Jestem w stanie przyjąć za sensowne patologie polskiego więziennictwa. Tam jest inna planeta, inne zasady, niby zgodnie z prawem, a jednak nie wszystko tak do końca. Problemem jest przede wszystkim kuriozalne podejście do głównej bohaterki. Przez ponad jeden sezon robiła wszystko by się uwolnić, ale jej córka uznała, że trzeba się przyznać. Zachciało jej się bawić w więźniarkę? Sensu w tym zero. Główna bohaterka przeciąga swój pobyt w więzieniu, a przecież za pieniądze i układy których sobie sporo zrobiła wewnątrz - lepiej pomogłaby jej z zewnątrz. Nie mówiąc już o możliwym powrocie do bycia sędzią, a tym samym uwalenia wielu wrogów z nowym szefem zakładu włącznie. Mamy tu jednak absurdalną sytuację, z której wynika, że w więzieniu ona może właściwie wszystko. Na każdego błyskawicznie znalazła haka. Brak dyskrecji wszystkich wokół porażający. Więźniarki znikały cudownie bo nimi handlowano i absolutnie nikt się nie skapnął, że wyszły na przepustkę i przepadły? Za grosz w tym logiki.

A co najlepsze - nie wystarczyło, że mamy umoczoną policję, służbę więzienną i mafię - trzeba dodać ministra, który ma tam chyba większą władzę, niż kiedykolwiek Ziobro. Aż żałuję, że szefem mafii nie okazał się premier lub prezydent, a burdel mamą pierwsza dama. Gładkość zamiatania wszystkiego pod dywan godna izraelskiego wywiadu ;) Oni powinni pracować dla Mossadu z taką biegłością w pozbywaniu się wszystkich niewygodnych osób. I absolutnie nikt nie zadawał pytań, a przecież w naszym kraju podsłuchy dziennikarskie i wszechobecne śledztwa dziennikarzy to norma?