Jak wam się podobała piosenka finałowa? czy tylko mnie tak chwyciło za gardło ze
wzruszenia..?
Marny finał. Odnoszę wrażenie, że stłamszono i upchnięto wszystkie wątki w kilkudziesięciu minutach. Zapowiadało się emocjonująco i efektownie, wyszło kiczowato.
Autoratywna i bezkompromisowa Eileen dosłownie daje sobie "napluć w twarz", nawet nie próbując postawić na swoim. Świetnie napisana i zagrana postać Dereka pogrąża się coraz bardziej. Pan Wszechrzeczy ma zawsze rację, a jego zdanie jest ostatecznie i niepodważalne...zapytacie dlaczego? Dlatego, że on widzi to w swojej głowie...tak jak widzi Marilyn. Cały sztab osób począwszy od Toma na Samie skończywszy nagle przestał wspierać Ivy i jej dążenia do zdobycia roli?
I wreszcie finał finałów czyli Monroe w wydaniu Karen. Serio? Czy rzeczywiście jest lepsza od serialowej przeciwniczki? Jest. Dlaczego? Dlatego, że Derek widział ją w swojej głowie. Wisienką na torcie był Ellis i jego orzeszki- zbrodnia niemal doskonała.
Całkowicie się zgadzam. Zawiodłam się bardzo. (SPOJLERY)
1) Wyznanie zdrady i ucieczka Karen zupełnie nie wywołały we mnie emocji (odwrotnie niż zdrada Ivy/Derek, gdzie aż mnie ścisnęło). Nie wiem czy to kwestia scenariusza czy gry aktorów, ale motyw ten wypadł słabo.
2) ZERO głosu Ivy w odcinku (nie liczę kilkuSEKUNDOWYCH retrospekcji).
3) Związek Ivy/Derek nudny i niewykorzystany.
4) Julia w ciąży.... Serio...?? Taki oklepany motyw? Spodziewane rozterki kto jest ojcem w sezonie drugim...
5) Postać Eileen, która cały czas udowadniała swoją wartość i pozycję nagle jest spychana na margines.
6) Ambitny i irytujący Ellis po zwolnieniu już nie walczy tylko grzecznie się godzi na zwolnienie i znika.
7) Tak wiemy Karen jest cudowna i niesamowita, bla bla bla.
Na PLUS jedynie scena, w której mogliśmy zobaczyć pełną piosenkę i układ taneczny "I Never Met A Wolf Who Didn't Love To Howl". Za to punkty dla Karen.
Ostatecznie mam wrażenie, że spłaszczono wiele postaci, ponieważ jak już wyżej wspomniano - zbyt dużo chcieli wpakować w zbyt krótki okres czasu.
Nie mniej jednak uwielbiam ten serial i choć odcinek oceniam na jeden z słabszych to i tak czekam na kolejny sezon :)
Dla mnie najlepsza w całym sezonie była piosenka "(...)second-hand white baby grand still have something beautiful to give(...)". Ale finał na plus. Chciałam, żeby to Karen była MM, choć doceniam wokal Ivy. Liczę też na rozwój wątku miłosnego (?) między Derekiem a Karen w 2 serii.
Mi się finał podobał- Katharine mnie nie zawiodła jako MM. Piosenka mi się szczerze podobała i mnie wzruszyła. Ivy również byłby świetna- ale-Karen ma coś czego ona nie ma- delikatność oraz -dobroć. Ivy jest mściwa i słaba- Karen nie. Nie podobało mi się tylko to co zrobili z Julie- to takie tandetne. Derek- na przesłuchaniu do roli MM widziałam jak patrzył się na Karen- i wiedziałam( po tym), że to ona zagra Marilyn. Jest reżyserem i miał w głowie Karen- to była jego wizja- proste- nie widzę w tym nic dziwnego. On ma rządzić na planie. I nie potrafię zrozumieć czemu wszyscy sądzą, że Karen się wszystko udaje- chyba nie oglądamy tego samego serialu. Miałam nadzieje, że Ivy dostanie tą rolę po czym odda ją Karen- i pokaże że jest dobra- takie małe zadośćuczynienie za przespanie się z jej narzeczonym.;)
ja myślałam, że obie zagrają MM - każda miała coś, czego brakowało tej drugiej i w jednych piosenkach zdecydowanie lepsza była Ivy, a w innych Karen.. finał generalnie nie był tragiczny, ale mógł być lepszy :) poza tym, to w następnym sezonie to chyba będą robić już inny musical, co?
Nie wiem co planują, ale pewnie tak;) Hmm, jakby obie zagrały MM byłby to powtórka z rozrywki- nawet Julie o tym wspomniała: http://www.filmweb.pl/film/Norma+Jean+%26+Marilyn-1996-93631