Serial od początku mocno wciąga, wspaniale dobrany mix wątków smutnych z tymi, które doprowadzą widza do łez ze śmiechu. Rzeczywistość, w której wiele rodzin żyje. Przez 11 sezonów nie zliczę, ile razy musiałam sobie przypominać, że oglądam serial, w którym grają aktorzy - a ci, odegrali swoje role fenomenalnie. Alkoholizm, narkotyki, choroby psychiczne, a także problemy z nawiązywaniem długotrwałych i stabilnych relacji (oprócz Iana i Milkovicha, choć i ta była burzliwa i niekiedy niestabilna). Ciężkie motywy, a nie odczuwało się "przeciążenia" po obejrzeniu odcinka.
Bardzo dobrze, według mnie, że postać Fiony została odcięta od serialu w 10 sezonie, inaczej Fiona odkrywałaby swoją seksualność na nowo, tym razem z Nessą, co niezbyt by się kleiło z życiem uczuciowym głównej bohaterki.
Zakończenie pozostawiło twórcom serialu "otwartą furtkę", co w niedalekiej przyszłości bardzo możliwe że poskutkuje spin-off'em, w którym dowiemy się jak główni bohaterowie radzą sobie w dorosłym życiu. (O postaci Liama jako dorosłego już możemy dowiedzieć się z odcinku o Franku w spin-off'ie "Shameless Hall of Shame")