Tak jak w tytule Juliette jest zaprzeczeniem tego dziwnego powszechnego trendu panującego w dzisiejszej twórczości kinowo-serialowej. Nie jest samcem alfa w spódnicy, który rozstawia wszystkich po kątach. Jest z jednej strony twarda, ale wynika to z warunków, w jakich żyje (twarde czasy tworzą twardych ludzi), ale z drugiej strony jest bardzo wrażliwa i delikatna, co tylko dodaje jej uroku.
Myślę, że to dlatego, iż serial dość wiernie oddaje realia książki - książki napisanej w roku 2011, czyli w czasach nieco innych, od dzisiejszych, gdzie "postępowość" jest aż nazbyt nachalna. W książce Juliette właśnie taka jest. Kiedy trzeba - twarda, ale pod powierzchnią kryje się wrażliwa i delikatna kobieta. Widać to w jej zachowaniu, w sztywności ramion, w niepewności ruchów, w oczach.
Kiedy trzeba da w pysk, ale też potrafi słuchać poleceń.
Krótko mówiąc - jest normalną młodą kobietą.
Rebecca Ferguson doskonale oddała postać z pierwowzoru.