dziś miałam tą 'ponadprzeciętną' przyjemność zobaczyć finałowe odcinki miłościwie nam panującego serialu 'prison break',
pamiętam moje zachwyty nad pierwszym sezonem- ochiach, mimo schematu który zaczynał drażnić po kilkunastu odcinkach- 'już mam plan już robię robię i japier nie wychodzi mi, ale mam już nowy plan i robię robię...', ale wtem dobrym serialem był, ba, rewelacyjnym (9/10)
i mamy drugi sezon, który po wrażeniu, które wywarł na nas pierwszy jest przyjemny w oglądaniu, słabszy o poziom czy dwa (7.5/10?), jednak zjadliwy, ciekawość i sentyment trzymają przy ekranie, po czym...
nadchodzi sezon trzeci i ciężko wysiedzieć te pierwsze odcinki, trzeba je oglądać w tle, potem można się jakoś przyzwyczaić do nowego klimatu, znowu mamy ucieczkę z więzienia (ile można?), schemat za schematem, ale okej, 'fan' wszystko wybaczy (5/10)
do czwartego siadam z rezerwą, spodziewam się- kolejne pościgi, kolejne więzienia, ucieczki, a tu pstryk mamy coś innego, będzie powiew świeżości, ale nie, oczywiście że nie, zaczynają się zmartwychwstania rodem z mody na sukces, wielkie przemiany moralne, kolejne zwroty akcji 'uda się uda... o, nie udało się', znowu przetrzymują to tego, to tego, a jednak nie...
...i nadchodzi wielki finał, który kipi tandetą i holiłódzkim rzygowym happy endem. tak, oto nasza piękna serialowa niewiasta jest w ciąży i rodzi syna (drugi majkel, a jakże), postacie które zbłądziły na swej drodze otrzymują należną karę (ach to tanie moralizatorstwo), nasz scofield umiera i wszystkie siksy zakochane w tym przystojniachu płaczą w wielkiej rozpaczy, wszyscy idą razem na cmentarz, dają kwiatki, origami i żyją długo i szczęśliwie.
czwarty sezon tego dzieła, to dla mnie jeden z gorszych, przy których wytrwałam.
prison break to recepta na to, jak bardzo dobry serial zniszczyć wydłużaniem go na siłę.
ach, a pomyślcie jakby to było pięknie, gdyby 'skazany na śmierć' (przecudne tłumaczenie) zakończył się pierwszym sezonem,
ej ale drugi był naprawde spoko, chwilami to nawet bardziej niż pierwszy mi się podobał:)
Trzeci sezon jak leciałuważałem za żałosny, ale po czwartym musze stwierdzić ,że jeszcze aż tak zły nei był. Natomiast "4" to chyba największe rozczarowanie w kategorii seriale ostatniego dziesięciolecia.
A zakończenie po prostu beznadziejne.
Patrząc na cały 4 sezon, był on na maxa dziwny, wypełniony absurdami i chyba nic by nie mogło już go naprawić, zakończenie moim zdaniem też poniżej oczekiwań, mogli jakoś inaczej rozwiązać wątek obalenia firmy i śmierci Michałka.
Dziwne trochę, że tak duża organizacja jak ONZ, dopiero na sam koniec zgłosiła się do Michasia i w ogóle do całej tej sprawy z firmą (która w ostatnich odcinkach wydawała się jakaś taka malutka - Generał i paru ludzików, a ponoć była taka potężna), a drugą sprawą, która też była trochę śmieszna i rażąca patrząc na cały 4 sezon, było to że Majki miał tyle okazji żeby zabić Generała, który uśmiercił tyle niewinnych osób, a mimo wszystko zawsze darował mu życie, za to swoją matkę trzy krotnie próbował załatwić w przeciągu dwóch odcinków :)
Pozostaje niedosyt po finalnym odcinku, ale dobrze, że już się skończyło.
Swoja ocenę 8/10 za całokształt pozostawię chyba głownie z sentymentu do rewelacyjnego 1 sezonu i ciekawego 2 sezonu i sporadycznych pojedynczych dobrych odcinków w 3 i 4 sezonie.
Na myśl przychodzi 5 sezon i ucieczka Michałka z zaświatów razem z resztą umarlaków z serialu :)
"nasz scofield umiera i wszystkie siksy zakochane w tym przystojniachu płaczą w wielkiej rozpaczy"
wiesz tu nie chodzi o to że on był przystojny i tylko dziewczyny jak to nazwałaś "siksy" za nim płaczą ale również chłopaki, wystarczy wejść na theprisonbreak.net i zobaczyć temat na forum o finałowych odcinkach żeby się o tym przekonać, albo na YouTube, tam każdy komentarz zawiera słowa "it's very sad, I cried" itd. po prostu wielu ludzi zżyło się z tą postacią ponieważ jest ona już z nami 4 lata, rozumiem że wielu osobom się znudziła, ale stanowiła ona nieodłączny i niezastąpiony element serialu. Ja po obejrzeniu serialu byłam bardzo smutna, ponieważ jak większość osób nie chciałam aby Michael zginął w finale. Tak wiem że to fikcja ale taka już jestem, przywiązałam się do bohaterów i do PB,,, i gadaj co chcesz, nazwij mnie siksą, nie obchodzi mnie to, nie zmienisz moich uczuć,,,