Zastanawiam się jak to możliwe ze tak świetny serial powstał z dosyć średniej książki:)
zgadzam się w 100%
książkę przeczytałam i oddałam - po prostu nędza
serial genialny
ale taka sama sytuacja jest z Dziennikiem Briget Jones - książka kiepska, film niczego sobie
A ja uważam, że książka jest ok. O ile się nie mylę, to zbiór felietonów o życiu seksualnym nowojorczyków, pisanych przez Bushnell. Carrie, to jej serialowe alter-ego. Jeśli ktoś spodziewał się romansu, to na pewno srogo się zawiódł. Serial jest luźno oparty na wątkach pojawiających się w książce i kreuje tylko kilkoro bohaterów, którzy się tam przewijają. Mnie się podobała, ale dopiero za drugim podejściem, równolegle z poznawaniem serialu.
Książka zyskuje po kilkukrotnym przeczytaniu. Niekoniecznie trzeba ciągle powtarzać całą treść, ale czytać niektóre felietony. Wtedy wszystko składa się na cudowną całość.
Popełniłem ten błąd, że myślałem o książce jako opisach przeżyć czwórki bohaterek z serialu. Zauważyliście może, że Charlotte w ogóle nie występuje w książce? Ale ogolnie książka jest zgrabnie napisana, na początku wybitnie słaba i niemożliwa do przeczytania, ale dalej kawał dobrej roboty :)