Powtarzalność tego serialu zaczyna już być dołująca. Ojciec Arii znowu głównym podejrzanym - jak swego czasu w sprawie Alison. Mimo wszystko - jego reakcja wydaje mi się być znacznie bardziej normalna, niż zachowanie mamy Arii.
Jeśli ktoś jeszcze nie uważał, że wspólne sceny Spencer i Caleba są niezręczne - po tym odcinku zmieni zdanie. Ich pierwsza rozmowa w tym odcinku była dla mnie ciężka do zniesienia - awkwardness level hard.
Widzę wiele opiniii, że to dobrze, że związki dziewczyn się rozpadły, bo w realnym życiu rzadko licealne miłostki mają szanse przetrwać. To prawda, ale denerwuje mnie to, co robią scenarzyści. Myślę, że dziewczyny naprawdę powinny albo być nadal z tymi samymi osobami, albo pójść totalnie do przodu. Zamiast tego widzimy na każdym kroku, że nikt z tej szóstki nie jest do końca obojętny wobec swojego/swojej ex (a to właśnie byłoby znacznie bardziej realistyczne - wiele licealnych par po paru latach po prostu się przyjaźni). Będzie się to pewnie ciągnąć w nieskończoność.
To, co chyba najbardziej nie podoba mi się w tym przeskoku czasowym, to fakt, że dziewczyny praktycznie nie kontaktowały się przez te 5 lat. Lubiłam w tym serialu ich przyjaźń, i o ile mogę zrozumieć awersję do Rosewood, to żadnej (poza Emily) nie brakuje pieniędzy, i spokojnie mogłyby spotykać się w jakimś innym mieście. W końcu dziewczyny nie żżyły się chodząc razem do kina i na zakupy, a raczej w sytuacjach dalece bardziej ekstremalnych. Wiem, że przyjaźnie często się w tym wieku rozpadają, ale czy najmniej realistyczny serial w USA musi być tak życiowy akurat w tej jednej kwestii? ;)
Swoją drogą, czy nikt tam nie musi pracować? Rozumiem, że dziewczyny muszą zostać na miejscu, Aria w sumie załatwia sprawy dla swojego wydawnictwa, Emily nie pracuje, Spencer pomaga mamie, a Hanna... w sumie nie wiem, co Hanna robi biorąc pod uwagę, że ma tak wymagającą szefową ;) ale Caleb, Toby? Ten pierwszy jako szycha w nowojorskiej firmie zajmującej się bezpieczeństwem w IT raczej miałby chyba coś do roboty, ale zamiast tego ochoczo zajmuje się namierzaniem nowego A i spotkaniami towarzyskimi. To sprawdzało się, gdy wszyscy byli w liceum, i najwyżej dorabiali sobie po szkole, ale teraz? Ciekawe, jak to rozwiążą, bo gdy dziewczyny wrócą do swoich miast, to prowadzenie fabuły będzie raczej trudne. Może się więc okazać, że nasze jesteśmy-tak-zapracowane-że-spotykamy-się-co-parę-lat bohaterki zrobią sobie nagle roczny urlop.
A teraz taka moja luźna refleksja, nie dotycząca już dzisiejszego odcinka :)
Ostatnio przypomniałam sobie, jak jakieś 3 lata temu odkryłam ten serial, i oglądałam go w każdej wolnej chwili, by jak najszybciej "dogonić" aktualne odcinki. Nie chodzi już nawet o to, że pierwsze sezony były znacznie bardziej spójne, logiczne i potrafiły naprawdę trzymać w napięciu. To co podobało mi się najbardziej, to klimat tego serialu. Pamiętam, że uwielbiałam atmosferę tego małego, trochę mrocznego miasteczka, w którym wszyscy się znają, a życie toczy się w cieniu tragedii (wtedy jeszcze tajemniczego zaginięcia Alison). Uwielbiam tego typu klimaty, dlatego jestem też fanką Twin Peaks. Pamiętam, jak uwielbiałam odcinki Halloweenowe, które zazwyczaj nie wnosiły dużo do fabuły, ale były świetnie zrealizowane, i zawsze na nie czekałam z niecierpliwością. Pamiętam, jak świetne i elektryzujące były flashbacki z Alison - gdy okazało się, że jednak żyje, i wróciła na dobre, ta postać straciła cały swój magnetyzm.
Pomijając to wszystko, lubiłam w tym serialu specyficzną mieszankę tego mroku i ... ciepła. Chodzi mi o sposób przedstawienia relacji dziewczyn między sobą, a także ich związków i kontaktów z rodzicami. W większości seriali młodzieżowych fabuła kręci się wokół zdrad, fałszywych znajomości i rożnych innych "family drama". Tutaj było inaczej, co było może nawet mało prawdopodobne - wszystkie dziewczyny poza Emily miały w wieku 16-17 lat mega dojrzałe i poważne związki. Lubiłam też atmosferę ich szkoły, nie było klimatów mean girls ani rozdmuchania promu czy innych balów.
Albo odcinki z Ravenswood - kolory w tym mieście i cały klimat - oglądałam to jak natchniona :D
Wtedy jeszcze wszyscy liczyli na logiczne wyjaśnienie całej sprawy.
Teraz nawet nie mogę z taką prawdziwą przyjemnością wrócić do starych odcinków, bo wszystko psuje mi perspektywa, że to Cece jest A, i odnajdywane w pierwszych sezonach niespójności i błędy tylko wkurzają mnie jeszcze bardziej :(
Bez obrazy, ale to, że Aria ma traumę, to chyba normalne po czymś takim? Nie wiem czy ja bym wgl dalej normalnie funkcjonowała, gdybym była kilka lat prześladowana przez jakąś psycholkę, która wie o mnie wszytko. :)
Po pierwsze - znowu za dużo kłamstw i za dużo pół-prawd.
Spencer nie dorosła. Aria zdurniała albo oszalała. Hannah na plus, naprawdę. Emily bez szału, dalej jest popychadłem (Arii), ale dziwnie wzbudza moją sympatię, bo jakoś próbuje pomóc.
Caleb i Spencer - jak dzieci. Caleb nawet nie potrafił powiedzieć słowa 'seks'... Dzieciak, koszmar. Jakim cudem on ma pasować do Spencer? A czemu od razu nie powiedział Toby'emu? Żal. Żal! Chyba za późno na pytanie, czy to w porządku... Eh. Ale kłamca i krętacz. Przyjaciel. Fuj.
Spencer i jej rozterki miłosne - kolejna okropność, mam nadzieję, że skończy sama.
Aria i jej obsesja na punkcie Ezry mnie dobijają. Sama się nakręca i szuka kłopotów. Jasne, zostaw odciski palców w całym mieszkaniu, do którego się włamujesz, na wszystkich kijach, nożach czymś jeszcze? Nieźle ma namieszane w głowie.
Tata Arii znowu niby zamieszany w coś z morderstwem? Ekhem, na pewno nie. Jak ktoś wspomniał- nowy romans albo wrócił do mamy Arii. A co jej się tyczy - WTF? Współczuje Charlotte? Interesuje się nią? Nie, nie, nie... NIE!
Hannah - wow. Brawo za przyznanie się mamie i Jordanowi do skasowania wideo. Naprawdę, wow. A Jordan dalej słodki jak cukier. Ciekawe, co z nim nie tak? :D Pewnie okaże się, że jest po prostu NUDNY. Co do kradzieży dysku z nagraniem przez mamę Hanny, cóż, nie dziwię się.
A jak to możliwe, że wszystkie tak po prostu smsują z nowym prześladowcą i od razu we wszystko mu wierzą, bo wysłał jakieś zdjęcie?! Dają się manipulować, aż szkoda na to patrzeć. Swoją drogą, jeżeli żadna z dziewczyn nie zabiła Charlotte, to po co się tym interesują? Bitch is dead, the end. Lepiej nic nie wiedzieć.
Scena ze śmietnikiem i telefonem w środku - serio? I sms akurat po otwarciu pokrywy? Jasne.
Co do pracy wszystkich bohaterów, jak miały czas w liceum na naukę i dostanie się na studia, to tutaj pewnie mogą pozwolić sobie na roczną przerwę. A kolejny rok rozciągną pewnie na sześć sezonów. I też nie rozumiem, jakim cudem udało im się nie odzywać do siebie przez pięć lat, a do tego wszystkiego - mają inne przyjaciółki? Czy tylko ewentualnych facetów? Po co ludziom znajomi... Chyba że zaczną napływać do Rosewood, jak będą potrzebni nowi podejrzani.
PS Hannah i jej mama świetnie wyglądały w tym odcinku.
PS2 Lucas pewnie ma kamery w tym swoim mieszkaniu. :D
Mam bardzo podobne odczucia odnośnie tego co dzieje się obecnie w serialu. Nurtuje mnie też kwestia kontaktu dziewczyn przez te 5 lat bo albo przysnęłam albo nie wyłapałam momentu kiedy było mówione, że dziewczyny się nie spotykały. Podczas kolacji u Ali odniosłam wrażenie, że Spencer dobrze zna się z Jordanem kiedy się witali. Chyba, że to źle zinterpretowałam...
Co do kwestii związków licealnych dziewczyn, które poruszyłaś tak to chyba już bywa i w prawdziwym życiu, że gdy jestes z kimś ileś lat i przechodzisz z tą drugą osobą tyle to nawet po takiej rozłące nie jesteś w stanie spojrzeć na tą drugą osobę obojętnie i nie czuć przy tym niczego. Takie sytuacje jak i w życiu tak i w serialach bardzo lubia komplikować dotychczasowe życie i mamy tutaj tego świetny przykład:
- Hanna, która ma przystojnego, inteligentnego narzeczonego do tej pory nie potrafiła wyznaczyć daty ślubu będąc daleko od swojej starej miłości tak w tej chwili kiedy mówi, że nie ma nic przeciwko związkowy Caleba i Spenc czujecie szczerość w jej słowach? Bo mnie sie wydaje, ze jej się właśnie tylko wydaje, że wszystko jest okej, a tak naprawdę za chwilę wszystko się zmieni o 180 stopni i Hanna już niczego nie bd pewna.
- To samo Tobby ma dziewczynę, planował się oświadczyć, a tu nagle wraca Spencer, a Toby robi się zmieszany i już chyba też nie jest pewien do końca tego czego chce. Wiadomo najlepiej chciałby aby Spenc wyjechała i nie musiał patrzeć na miłość swojego życia
Także nie wiem czy zamknięcie tych wątków oddawałoby rzeczywistość takich sytuacji.
Dla mnie Spencer i Toby to była najlepiej sparowana dwójka w tym serialu i dlatego zamierzam oglądać następne odcinki tylko po to, żeby trzymać za nich kciuki <3 (no, i może jeszcze, żeby zachwycać się grzywką Spencer :D). Oczywiste jest, że dom Toby buduje dla Spencer, koniec kropka :). Yvonne pies trącał, na pewno okaże się zawistną zołzą i zagra nieczysto w tej całej kampanii.
Caleb i Spence... dopóki tylko o sobie myśleli - ok, widać było jakąś rodzącą się chemię i małe iskierki, kiedy gdzieś tam się o siebie ocierali. W tym odcinku natomiast... dramat. Ta sztuczność wynika albo z jakichś aktorskich niedoróbek, albo z zamysłu scenarzystów - niedługo odkryją, że to jednak nie to, cześć, nara. I Spence będzie mogła malować okiennice w swoim nowym domu! :D
Trudno jest skomentowac ten sezon. Kiedy juz sie mysli,ze gorzej byc nie moze- Marlenka zaskakuje! Jedynie na plus Hannah. Reszta pozostawia wiele do zyczenia.
A mnie najbardziej zastanowiło nowe A (A`, B czy co to tam jest :D). Przebranie pracownika? Serio?
Mam coraz większy problem z tym serialem. Jeszcze pół biedy, kiedy był tylko głupi, pół biedy kiedy był absurdalny. Ale teraz jest już po prostu nudny. Nie dzieje się nic emocjonującego, powtarzalność sięga zenitu, a specyficzny klimacik, jak ktoś już wspomniał, zniknął po 3 sezonach.
Mistrzem odcinka jest jednak A 2.0, które bawi się w Toma Cruise'a z tą maską. W następnym odcinku zobaczymy jak Byron ściąga maskę, a tam będzie Ezra, który ściąga maskę, a tam mama Hanny albo coś równie głupiego.
Cancer. Hehehe. Najlepsza nazwa shipu.
Haha, to by było dobre z tymi maskami. Może Charlotte żyje, a w trumnie był ktoś inny w masce?
Ja się dobre dwa lata zastanawiałam, jakim cudem ktoś łazi po małym, kilkutysięcznym miasteczku w demonicznych, czarnych dresach, z kapturem na głowie, w skórzanych rękawicach i jeszcze nierzadko plastikową maską przypominającą Alison i nikt na to nie zwraca uwagi (w miejscach publicznych, sklepach etc.). Ale odkąd ujrzałam człowieka, który nakłada wielką gumową maskę i okulary nerdy, po czym podszywa się pod pracownika hotelu (inni pracownicy/goście nie zauważyli, że coś jest nie halo???), to już nic mnie nie zdziwi. Może faktycznie w Rosewood wszyscy chodzą w maskach - Byron to tak naprawdę Ashley, Hanna to Spencer, a blondyna z The Brew to Mona xD
ps. Pan Maska wygląda jak skrzyżowanie Listonosza Pana z tym dziadkiem z "Odlotu" <3
Dokładnie. A jego szpiegiem jest Kot. Mało podejrzany, przez nikogo nie zauważony podgląda Kłamczuchy.
W ogóle czepiałyśmy się nieudanych stylizacji Kłamczuch, a przecież nowe A w tej masce wygląda tak groteskowo, że na miejscu gości hotelowych uciekłabym z krzykiem na jego widok. No, bardzo profesjonalnie wygląda człowiek z a dużą, gumową twarzą przypominającą postać z bajki dla dzieci ^^
No, a to dopiero poczatek... Niedługo się okaże, że im bardziej groteskowo wyglada, tym mniej rzuca się w oczy, więc będzie się przebierał za zwierzęta, za postaci z filmów, za innych bohaterów PPL, za ściany i meble, a w światecznym odcinku specjalnym za choinke. W Halloweenowym mogliby zaszaleć.
Swoja droga, po co się przebiera? Bo Kłamczuchy go znajà i nie powinien być w Rosewood? A może chca wprowadzić nowa postać, ale za sto odcinków, więc nie chca jeszcze płacić nowemu aktorowi (aktorce)?
Wyobraziłam sobie A przebranie za niedźwiedzia albo drzewo xD Ja tylko mam nadzieję, że scenarzyści tym razem wiedzą, kto jest A i mordercą Cece i nie mają zamiaru improwizować coś na szybko dwa odcinki przed finałem :(
Co do wolnego od pracy, to dziewczynom, tak jak napisałaś, policja kazała zostać, więc nie mają wyjścia. Caleb przecież pracuje dla Veronici teraz i po to w ogóle przyjechał do Rosewood, żeby pomóc jej przy kampanii. A Toby tu mieszka i przez większość czasu buduje dom dla swojej nowej dziewczyny :P
Związek Spencer i Caleba nadal mi się podoba, chociaż pewnie go rozwalą i Caleb wróci do Hanny, ale i tak mi się podoba. Ich pierwsza rozmowa "po" była niezręczna, ale często tak bywa.
Szczerze mówiąc to mało którzy byli partnerzy po latach się przyjaźnią, raczej ich kontakty całkowicie się urywają i tak mamy w tym przypadku.
Moim zdaniem ten serial w końcu nabrał trochę realizmu i szkoda, że od początku taki nie był. W końcu jest normalny, nie wyjeżdżają z jakimiś odjechanymi akcjami z bieganiem w szpilkach po lesie, wykopywaniem zwłok, włamywaniem się do tajnych baz policyjnych czy wszystkowiedzącym, wszechwładnym i wszędobylskim A. Jedyne, co mnie rozwaliło w tym odcinku, to ten ktoś w masce. Przecież to była ewidentnie zwykła gumowa maska. Jak to możliwe, że nikt, kto z bliska widział tę osobę, nie zorientował się, że ma na twarzy coś takiego? Zresztą każdy może tak sobie chodzić po hotelu w stroju boja i udawać pracownika? Nikt ze współpracowników go nie poznaje? Byłam zresztą przekonana, że pokażą nam Sarę pod tą maską, ta osoba też miała takie sztywne ruchy, a maska równie bogatą mimikę, jak ona :P No i pasowałoby to, że podobno od dwóch dni nie wychodzi z pokoju. Wychodzi, tylko w przebraniu.
Zastanawia mnie, czemu Toby tak najeżdża na Spencer, żeby wyjechała z miasta. Co mu ona przeszkadza i jakie ma prawo, żeby jej mówić, gdzie ma mieszkać? Przecież to jest jej miasto rodzinne, tu mieszkają jej rodzice, ma tu znajomych, aż się dziwiłam, że nie powiedziała mu "wal się i zajmij swoim życiem".
Zastanawiam się też, o ci chodzi z Byronem. Zapewne nikogo nie zabił, ale w coś tam się wplątał. Mam nadzieję, że ten wątek też szybko rozwiążą, bo całkiem fajnie się ogląda ten serial, jak od razu wyjaśniają większość spraw.
Czy tylko ja, jak zobaczyłam ten śmietnik w hangarze, miałam przed oczami beczkę ze zwłokami niewiadomego pochodzenia? ;P A swoją drogą, to wyjaśniło się wtedy, czyje zwłoki były w tej beczce, czy nie?
A jeszcze intryguje mnie sprawa tego kija golfowego. Czy nie było powiedziane w poprzednich odcinkach, że CeCe została uduszona? Tak mi się coś wydaje. A teraz nagle mówią, że kij golfowy był narzędziem zbrodni. To kijem ją ktoś udusił? :P
Haha, możliwe, że stał ktoś od tyłu i za gardło ciagnał kijem, na pewno łatwiej tak, niż gołymi rękoma, ale za kilka odcinków może okazać się, że CeCe została postrzelona, dźgnięta nożem czy nawet porażona pradem, więc gdybać można. Co prawda, ciekawe, czy scenarzyści tym razem maja z góry ustalone podstawowe informacje?
Pewnie do tej pory nie wiedzą, kto będzie B :P To przychodzi z czasem. Im bardziej absurdalne jest rozwiązanie zagadki, tym lepiej ;)
O tak, też miałam obraz tej beczki i już myślałam, że znajdą tam zwłoki jakieś, może Charlotte ktoś wykopał?
A wyjaśnienie beczki, o ile dobrze pamiętam, to jakiś kit, że to nie zwłoki ludzkie tylko jakieś zwierzęce czy coś... Ale mogę się mylić, bo słabo pamiętam te wątki (może i lepiej, przynajmniej nie wyłapuję tylu nieścisłości)
odnośnie Tobiego: może po prostu nadal ją kocha? Nie zostało jeszcze wyjaśnione dlaczego sie rozstali, ale prawdopodobnie dobrze tego nie zniósł. Ona wyjechała, chciał o niej zapomnieć i spróbował sobie ułożyć życie. Teraz wróciła na dłużej i budzą się stare uczucia, więc ma nadzieję, ze wszystko zostanie tak jak było po tym jak już doszedł do siebie.
Też pomysł z taką osobą chodzącą sobie po mieście w przebraniu wydaje mi się denny. Po pierwsze ta maska wygląda strasznie sztucznie. Po drugie to miasteczko jest dosyć małe, a ta osoba będzie kręcić się ciągle koło wszystkich 4 dziewczyn, nie wzbudzając żadnych podejrzeń (i pewnie bedzie wiedziec co wszystkie robią w tym samym czasie).