Mam dość ludzi którzy nagle pokochali Martina Freemana za Hobbita a nie widzieli go w żadnej innej roli np Watsona. Boli mnie że nagle ma taką płytką rzeszę fanów i że jeśli
tak dalej pójdzie z fajnego aktora stanie się bynajmniej w Polsce kolejna sezonowa gwiazda, która zgaśnie jak tylko Hobbit zejdzie z kin. Ja osobiście uwielbiam Martina ale jak
pewnie wszyscy fani Sherlocka znam go nie tylko z tych dwóch ról. Żeby docenić kunszt gry aktorskiej trzeba mieć punkt odniesienia, a,, hobbitowcy'' go nie mają. Oczywiście nie
mówię o wszystkich którzy widzieli ten film tylko o tych którzy po prostu sikają jak wychodzą z kin i mówią jaki ten aktor jest cudny a nawet nazwiska nie kojarzą. Autentycznie tak
było jak ja siedziałam wczoraj w kinie i słuchałam opinii 2 dziewuszek w nastoletnim wieku.
A ja wierzę, że rzesza nastoletnich fanów po jakimś czasie płytkiego zachwytu sięgnie i po „Sherlocka”, i po „Autostopem...”, i „To tylko miłość”, i co tam jeszcze jest u nas osiągalne. Kilka miesięcy temu moja nastoletnia córka na hasło „Freeman” zastanawiała się, jak czarnoskóry aktor wypadnie w roli Watsona ;-) A po „Hobbicie” stwierdzila: „Tak się bałam sceny z Gollumem, nie lubiłam jej w książce, ale dzięki Martinowi to była świetna scena”. Nie muszę dodawać, że „pomiędzy” sporo oglądała - co jest wyłącznie zasługą aktorstwa MF, jak wiadomo, nastolatek nie da się namówić na coś, co w ich mniemaniu jest słabe.
Czyli, że nie mogą powiedzieć, że dobrze gra po Hobbicie, mimo iż dobrze zagrał?
I na dodatek tylko dlatego, że ty oglądałeś [nadal do jarzynex] więcej filmów, a oni nie?
Pomyślcie tak: Uwielbialiśmy Freemana zanim to sie stało modne :) A tak serio, mam podobne odczucia. Ale tak jest zawsze, że aktor, nawet najlepszy, wybija się na roli w holywoodzkim blockbusterze. Irytujące, ale prawdziwe.
Zgadzam się z tobą. Gdy zobaczyłam pierwszy raz ten serial przez przypadek zachwyciłam sie postacią watsona graną przez Freemana kiedy dowiedzialam się , że zagra Bilba byłam zachwycona bo wiedziałam o kim mowa, czego nie mogę powiedzieć o osobach, które wypowiadająć sie na temat ekranizacji Hobbita patrzyły na mnie jak na kosmitke gdy mówiłam o freemanie i jego rolach, przede wszystkim w Sherlocku:-)
Zaskakujący komentarz. A ja cieszę się, gdy wybitny aktor jest powszechnie lubiany i ceniony. Aby 'docenić kunszt...' , nie trzeba mieć 'punktu odniesienia'. Trzeba mieć wrażliwość. Pozdrawiam.
a ja ciesze sie, że go poznałam. a poznałam dzięki Hobbitowi, a raczej albumowi o tym filmie, gdzie w końcu mu się przypatrzyłam. zakochałam się w tej jego twarzy. teraz jaram się Sherlockiem i piszczę na samo wspomnienie Freemana. ale to nie minie. zawsze mam tak, że jak juz raz kogos pokocham, to zawsze o nim pamiętam. i wiecie, jakoś nie zauważyłam, żeby w moim otoczeniu (chodze do liceum) ktoś się Martinem podniecał. Nie mam o nim z kim pogadać. a to pierwszy aktor jakiego widze, który gra tak lekko, z takim humorem, który tak wspaniale operuje mimiką. Jest swietny. i wierzcie mi, zanim mi 'przejdzie', co według waszych czarnych prognoz nastąpić ma niedługo, obejrzę z nim jeszcze niejeden film. zaskoczył mnie wszystkim, ale przede wszystkim naturalnością. on nie gra. on jest. i za to go kocham.