Wzięłam się za tą dramę ze względu na Son Ye-jin, która zachwyciła rolą w "Crash Landing On You". I cieszę się bardzo, że obejrzałam "CLOY" na długo przed "Something In The Rain", bo inaczej chyba bym w tym właśnie momencie zakończyła moją "przygodę" z koreańskimi serialami... A obejrzałam ich już kilka. Nie jest mi obca ta kultura, wymagania i autorytet rodziców, struktura koreańskiego społeczeństwa itd. Jednak tak nudnej i flegmatycznej dramy jeszcze nie widziałam (a myślałam, że "The Snow Queen" nic nie przebije!!!)... w zasadzie zastanawiam się jakim cudem dobrnęłam do samego końca.
Do tego dochodzi głowna bohaterka, która sama nie wie czego chce ale trafia na młodszego faceta, który jest od niej z 10 lat mentalnie dojrzalszy ale przy tym kocha ją absolutnie bezwarunkowo czego ona nie potrafi docenić i nie potrafi podjąć "męskiej" decyzji aby z nim być...
I tak miotamy się przez 16 odcinków, w których owszem zdarzają się urocze i wzruszające chwile... Ale cała drama jest kolejnym dowodem na to, że większość z takich produkcji powinna zostać ograniczona do max. 10 odcinków...
A już w ogóle milczeniem pominąć należy wątek molestowania seksualnego... Czy tylko mnie wydał się zupełnie bezpłciowy, jak zresztą sama bohaterka "skandalu"?