Nie potrafię za pomocą słów wyrazić w pełni tego co czułem podczas tych kilkunastu dni jakie poświęciłem na seans.
Choć być może istnieje jedno, które jest adekwatne:
To "Dziękuję".
"Twoje Kwietniowe Kłamstwo" nie ma wad. To tragikomedia, która umiejętnie miesza ze sobą te dwa gatunki aby dzięki kontrastowi (huśtawce emocjonalne) wywołać u widza mocniejsze odczucia. Ma odpowiednie zakończenie, które swym dramatyzmem podkreśliło zawarty w historii przekaz. Do tego ta toczy się na różnych polach, ukazuje jak ludzie oddziałują na siebie i wzajemnie mogą się kształtować. W pozytywny i negatywny sposób, często wbrew swym najszczerszym i najczystszym emocjom. Głębokie, zróżnicowane emocje. Rozterki. Wsparcie. Nauka ze swych doświadczeń. Dojrzewanie. Wszystko to wyrażone jest nie tylko słowami, gestami ale (zwłaszcza) doskonałą muzyką klasyczną.
Dodam też, że "Shigatsu" ma również ten ważny atut iż pozwala lepiej zrozumieć naturę samej muzyki i sposób jej wykonania. Wyrażania za jej pomocą swych uczuć poprzez tempo i siłę dźwięków.
To niezwykły serial. Unikatowy. Zwłaszcza w kategorii japońskiego anime - postacie są bardzo ludzkie, dojrzałe. Zrezygnowano z wielu manieryzmów charakterystycznych dla tego gatunku. Nie ma zbyt wiele przerysowanych reakcji, a ludzie... zachowują się jak ludzie. Dziecko jest dzieckiem, nastolatek nastolatkiem, a dorosły dorosłym. Każda grupa wiekowa ma odpowiednio dobraną psychologię i hierarchię.
Chciałbym w życiu obejrzeć więcej podobnych produkcji.
I wiem, że tego nie dało się zrobić inaczej niż w postaci anime. Ze względu na muzykę oraz na efekty. Kolory. Subtelne niuanse, delikatne przejścia
"Dziękuję".
Bardzo mi się nie podobają takie choroby wzięte z dupy. Jakieś fantazyjne i całkowicie śmiertelne, mimo że anime nie było przecież z gatunku fantasy (jak "Air"). Taki melodramat na siłę. Ogólnie anime irytujące z wielu powodów (powiela kretyńskie schematy odrealnionych zachowań postaci). 3/10
Każdy ma prawo do opinii... choć nie do końca rozumiem te zarzuty. Fantazje? Tak właśnie ludzie mogą odczuwać sztukę i muzykę, szczególnie w chwilach natchnienia i przy wielkiej wrażliwości. Zachowania są tu wyjątkowo ludzkie - zwłaszcza gdy uwzględnimy iż to anime. Ten rodzaj filmów, będąca przecież wytworem kultury japońskiej, czerpie z tamtejszego dramatu i teatru. A tutaj ludzie zachowują się po .. ludzku i zgodnie ze swym wiekiem bądź rolą (syn, córka, matka, mentor).
Co prawda bardzo rzadko oglądam melodramaty ale tej "siły" tutaj nie spostrzegłem. Mamy tutaj zbiór relacji międzyludzkich, wzajemnych zależności, dość pięknych i wpływających na wzajemny rozwój postaci.
P.S. Jeżeli znasz coś lepszego to oczywiście z miłą chęcią poznam te tytuły. Ja z tej "melodramatycznej" kategorii widziałem "Clanland", "Violettę Evergarden" oraz "Twoje Kwietniowe Kłamstwo" (olśniewająco piękny tytuł).
Doskonałe anime pod każdym względem (postacie, fabuła), ale bardzo smutne to Shinsekai Yori (Z Nowego Świata). Bez porównania bardziej oddziałujące niż Shigatsu (tyle że fantasy, więc co kto lubi).
A podobne do Clannad (lecz dużo smutniejsze) to Air.
Wpisałem sobie obydwa tytuły na listę. Ten drugi wygląda dość ciekawie. Ten pierwszy trochę mnie zniechęca ową fantastyką. Gdy mowa o relacjach, psychologii i uczuciach to lubię raczej bardziej realistyczne i przyziemne seriale.
W "Twoim Kwietniowym Kłamstwie" cenię sobie choćby to, że nie jest "bardzo smutne". To produkcja emocjonalnie zrównoważona, która choćby w chwilach rozpaczy stara się też odnaleźć piękno nadziei, a śmierć może być jednocześnie pełna życia. Gorycz miesza się tu ze słodyczą. Plus nie brakuje alegorii audiowizualnych hak choćby wzruszające pożegnanie głównych bohaterów, złączonych miłością do siebie i muzyki. Gdy ukochana odchodzi ale jednocześnie żyje już w sercu ukochanego i zostaje jego inspirującą "małą gwiazdką" rozświetlającą nieboskłon.
"Clannad" jest tu trochę podobny. Zwłaszcza od sezonu drugiego, gdy zrezygnowano z "dziecinności" kobiecych postaci na rzecz dojrzałości pasującej do cięższej problematyki.
Air też ma elementy fantastyki tak samo jak Clannad który był tym samym. Natomiast Shinsekai toczy się w odległej przyszłości, więc to coś całkiem innego, ale rewelacyjne zdecydowanie. Shigatsu powiela IRYTUJĄCE SCHEMATY anime. Tobie to nie przeszkadza, ale dla mnie bardzo.
Clannad zasadniczo dzieli się na dwa sezony, które w znaczny sposób różnią się od siebie. Ja lubię ten drugi, w którym elementy mistyczne zostały ograniczone. Więcej miejsca poświęcono sprawą przyziemniejszym i relacjom. W każdym razie "Air" zapisałem.
Być może "Twoje Kwietniowe Kłamstwo" jest schematyczne u podstawy fabularnej. Ale to tak naprawdę raczej znaczenia nie ma. W tej produkcji umieszczono mnóstwo innych elementów i wątków, a strona audiowizualna to nie tylko dodatek ale kolejny środek wyrazu. Często nawet główny.
Ta produkcja to czysty artyzm.
Gdyby nie obraz, muzyka, właściwe (a czasami nietuzinkowe) przedstawienie pewnych scen to zapewne pozostałby tylko ten "schemat". Produkcja byłaby jedną z wielu.
Ale artyzm sprawia, że "Twoje Kwietniowe Kłamstwo" stało się czymś całkowicie unikatowym w swej kategorii. Artyzm, który zawarty choćby w scenie finałowej wywołuje u mnie wzruszenie. Podziwiam choćby to w jaki sposób dobrano utwory klasyczne do scen, a nawet to jak potrafiono wybudować wokół nich narrację (np. "Śpiąca Królewna" Czajkowskiego, walc, gdy Królewna faktycznie się budzi i próbuje przejąć prowadzenie w tańcu z Królewiczem).
Na Shinseki zerknę choćby z ciekawości. Aczkolwiek w anime raczej cenię realizm niż fantasy (tutaj sci-fi). Teraz zacząłem oglądać rekomendowaną i nieco podobną do "Kłamstwa" pełnometrażową "I Want to Eat Your Pancreas". Po 20 minut dziennie.
Może też "irytujący schemat" mnie tak nie drażni gdy uwzględnię to, że po anime sięgam rzadko. Wolę książki. "Kłamstwo" czekało sobie spokojnie rok na seans, odłożone na specjalną okazję po tym jak poznałem "Violettę Evergarden" i "Clannad" (a nieco wcześniej Sagę Winlandzką - zzwłaszcza drugi sezon).
Ja akurat bardziej cenię anime gdzie jest jakaś akcja/walki/przygoda. Nie lubię nudów oglądać. Artyzm nic nie znaczy dla mnie, jeśli reszta anime jest nudna.
Mnie akcji nie brakuje na co dzień, a do tego moje zainteresowania są często związane z przemocą. Dlatego bardzo sobie cenię właśnie produkcje artystyczne, spokojne, inteligentne, z międzyludzkimi relacjami. Emocjami i psychologią.
Są ludzie którzy lubią pierwszy sezon Sagi Winlandzkiej i akcję. Ja jestem z tych co preferują głębszy ale też spokojniejszy sezon 2.
Skończyłem też "I want to Eat Your Pancreas". Może by choć doceniłem ten film dopiero po przeczytaniu (ponownym) "Małego Księcia". Film to adaptacja Mangi, która inspirowała się tą książką i jej przekazem.
Inteligentne? Uważasz Shigatsu za inteligentne anime? Zdecydowanie nie. Zbyt absurdalne pod każdym względem. I jak pisałem nie lubię z dupy wziętych chorób bez żadnego wytłumaczenia. Ani razu nie powiedzieli na co jest chora główna bohaterka.
Ja tutaj nie widzę nic absurdalnego. Zwłaszcza gdy biorę pod uwagę, że anime oraz gdy ma się troszeczkę wiedzy o Japonii. Choćby ten motyw presji, tak typowej dla Japonii gdzie ludzie mają wielkie ambicje wobec siebie, innych, swego potomstwa. Analizowanie warstwy psychologicznej w tym serialu jest dość fojne... choć w "Violetcie Evergarden" jest to lepiej zrobione. Ale tutaj dochodzi jeszcze muzyka, którą twórcy chcą coś wyrazić (dobrze jest znać utwór) oraz bardzo widoczny artyzm (łączenie obrazu i muzyki w dobrze wyreżyserowanych scenach jak choćby w finale).
Dobrze mi się "Kłamstwo" oglądało i chętnie bym zobaczył podobne... ale jest o to bardzo trudno. Nie wystarczy umieścić w produkcji umierającą dziewczynę i nieśmiałego chłopaka aby to było fajne.
Choroba głównej bohaterki, jej rodzaj, nie jest ważny. Ważne jest dla nas to, że:
- Jest nieuleczalna.
- Jest śmiertelna.
- Zabija ją powoli, po trochu, stopniowo odbierając jej to co kocha. Czyli możliwość gry, która pogrąża ją w rozpaczy. Pianista, którego wcześniej wspierała, swą miłością (niewyrażoną bezpośrednio) zaczął wydobywać ją z rozpaczy poprzez natchnienie jej do podjęcia walki o życie i pasję. Zagrania, połączenia się z nim w muzyce choćby ten jeden ostatni raz. Gdy natomiast dochodzi do kolejnego załamania to bohater także się łamie... ale zostaje podniesiony przez swą ukochaną. Dzięki temu może zagrać w finale.
A uczucie miłości do drugiej osoby, wiedza o tej miłości, osiągnięta zdolność do wyrażania swych uczuć w muzyce i wreszcie pamięć o swej ukochanej sprawia iż staje się w pełni artystą. Gra szczerze, sercem i nie dla wyników (dlatego nie poznajemy zwycięscy konkursu... to już nie jest istotne).
Właśnie relacje międzyludzkich, wzajemny wpływ, troska... cała sieć powiązań, inspiracji... to jeden z głównych motywów "Kłamstwa". To uważam za fajne.
Teraz oglądam "Stowarzyszenie Szaropiórych" i zastanawiam się nad tym co widzę.
Czyli dla ciebie nie było istotne to co dla mnie było istotne. Stąd inna ocena. Ok. Stowarzyszenie Szaropiórych oglądałem, ale to anime nie ma zakończenia. Nie jest to cała historia. Najbardziej podobało mi się w tym anime to wyrastanie skrzydeł. To im się akurat udało, bo większość była dosyć nudna. To taki świat w rodzaju CZYŚĆCA czyli pomiędzy Niebem, a Piekłem. Jak lubisz ten klimat to na pewno ci się spodoba Angel Beats! Jak dla mnie dużo lepszy niż Shigatsu i Haibane, a do tego bardzo zmienne. Od radości do ogromnego dramatu/smutku.
https://anidb.net/anime/6564
Tak, różnimy się gustami i przywiązujemy uwagę do innych aspektów. ;) Mniej-więcej wiem czego się spodziewać po "Stowarzyszeniu" ale podobno filozofia tkwi wewnątrz odcinków zamiast w finale. Póki co jestem po epizodzie V i staram się zidentyfikować nawiązania mniej / bardziej oczywiste do religii.
Plus podoba mi się to powolne, spokojne tempo. Także to, że postacie są zróżnicowane wiekowo więc też mentalnie. Piosenka końcowa także jest ładna.
"Angel Beats" sobie zapiszę.
Oglądałem kiedyś setki różnych anime, ale sporo z nich po wielu latach nadal dosyć dobrze pamiętam. Haibane to taki czyściec pomiędzy niebem a piekłem (chyba że japońska interpretacja jest inna, bo ich religia nie ma nic wspólnego z naszą). Ale tak sądzę skoro po pewnym czasie odchodzisz z tamtego świata, czyli nie pozostajesz w nim na stałe.