ten serial dał mi Sherlocka jakiego chciałem zawsze zobaczyć; a po nim wrzuciłem jeszcze ok.20 odcinków ELEMENTARY - i tu muszę powiedzieć, że nawet Downey jr. przy Cumberbatchu wypadł bardzo bladziuteńko...
o widzisz. Moim zdaniem Downey jr. jest genialnym Sherlockiem, świetnie dopasowanym do roli, bo potrafi zagrać/być indywidualistą. (w życiu prywatnym też jest.) Uwielbiam go, również we wcieleniu Sherlocka.
Oglądałam też elementary- mało tam Sherlocka, ale w kontekście tego konkretnego serialu mi to pasuje, powstał oryginalny obraz posiłkujący się dobrą sławą Holmesa, po za tym ciekawym pomysłem jest robić z Watson kobietę.
Za to kompletnie nie pojmuję waszego zachwytu nad Sherlockiem od BBC z Cumberbatchem w roli głównej. Nie przekonuje mnie oni on (zupełnie mi nie pasuje), ani Watson, ani całokształt serialu. Podczas oglądania odcinków, w pewnym momencie łapałam się na tym, że się zwyczajnie... nudzę.
Z ust mi to wyjęłaś.
Również nie pojmuję zachwytu nad serialowym Sherlockiem. Lubię momenty, w których opisuje on inne osoby, ale chyba to wszystko.. Według mnie serial w ogóle nie trzyma napięcia, momentami ciągnie się strasznie, za chwilę akcja bardzo przyspiesza (jak dla mnie dzieje się za szybko). Znudził mnie trochę ten serial, ot, do obejrzenia w nudny wieczór. Nie było czegoś takiego, że z zapartym tchem włączam następny odcinek.
I również wolę Downey'a Jr. w tej roli. :)
Oglądałam tylko pierwszą część Sherlocka z Downey'em Jr. i w dodatku dosyć dawno ale z tego co pamiętam to nie za bardzo podobał mi się ten film. Sherlock powinien byc bardziej wycofany, zamyślony, i powściągliwy, a Downey Jr jako Sherlock skacze, biega, bije się, a w tle są wybuchy. Jakoś nie pasuje mi to do atmosfery książki, ani do charakteru książkowego Sherlocka.
Z dupy, chciałoby się rzec, mi to wyjęłaś.
O dziwo! Zgadzam się z Tobą. Tylko po co tyle przecinków?
co to kogo obchodzi, jakie ma cechy aktor w życiu prywatnym, jeśli potrafi dobrze grać postać? oglądanie filmów przez pryzmat wiedzy o prywatnym życiu aktorów to takie trochę zaprzeczenie idei istnienia aktorstwa
Cechy aktorów w ich życiu prywatnym często pomagają im w pracy zawodowej.
Dygresja na temat jego osobowości jest napisana w nawiasie, co sugeruje, że nie ma wpływu na moją ocenę jego aktorstwa, a jest jedynie drobnym dodatkiem zauważającym podobieństwo miedzy rolą, a naturalnymi predyspozycjami aktora- wydawało mi się to oczywiste.
aha, mi się nie wydało - może dlatego, że nie ma dla mnie żadnego znaczenia to, jaki aktor jest prywatnie. poza tym nie wiem dlaczego w szerloku najważniejszy jest akurat indywidualizm i w związku z tym nie ogarniam, czemu to akurat downey jr. jest takim świetnym holmesem a cumberbatch nie
tzn. może jakiś inny argument bym rozwazył, ale co ma do tego wszystkiego indywidualizm to nie wiem - nie jest on jakąś konstytutywną cechą szerloka, tak jak np. skrajny narcyzm i egoizm
ps. to, że coś jest w nawiasie, nie znaczy, że można to potraktować jako nienależące do wywodu :>
skrajny narcyzm i egoizm składa się na jego indywidualizm, a po za tym jeszcze kilka innych cech. Określenie "indywidualizm" podałam jako pierwsze, które przyszło mi do głowy- to nie znaczy, że jedyne.
Dla mnie Downey sprawdził się w tej roli, dobrze mi się go oglądało. Przyjemnie, odniosłam pozytywne wrażenie na temat filmu z nim w roli głównej.
Prawdopodobnie nie jest jedynym aktorem, który okazałaby się odpowiedni do tej roli, ale że akurat obsadzili jego, mówię na jego temat. To nie jest tak, że jest jedynym możliwym Sherlockiem.
Natomiast Cumberbatch- jest w nim coś takiego co mnie drażni. Pewnie jest to w samym aktorze, niekoniecznie w grze aktorskiej. Ten aktor nie pasuje mi do roli Holmesa. Nie musisz podzielać mojego zdania i widzę że tak nie jest, bo serial oceniłeś wysoko, co znaczy, że ci się podoba. I bardzo dobrze- serial odniósł duży sukces, nie jesteś w tym odczuciu osamotniony. Mi natomiast nie pasuje zarówno Holmes jak i Watson. Aktorzy nie są w moim odczuciu dobrze dopasowani, drażnią mnie, w mojej wyobraźni oboje wyglądają inaczej, więc już sama aparycja aktorów kompletnie mi nie pasuje i psuje odbiór. Po za tym rzeczywiście serial mnie nie porwał - odcinki się dłużyły.
Rozumiem, że kogoś może nie pociągać dobór aktorów. Każdy z nas ma swoje wyobrażenia na temat postaci i preferuje różnych aktorów. Jednak kompletnie nie mogę się z Tobą zgodzić w aspekcie nudy. Jak serial, który jest pełen niuansów, cytatów, aluzji i świetnie przenosi literaturę Sir Arthura Conana Doyle'a we współczesne ramy, może wydawać się nudny? Rozumiem, że może kogoś nie porwać ten serial, bo nie lubi takiej konwencji, ale Moffat zrobił naprawdę kawał dobrej roboty, tworząc scenariusz w oparciu o książkowego Sherlocka. Sama oglądając poszczególne odcinki uśmiecham się sama do siebie, bo jest tam tak wiele odwołań i cytatów, że w momencie pamięcią wracam do konkretnego opowiadania bądź powieści. Mam wrażenie, że przez liczne adaptacje i ekranizacje większość współczesnych fanów Sherlocka ma odrobinę wypatrzony jego prawidłowy rys.
Odnosząc się jeszcze do kreacji aktorskich. Lubie Downey'a, bo jest ciekawym, aktorem, ale jego Sherlock to nie Sherlock, tylko znacznie przerysowana karykatura. Jak już ktoś zauważył wcześniej, Sherlock był bardzo zamknięty w sobie i nawet podczas swoich śledztw towarzyszyła mu aura tajemniczości, poza tym był bardzo powściągliwy. Nie kupuje wersji Downey'a, już chyba wolę John Lee Millera z Elementary, choć też nie jest to nic wybitnego.
Co do Irene Adler, na początku wydawało mi się, że faktycznie wybór aktorki pozostawia do życzenia, ale po skończeniu odcinak o tym zapomniałam. On nie miała urodą powalić Sherlocka, a intelektem i to wydaje mi się, że zostało całkiem dobrze oddane.
Z ust mi to wyjelas. Twórcy serialu bardzo dobrze się przygotowali przed napisaniem scenariusza. Czytając kolejne opowiadania i wyłapujac nawiązania w serialu jestem pełna podziwu. Jeśli się nie zna książki trudno w pełni docenić ich prace.
Tu nawet nie chodzi o scenariusz, cytaty i aluzje. Możliwe, że postacie zostały dobrze napisane, a sceny uzbrojone w dobre dialogi, ale nie o to mi chodzi. Same konstrukcje poszczególnych scen są nużące. Rozumiem, że ujęcia Londynu, rozumiem, że najazdy kamery na mimikę aktorów, ale to wszystko razem mnie drażni, jest złożone w taki sposób, że mam ochotę wyłączyć odcinek. Nie wiem, czy zrozumiale to wytłumaczyłam, bo ciężko mi jest ująć w słowa, to co mi właśnie przeszkadza. Nie chodzi o samą wartość "akcji" w odcinku, a raczej jej realizację, gdzie podczas oglądania moje myśli uciekają w różnych kierunkach, serial nie skupia mojej uwagi, nudzi mnie.
Downeyowi stworzyli kreację Sherlocka w butach hollywood i z takim założeniem w głowie go oglądałam, nie spodziewałam się osobowości Holmesa, a raczej na nowo stworzoną postać, uzbrojoną w potrzeby Hollywood.
Wygodniej oglądało mi się elementary, gdybym miała wybierać pomiędzy współczesnymi Sherlockami, wybrałabym ten serial. Nie mówiąc o tym, że dobór aktorów zdecydowanie bardziej mnie przekonał. Nie do końca tak uważałam, jak zaczęłam oglądać odcinki, jednak Miller przekonał mnie do siebie w tej roli. Na początku byłam przeciwna pomysłowi zrobienia z Watsona kobiety, jakoś potem całkiem spodobała mi się ta koncepcja. Zwinnie to połączyli w serialu, zgrabnie opisali sceny, skąd powoli wyłaniają się postacie i mimo, iż również zostały nieco zmienione, podobają mi się. Nie jestem przesadnie zachwycona, ale jest OK.
Wlasnie w filmie bylo mi malo Sherlocka. Wszystko na akcje, a postac jakby doklejona do filmu.
Sherlock od BBC jest świetny, współczesny, a jednocześnie zachowujący ducha oryginału, przepełniony smaczkami dla fanów twórczości ACD. Bardzo lubię Downeya, ale jego kreacja akurat tym razem mnie nie przekonała, całkiem fajne filmy które przyjemnie się oglądało, ale zbyt efekciarskie i zbyt mocno odbiegające od moich wyrażeń o jedynym detektywie-konsultancie. Do Elementary podeszłam bez uprzedzeń i naprawdę chciałam polubić ten serial, ale po prostu nie dałam rady. Jako typowy kryminał nie jest może taki zły, chociaż też specjalnie nie wyróżnia się na tle miliona innych takich produkcji, od taki średniak, natomiast poza imionami bohaterów z pierwowzorem niewiele ma wspólnego, widać tutaj wyraźnie, że Amerykanie nie załapali co sprawia, że Holmes jest Holmesem a nie po prostu kolejnym genialnym, aspołecznym detektywem jakich teraz w telewizji cała masa.