Jestem co prawda dopiero przy sezonie numer 2 ,ale postać
Jenny Schecter może nie tyle co doprowadza mnie do szału, ale po prostu drażni mnie jej osoba ,
jest dla mnie taka `nijaka` , niczego ciekawego sobą samą nie wnosi ,ale to tylko moje zdanie,
jestem ciekawa innych opinii ;)
To prawda, Jenny potrafi być irytująca, polubiłam ją dopiero w późniejszych sezonach głównie za to, że wątki z nią są przezabawne i uwielbiam jej odzywki ;d Każda z postaci czasem mnie irytuję, choćby Shane McCutcheon, która nie potrafi żyć w stałym związku. Co zdołam polubić jej partnerkę, już ją zdradza. Także te dwie są u mnie na czele.
Jenny .. jest mega irytująca, lubilam ja na początku ale w późniejszych sezonach to mocno mnie drażniła.
Jenny jest irytująca, to fakt, ale nie powiedziałabym, że jest nijaka. jej postać ewoluuje przez wszystkie sezony, przechodząc zaskakujące metamorfozy, dla mnie dość niespodziewane.
a co do drażniących bohaterek... oprócz Jenny w późniejszych odcinkach nigdy nie byłam wielką fanką Tiny i Dany, ale Niki Stevens to już porażka na całej linii :P
Bez wątpienia Shane. Na prawdę ciężko doszukać się w niej jakichkolwiek pozytywnych cech.
Jenny - oczywiście, nie cierpię jej od pierwszego sezonu, od pierwszego oglądania ( teraz to moje trzecie podejście do serialu ). Jest nie do zniesienia, jej egzaltacja mnie dobija. Dlatego też satysfakcjonuje mnie w pewnym stopniu zakończenie serialu. Ale nie znoszę też Phyllis - kolejna egzaltowana baba. Nie przepadam za Tashą i Heleną. Nagła przemiana tej ostatniej w trzecim sezonie jest dla mnie kompletnie niezrozumiała.Przez to postać jest dla mnie jednowymiarowa, karykaturalna. A Shane.... lubię ją, to taka westernowa postać - samotny wilk, którego nie da się okiełzać nikomu. Lubię też Beth, zawsze fajnie widzieć silną postać kobiecą w serialu. Moją ulubienicą jest Alice - gęba mi się sama śmieje na jej widok, dzięki niej serial jest zdecydowanie bardziej na luzie. Poza tym zawsze super ją stylizują :)
Wiem, że wszyscy Jenny nie znoszą, ale z kolei to była moja ulubiona postać. Pod koniec serialu zdałam sobie sprawę z tego, że była co prawda najbardziej zdradziecką, wredną i kłamliwą postacią ale jako jedyna w całym tym swoim szaleństwie pozostała do końca wierna samej sobie. A Shane... nie jestem przekonana czy Twoje określenie do niej pasuje. Gdyby była taka jak mówisz, nie zapakowałaby się w poważniejszy związek. Nie raniłaby po drodze ludzi. Nie przepadałam za nią, ponieważ była emocjonalnie niedojrzała. :) Chyba myśle zupełnie inaczej. Podczas gdy wszyscy wielbią Shane i nieznoszczą Jenny ja odwrotnie :D
Mnie Jenny Schecter doprowadza do szału od samego początku, ale w ostatnim sezonie jest nie do zniesienia. Nie rozumiem co miał wnieść do serialu jej związek z Shane, która bez dwóch zdań jest najbarwniejszą bohaterką.....Jenny jest kłamliwa, egoistyczna, manipuluje wszystkimi i ma taką drażniącą manierę w głosie. Bardzo mi szkoda tego ostatniego sezonu.
Ja co prawda jestem dopiero na 3 sezonie, ale jak są sceny z Jenny to aż je przewijam. Jeszcze w 1 sezonie jakoś dawała radę, ale im dalej tym gorzej. Zgadzam się - maniera w głosie okropna, jakieś takie szeptanie niczym Michael Scofield w Prison Break
Z pozostałej obsady jeszcze Dane'a jakoś mnie irytowała. A w ogóle, może tylko ja mam takie wrażenie, ale ona wygląda jak taki damski Matthew McConaughey z twarzy :P
Na początku, pomimo tego że mnie irytowała, wydawało mi się, że ona coś w sobie ma, bez czego serial nie byłby taki jaki jest. Czasami było mi jej szkoda, bo widać było, że nie może sobie poradzić ze sobą. Jednak i tak większość jej problemów stwarzała ona sama. Obwiniała innych, wykorzystywała, zdradzała. Taki czarny charakter do kwadratu.
O tak! Jenny zajmuje pierwsze miejsce w rankingu na najbardziej irytującą bohaterkę serialu.
Jestem dopiero w połowie 3 sezonu, ale od początku ta kobita doprowadzała mnie do szału. A jeszcze bardziej po rozstaniu z Tim'em. Wtedy to miałam wrażenie jakby na mózg upadła. Miejscami przerażała swoim zachowaniem.