pokrewne czasy (no dobrze, mity ;) uwielbiam :) Jeśli lubisz beletrystykę, poszukaj „Pieśni o Troi” Colleen McCollough – może nie jest wybitnie ciekawa fabularnie i raczej pobawiona humoru, ale napisana dobrze i oryginalnie (każdy rozdział pisany jest w 1.os. z punktu widzenia innego bohatera: np. Priama, Achillesa, Hektora czy Heleny). „Klątwa Pelopidów” S.Stabryły też nie jest zła, jeśli lubisz całą tę otoczkę mitologiczną :)

Co do niezrozumiałej dla nas mentalności starożytnych oczywiście masz rację. Właśnie dlatego urzekł mnie ten serial, bo silniej niż inne starał się ukazać sposób, w jaki myśleli Rzymianie o sobie, a nie jak my chcielibyśmy ich widzieć :) znam wiele osób które były nim zgorszone nie tylko ze względu na wiadome sceny (krew+seks), ale przede wszystkim to, że absolutnie odbiegał on od ich wyobrażeń o Rzymie – i po stokroć wolą dumne aż do granic kiczu przedstawienia typu „Gladiator” albo przeróżne pseudohistoryczne opowiastki miłosne o dzielnym żołnierzu, złym cesarzu i złotowłosej niewolnicy. Jakby nie mogli zrozumieć, że postaci, które mają po pół tysiąca dusz na sumieniu – co nie przeszkadza im być lojalnymi przyjaciółmi i kochającymi mężami – siłą rzeczy muszą mieć inną mentalność niż my; i że żaden z ważniejszych polityków nie doszedłby tak wysoko, gdyby był tylko szlachetnym estetą, rozkochanym w sztuce i smacznej kuchni (przygotowywanej notabene przez dziesiątki niewolników).

Chociaż masz rację, że chwilami za mało w tym serialu jakiegoś patosu (zwłaszcza w postaciach, bo niektóre sceny np. przygotowań do triumfu Cezara, bitwy z Pompejuszem czy młodego Oktawiana sunącego w stroju pontifexa były olśniewające :) Są one ukazane jakoś łyso, jakoś biologicznie, totalnie zdeheroizowane i odpatetycznione. Ale niektóre takimi właśnie pasują do tego serialu. Cezar czy Vorenus, od których bije duma i godność powinni nam wystarczyć – w każdym razie w pierwszej serii, bo w drugiej tego rzeczywiście brakowało – a Antoniusz jako przedstawiciel tej „bardziej naturalnej” kasty bohaterów sprawdza się jako postać świetnie :) A że w historii był chwilami lepszym człowiekiem? Chyba muszę ulec Twoim argumentom. Ale pamiętaj że jego postać jest nieporównywalnie mniej niezgodna z rzeczywistością jak np. Atii, Mecenasa, Pompejusza (nie wydaje Ci się zbyt „porządny” i jakiś za skromny?), a nade wszystko Brutusa. W historii jest postacią złożoną i kontrowersyjną, o której można powiedzieć wiele i różnie, ale akurat nie że był tchórzem, głupkiem i słabeuszem, jak to pokazali w serialu.

Co do Woodsa, oczywiście że w paru momentach nie był taki zły :) W pierwszym (tj. czwartym ;) odcinku jak najbardziej, pod koniec też niekiedy się sprawdzał. A w hełmie mu nawet do twarzy, szkoda że był w nim tylko w dwóch scenach ;) nie uważam żeby był złym aktorem jako takim, po prostu nie wyczuł postaci, spojrzał na nią jakoś tak subiektywnie, niewłaściwie, albo – myślę, że to najbardziej prawdopodobne – twórcy serialu mieli na tę dosyć kontrowersyjną postać różne zapatrywania i chłopak po prostu się pogubił. Poza tym to była trudna rola. Mix Pirkis wyczuł ją świetnie, ale miał znacznie łatwiejszy scenariusz.

A co do filmu „Troja” – nie zrozum mnie źle. Postać Hektora była urzekająca (zwłaszcza w wykonaniu Erica Bany oczywiście ;), jedna z tych postaci, jakie się autentycznie uwielbia po wyjściu z kina i chce się pamiętać jak najdłużej. Też byłam nią zauroczona po pierwszym seansie. Tylko później dostrzegłam, że – nawet jeśli damy sobie spokój ze zgodnością historyczną czy mitologiczną – to postać ta jest zdecydowanie przesadzona. Zwłaszcza że w kontraście z nią Achilles wypada jako czarny charakter, a jego „nawrócenie” sztucznie i mało wiarygodnie. Nie znam osoby, która by po „Troi” czuła do niego sympatię przynajmniej na równi z Hektorem, a to przecież jego (w rezultacie zwycięskie) zmagania – z własnym i cudzym egoizmem zwłaszcza – są głównym tematem „Iliady” i wielkim, a pozbawionym jakiejkolwiek sztuczności studium psychologicznym.

ocenił(a) serial na 2
marikasecret

Zgadzam się częściowo z tematodawcą. Serial sprzeciwia się stereotypom, i dobrze, ale aż do przesady. Same intrygi, wojny, ple ple, wszyscy są wredni. A co z normalnymi ludźmi? Czy starsze pokolenia były aż tak inne? Dam się założyć, że gdyby pokazać ten film jakiemuś przeciętnemu Rzymianowi z tamtego okresu to by się za głowę złapał. T_T Przesadyzm.

ocenił(a) serial na 9
marikasecret

Hej Arya :)
Wybacz późną odpowiedź... ferie się skończyły, a ja jestem w klasie maturalnej (w tym tygodniu mamy próbną tak na zachętę ;), więc po prostu mogę tu zaglądać tylko w weekendy :(

Gammela ani Harrisa nie czytałam, ale dzięki za polecenie :) jak tylko będę miała możliwość, przeczytam na pewno, bo wojnę trojańską i pokrewne czasy (no dobrze, mity ;) uwielbiam :) Jeśli lubisz beletrystykę, poszukaj „Pieśni o Troi” Colleen McCollough – może nie jest wybitnie ciekawa fabularnie i raczej pobawiona humoru, ale napisana dobrze i oryginalnie (każdy rozdział pisany jest w 1.os. z punktu widzenia innego bohatera: np. Priama, Achillesa, Hektora czy Heleny). „Klątwa Pelopidów” S.Stabryły też nie jest zła, jeśli lubisz całą tę otoczkę mitologiczną :)

Co do niezrozumiałej dla nas mentalności starożytnych oczywiście masz rację. Właśnie dlatego urzekł mnie ten serial, bo silniej niż inne starał się ukazać sposób, w jaki myśleli Rzymianie o sobie, a nie jak my chcielibyśmy ich widzieć :) znam wiele osób które były nim zgorszone nie tylko ze względu na wiadome sceny (krew+seks), ale przede wszystkim to, że absolutnie odbiegał on od ich wyobrażeń o Rzymie – i po stokroć wolą dumne aż do granic kiczu przedstawienia typu „Gladiator” albo przeróżne pseudohistoryczne opowiastki miłosne o dzielnym żołnierzu, złym cesarzu i złotowłosej niewolnicy. Jakby nie mogli zrozumieć, że postaci, które mają po pół tysiąca dusz na sumieniu – co nie przeszkadza im być lojalnymi przyjaciółmi i kochającymi mężami – siłą rzeczy muszą mieć inną mentalność niż my; i że żaden z ważniejszych polityków nie doszedłby tak wysoko, gdyby był tylko szlachetnym estetą, rozkochanym w sztuce i smacznej kuchni (przygotowywanej notabene przez dziesiątki niewolników).

Chociaż masz rację, że chwilami za mało w tym serialu jakiegoś patosu (zwłaszcza w postaciach, bo niektóre sceny np. przygotowań do triumfu Cezara, bitwy z Pompejuszem czy młodego Oktawiana sunącego w stroju pontifexa były olśniewające :) Są one ukazane jakoś łyso, jakoś biologicznie, totalnie zdeheroizowane i odpatetycznione. Ale niektóre takimi właśnie pasują do tego serialu. Cezar czy Vorenus, od których bije duma i godność powinni nam wystarczyć – w każdym razie w pierwszej serii, bo w drugiej tego rzeczywiście brakowało – a Antoniusz jako przedstawiciel tej „bardziej naturalnej” kasty bohaterów sprawdza się jako postać świetnie :) A że w historii był chwilami lepszym człowiekiem? Chyba muszę ulec Twoim argumentom. Ale pamiętaj że jego postać jest nieporównywalnie mniej niezgodna z rzeczywistością jak np. Atii, Mecenasa, Pompejusza (nie wydaje Ci się zbyt „porządny” i jakiś za skromny?), a nade wszystko Brutusa. W historii jest postacią złożoną i kontrowersyjną, o której można powiedzieć wiele i różnie, ale akurat nie że był tchórzem, głupkiem i słabeuszem, jak to pokazali w serialu.

Co do Woodsa, oczywiście że w paru momentach nie był taki zły :) W pierwszym (tj. czwartym ;) odcinku jak najbardziej, pod koniec też niekiedy się sprawdzał. A w hełmie mu nawet do twarzy, szkoda że był w nim tylko w dwóch scenach ;) nie uważam żeby był złym aktorem jako takim, po prostu nie wyczuł postaci, spojrzał na nią jakoś tak subiektywnie, niewłaściwie, albo – myślę, że to najbardziej prawdopodobne – twórcy serialu mieli na tę dosyć kontrowersyjną postać różne zapatrywania i chłopak po prostu się pogubił. Poza tym to była trudna rola. Mix Pirkis wyczuł ją świetnie, ale miał znacznie łatwiejszy scenariusz.

A co do filmu „Troja” – nie zrozum mnie źle. Postać Hektora była urzekająca (zwłaszcza w wykonaniu Erica Bany oczywiście ;), jedna z tych postaci, jakie się autentycznie uwielbia po wyjściu z kina i chce się pamiętać jak najdłużej. Też byłam nią zauroczona po pierwszym seansie. Tylko później dostrzegłam, że – nawet jeśli damy sobie spokój ze zgodnością historyczną czy mitologiczną – to postać ta jest zdecydowanie przesadzona. Zwłaszcza że w kontraście z nią Achilles wypada jako czarny charakter, a jego „nawrócenie” sztucznie i mało wiarygodnie. Nie znam osoby, która by po „Troi” czuła do niego sympatię przynajmniej na równi z Hektorem, a to przecież jego (w rezultacie zwycięskie) zmagania – z własnym i cudzym egoizmem zwłaszcza – są głównym tematem „Iliady” i wielkim, a pozbawionym jakiejkolwiek sztuczności studium psychologicznym.

marikasecret

"Bądźmy szczerzy, kogo obchodzi to co działo się tysiące lat temu?"
Ano mnie na przykład obchodzi. I całą bandę innych ludzi. IMHO, gdyby ludzie uważniej przyglądali się historii, byliby mądrzejsi i szybko by wyciągnęli wnioski dotyczące świata współczesnego.

Tym bardziej powinno Cię obchodzić, co się dzieło kiedyś tam - bo to Twoje korzenie. Gdyby nie Starożytność, to by to wszystko inaczej wyglądało. Poza tym - "po odcięciu od korzeni drzewo usycha".

"Gdyby pokazali jakąś historię miłosną, coś dla zdrowych, normalnych ludzi to rozumiem, a nie tylko seks, intrygi, wojny i morderstwa"
Cóż, witamy w Rzymie! Serial dotyczy osób, które są u władzy, albo do niej dążą - poczytaj nieco więcej, a przekonasz się, że życie możnych i ambitnych Rzymian kręciło się wokół rozpust, intryg i morderstw. Polecam serdecznie dzieło pt "Neron" Aleksandra Krawczuka.

Pozdrowienia i niech kisiel morelowy będzie z Wami ^^

ocenił(a) serial na 9
marikasecret

No jasne,że fatalny!!! Dobrze,że nasze rodzime produkcję jak Klan czy Plebania podejmują tematy współczesne, a gra aktorska jest na wybitnym poziomie :)

ocenił(a) serial na 4
macialdostuff

Widzisz, tylko ze Klan czy Plebania to ta sama półka co Rzym niestety.
We wszystkich tych 3 tytułach niczego wybitnego doszukać sie nie mogę, a to co zdecydowanie łaczy te seriale to dokładnie te same problemiki; rodzinka, miłostki, intryżki...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones