Hej, ja dopiero kilka dni temu obejrzałam Sherlocka i jestem kompletnie zachwycona (mimo, że
zawsze można znaleźć jakieś "ale").
Mam jednak pewne wątpliwości i może ktoś będzie w stanie to skonfrontować ze swoimi
przemyśleniami. Starałam się cztrać to co wcześniej pisaliście ale jest tego dużo i mogłam pewne
rzeczy ominąć, dlatego wybaczcie jeśli coś powtarzam.
1. ODCIĄGANIE UWAGI 2 OSÓB: Sherlock starał się utrzymać Watsona z daleka, ale dopiero w
drugiej kolejności. Pierwszy był Moriarty, którego Sherlock odciągał od siebie gdy planował
skoczyć. Ewidentnie nie chciał, żeby ten to widział.
2. SPADANIE: Sherlock spada z dachu "na cztery łapy", a leciał za krótko by móc kompletnie
zmienić pozycję. Spada pod innym kątem niż potem leży (różnica 90stopni). Spadał przodem "na
cztery łapy" do samego końca z tego co widzieliśmy.
3. UPADEK ZE ZBLIŻENIEM: Gdy jest zbliżenie jak uderza w ziemię wydaje się ewidentnie
upadać (na płasko - tak jakby z małej wysokości) w innej pozycji niż leciał z góry (już przekręcony
o 90).
4.SMIECIARKA: Wpadł moim zdnaiem w coś co było jednocześnie miękkie, ciche i suche. Nie
mam jeszcze pomysłu co to było, ale uważam, że wzięło się spod śmieciarki, a potem znowu
zostało pod nią podczepione i odjechało.
5. MEDYKAMENTY: Podano Sherlokowi prawdopodobnie coś co zwiotcza mięśnie i spowalnia
pracę serca, żeby nie można było w łatwy sposób wyczuć pulsu,a jednocześnie, żeby ciało nie
zdradzało oznak życia.
No i teraz chciałabym usłyszeć Wasze opinie na temat tego co napisałam i Wasze wątpliwości lub
nowe pomysły. Ogólnie mam mnóstwo wątpliwości co do tego skąd Watson wiedział gdzie
przyjechać, ktpś musiał mu to zasugerować jakoś bo znalazł się przed szpitalem, ale był
zaskoczony Sherlockiem stojącym na dachu.
no ok. ale te spostrzeżenia już były napisane, więc co tu nowego dodawać
watson nie wiedział gdzie przyjechać, ale sherlock wiedział, gdzie go zastopować, to wystarczyło
co do medykamentow, to spopularyzowała sie ta wersja - jeśli to był rzeczywiście wyciąg z rhododendron ponticum to sherlock powinien nie tylko mieć zwolniony puls, ale do tego powinien zblednąć. może to tego moriarty tak się przestraszył
mycroft musiał maczać w tym palce i tyle
Moje 3 grosze:
John doskonale wiedział, gdzie przyjechać - przecież rozstali się w Bart's, po kłótni. Kiedy Watson zorientował się, że telefon z info o wypadku pani Hudson to sprawka Sherlocka, wrócił do szpitala. Sherlock musiał wiedzieć, że wróci (to kłamstwo miało krótkie nogi), chciał się go pozbyć tylko na chwilę, aby spotkać się z Moriartym na dachu szpitala..
np. tego, że po uściśnięciu dłoni sherlocka zauważył, że ten prawie nie ma pulsu? tego, że zostal wykiwany i że nic nie mógł z tym zrobić? moriarty nie przewidział, że sherlock tak światnie to rozegra i że go przechytrzy - moim zdaniem to właśnie dlatego strzelił sobie w łeb po wypowiedzeniu słynnej kwestii "you're not ordinary... you're me...". wiedział, że został pokonany.
To, że go wykiwał, to racja, Moriarty się nie tyle przestraszył o ile z tym pogodził, a strzelenie sobie w głowę było jego ostatnią deską ratunku na zniszczenie Sherlocka ;) Natomiast teoria o braku pulsu do mnie nie przemawia :)
cóż, ma prawo nie przemawiać, w końcu ja też tylko spekuluję, ale spekuluję racjonalnie.
musiał być jakis "sygnał" po odebraniu i zinterpretowaniu którego moriarty zorientował się że przegrał i że za późno już, by cokolwiek odwrócić. gdyby wiedział o tym wcześniej, w ogóle nie przyszedłby do st. barts i przeorganizowałby swój plan. musiał to więc być sygnał, który otrzymał na dachu bezpośrednio od sherlocka (i który wystraszył go do tego stopnia). mogłoby to być np. spojrzenie, gest, lub inny ukryty komunikat (przekazany na jakimś nośniku), mogła to również być reakcja fizyczna. drogą eliminacji:
1) złowieszcze spojrzenie? litości, obydwaj panowie to socjopaci którzy na dodatek nie boją się siebie ani trochę, odpada
2) jakiś tajny, ukryty komunikat? wątpliwe, poza uściskiem dłoni nawet się nie dotknęli i nie demonstrowali żadnych dwuznacznych gestów
3) reakcja fizyczna - moriarty uścisnął dłoń swojego arcywroga (pamiętamy że obydwaj nie zwykli tego robić) i spojrzał mu głęboko w oczy po to, by sprawdzić, czemu "coś tu nie gra":
holmes wygląda cokolwiek osobliwie w tym ostatnim ujęciu, ma zwężone źrenice pomimo sporej ilości światła na zewnątrz i niezwykle bladą twarz (choć nie neguję że to może jednak kwestia taśmy). możliwe więc, że już wtedy "nie miał pulsu" i widoczne były wszystkie objawy niedociśnenia (ci, którzy cierpią np. na bradykardię mogą mieć nawet puls rzędu ok. 20 uderzeń na minutę, co sprawia, że jest ledwie wyczuwalny)
tfu, chciałem napisać "pomimo niewielkiej ilości światła słonecznego na zewnątrz", w sensie że nie było jakoś ekstremalnie widno
Bardzo ciekawe :) I tak, wcale nie twierdzę, że spekulujesz NIE racjonalnie :)
Ja odebrałem tę scenę po prostu tak, jak podali mi ją twórcy. Słowa Sherlcoka "I'm not one of them", przeszywające spojrzenie i ten wyraz twarzy... Nie próbowałem dalej drążyć tematu, brawa dla Ciebie ;) A samobójstwo Moriartiego to dla mnie ostatnia szansa na całkowite powodzenie tego, co zaplanował :)
od kiedy taki moriarty boi się czyjegoś wyrazu twarzy? to psychopata, w dodatku w tej scenia wydawało mu się, że triumfuje. triufuje nie dlatego, że świetnie "zbajerował" sherlocka, lecz dlatego, że oplótł wokół niego sieć, w której ten nie może sie wydostać. to nie był żaden "pojedynek charakterów", moriarty nie cofnąłby się tylko dlatego, że sherlock walnął mu ładną mówkę pożegnalna. wniosek jedyny słuszny: musiał być ukryty komunikat którego odczytanie sprawiło, że moriarty przestal czuć się pewnie.
Ja jestem zdania, że SH miał to "coś" w oczach- może bezwzględność, może coś innego :D W ogóle muszę jeszcze raz obejrzeć Sherly'ego, bo nie zauważyłam, żeby Jim się przestraszył :)
słowo "przestraszył" trzeba oczywiście wziąć w cudzysłów - chodzi o to, że w jednej chwili pojął rozmiar swojej klęski
Zapewne tak (nie znam się na tym), ale ci "filmowi" zwykle pojmują, kiedy przegrali. Jim też pojął- w chwili, gdy Sherly zaczął się śmiać i mówić o aniołach- przynajmniej tak ja to odebrałam- Moriarty dostrzegł w nim coś innego, ot, tyle :)
ale litości, dlaczego miałby "pojąć że przegrał" tylko dlatego, że dostrzegł coś w swoim przeciwniku? miriarty to psychopata, powtarzam, psy-cho-pa-ta, tacy ludzie mają głęboko gdzieś wzniosłe mowy i "starcia charakterów". oni boją się tylko porażki. nie takiej "psychicznej", bo to mają gdzieś. boją się REALNEGO pokrzyżowania ich planów
to nie jest kolejny idiotyczny generic serial sensacyjny, jego twórcy traktują widza poważnie, więc i ja traktuję ich poważnie, zasługują na to - dlatego mówiąc o plocie "Sherlocka" jak o plocie zwykłego szmatławca, obrażasz cokolwiek intelekt jego twórców :>
Może zorientował się, że coś przeoczył? Wersja z uściśnięciem ręki pasuje, tylko że on mu uścisnął rękę później mówiąc dziękuję (chociaż faktycznie mógł ujrzeć bladość Sherly'ego wcześniej). Nie neguję wyciągu z rododendronu bo primo: się na tym nie znam, secundo: przekonam się sama (chociaż bardzo mi się to podoba i gdyby faktycznie tak się okazało nie miałabym nic przeciwko :D). Po prostu poczekam na 3 sezon . I problem z głowy. Każdy ma prawo do swojej teorii, jak Twoja się sprawdzi- gratuluję już teraz dedukcji. Ja się wcześniej nie zastanawiałam nad Jimem, bardziej mnie zastanawiał sam skok :)
Ps. Jesteś psychologiem, psychiatrą albo kimś, kto się tym interesuje? Pytam z ciekawości :)
Ps2. Nie zauważyłam (albo inaczej: nie miałam zamiaru), żebym napisała o fabule SH jako szmatławca, ale może źle się wyraziłam. Serial jest świetny. Uwielbiam całą ekipę- Sue, Moffa, Marka i resztę- są fantastyczni :)
Pozdrawiam!
nie, mam tylko zamiłowanie do kryminałów i lubię wertować różne teorie, zestawiać je ze sobą i rozmyślać nad nimi. zwłaszcza że twórcy dali impuls do tego, twierdząc, że mozna wydedukować to, jak sherlock przeżył i co się stało
właśnie za to lubię ten serial, że jest rozrywką intelektualną
Rozumiem. Powtórzyłam sobie przed chwilą scenę z dachu i Jim patrzył na SH- jego twarz, więc zobaczymy jak to wyjdzie już niedługo- a przynajmniej mam taką nadzieję :)
Takie seriale/filmy są najlepsze, chociaż lubię też grać w Testament Sherlocka Holmesa- całkiem, całkiem, chociaż dużego wyzwania w większości nie ma.
No właśnie. Przecież Sherlock nie wziął niczego na dachu, raczej już po skoku. Chyba, że na wszelki wypadek chciał "rozluźnić" mięsnie przy skoku... ale to raczej przyszedłby na spotkanie już na wszelki wypadek... pijany ((;
nie musiał brać tego na dachu, substancja o której mówię, zaczyna działać skutecznie po kilku godzinach. to ma sens, bo niby dlaczego sherlock siedziałby tyle czasu bezczynnie w szpitalu? on, który nie znosi nudy? nie, czekał aż jego organizm przystosuje się do działanie tego, co wziął