Właśnie skończyłem oglądanie 4 sezonu. Cóż mogę powiedzieć.... O ile wcześniej sądziłem, że przedobrzono z czasem trwania serii i de facto perypetiami bohaterów tak teraz jestem pod wielkim wrażeniem. Akcja zaskakiwała mnie niemal na kazdym kroku, oglądając zastanawiałem sie o co chodzi tak naprawde, kto jest kim, wszystkie zagadki sie rozwiązały i nagle bum-zakończenie. Spodziewałem się, że Michael wraz z Sarą bedą żyli długo i szczęśliwie, wychowywali dziecko itd. Zacząłem w to wątpić podczas sceny na plaży, kiedy kolejny raz z nosa Michaela pociekła krew. I moze to zabrzmi głupio- wszak historia przedstawiona w serialu to fikcja-jednak zrobiło mi się żal głównego bohatera. Niewiele brakowało a bym sie rozryczał a przecież to tylko serial... I choc teoretycznie powinienem sie spodziewac takiego smutnego zakończenia (tytuł zobowiązuje) to byłem święcie przekonany, że tytuł jest związany z Lincolnem, który oczekiwał w celi śmierci... Reasumując, jestem pod wielkim wrazeniem serialu. Wybaczcie chaos panujący w mojej wypowiedzi, to pewnie dlatego, że ciągle pozostaje pod wrażeniem PB.
Pozdrawiam forumowiczów i fanów serialu.