PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=657154}

Spartakus: Wojna potępionych

Spartacus: War of the Damned
2013
7,9 39 tys. ocen
7,9 10 1 39369
8,8 5 krytyków
Spartakus: Wojna potępionych
powrót do forum serialu Spartakus: Wojna potępionych

Chciałbym poświęcić trochę czasu na rozpisanie swojej osobiste i subiektywnej recenzji na temat finału serialu Spartacuss. Jestem to winien temu serialowi, gdyż finał
podarował mi tak wielkie emocje... Emocje, które były mi dotychczas obce wśród finałów innych seriali.


Spartacus: War of the Damned 3x10
Sobota była dla mnie jednym z ważniejszych, jak nie najważniejszych dni serialowych. Włączyłem odcinek i od dosłownie pierwszych sekund me serce wpadło w rytm
ciekawości i wielkiego oczekiwania. Każdą scenę i dialog zjadałem w przenośnym tego określenia znaczeniu. Tutaj nie było mowy o niczym innym, jak nie o tym, że muzyka
doskonale budowała każdą scenę. Soundtrack był tak mocny i charakterystyczny, że poszczególne sceny bitew i rozmów postaci zostały emocjonalnie podwajane przez
odbiorcę. Odcinek niesamowicie rozwijał się z minuty na minutę. Sceny przepięknie się ze sobą łączyły i były dopracowane na naprawdę wysokim poziomie, jednocześnie
zachowując szacunek dla historii wielkiego Spartakusa. Wielu obawiało się zbyt kolorowego zakończenia Spartacusa, nie trzymając się w końcowej fazie historii, lecz
interpretacji twórców... ale odcinek dowiódł poważnej postawy twórców sprawiając, że ujrzeliśmy na ekranie jedno z piękniejszych finałów w historii seriali. Wielu ich
oglądam, wielu pożegnałem goszcząc przy finałowych odcinkach, ale wracając przeszłością, nie przypominam sobie, by którykolwiek wzbudził we mnie AŻ tak poteżne
emocje. Emocje, które były oparte na okrzykach radości przed ekraniem i nagłych uronieniach łez. Wielkim plusem było ukazanie ostatecznej bitwy. Pierwsze minuty należały
do Spartakusa, który popisał sie niebywałym zaskoczeniem taktycznym. Zaskoczeniem, przed którym sam Krassus się wzdgrnął. Przepięknie poprawdziła nas aparycja
aktora odgrywającego tytułową rolę. Przepięknie mnie wzruszyło pojawienie się Gannicusa na koniu, który prowadził dywersyjnie oddział jeźdzców atakując od tyłu siły
Rzymu. Dodatkowe ujęcia z lotu ptaku ciągle aktualizowały nam stan liczebny Rzymu i Rebeliantów. Jedyne do czego można się przyczepić to dosyć szybkie pokazanie
polegających kluczowych postaci, ale wiadomo, że czasu było mało a trzeba było się zmieścić w tych 59 minutach. W tej bitwie skrajnie już wyobrażałem sobie Kriksossa,
który ze swoim wojskiem wyskakuje zza górza w slow motion krzycząc "Spartacus", a następnie ukazuje nam się scena twarzy Spartacusa, który ze zdziwieniem i
uśmiechem spogląda w stronę Krikssosa. To oczywiście moje wyobrażenia ocierająca się o skrajnośćć, ale moim wytłumaczeniem musi być to, że bardzo przyzwyczaiłem
się do Kriksosa i tego, jak sceny z jego udziałem w bitwach emanuowały czymś wyjątkowym. Wracająć do odcinka, to trudno mi było powstrzymać emocje i łzy. Dobrze, że
finał oglądałem sam i mogłem bardzo swobodnie okazywać swoje wrażenia towarzyszące mi przed monitorem. Finał był wyjątkowo w każdej postaci. Wyjątkowo pięknie
scenarzyści przestawili śmierć Gannicusa i jego ostatnia wyobrażenia, czyli swego przyjaciela i tego, co bardzo kochał - arenę i wiwat tłumu. Ukochana Krassusa wisząca
na krzyżu to zaskoczenie. A sama śmierć Spartacusa opiewa w samych superlatywach. Wiele nawiązań podczas śmierci Spartacusa do pierwszego sezonu sprawiło, że
oglądałem to z wymowną na twarzy wrażliwością i sentymentem do całej serialowej opowieści. Powtórzę się, ale soundtrack ubarwiał każdą scenę kolorami tak pięknymi,
że nawet najciemniejsze oko byłoby w stanie dostrzec jego piękność. Spartacus według twórców umarł tak, jak chciał - jako wolny człowiek, do śmierci czujący ranę po
stracie ukochanej kobiety. Ze słowami, których treść było nam dane słyszeć jeszcze za czasów Andy'ego. Ostatecznie pożegnaliśmy historię Spartacusa, która jest epickim
widowiskiem oraz idealnym ukazaniem historii człowieka, który sprawił, że Rzym wziął poprawkę na stosowanie niewolnictwa, które ostatecznie się zakończyło. Zatem mimo
iż bitwa została przegrana, to ostatecznie Spartacusa zwyciężył i jego sprawa również.

PS: Piszcie w komentarzach swoje wrażenia po finale. Zapraszam do dyskusji!

ocenił(a) serial na 5
Note

W pytkę odcinek.

zolw_ik

Jak dla mnie to nie wiem dlaczego, ale finał nie przypadł mi specjalnie do gustu. Od momentu gdy rozpoczyna się bitwa zaczęły się u mnie mieszane uczucia. No ale zacznijmy od początku.

Nie wiem czy było to wyjaśnione, czy wspomniane, ale jaką w końcu przewagę liczebną mieli Rzymianie ? Wydawało mi się, że armia Rzymu będzie większa, ale nie o tyle. Po przekroczeniu głębokiego rowu, wojsk niewolniczych jest tyle samo, co walczących z przodu rzymian (nie mówię o oddziałach pomocniczych obok Marka). Nagle pojawia się Gannicus z konnicą, i nadal Rzym prowadzi. Zdobywają broń oblężniczą zabijając dziesiątki Rzymian, i nadal przewagi nie mogą zdobyć. Wydawało mi się, że Rzymianie rodzą się z ziemi...

Morale Rzymian było zaskakująco wysokie... Wpierw 2-3 pierwsze linie wojsk zostają w ciągu paru sekund wycięte (wpadają do rowu), potem zostają brutalnie zaatakowani przez wojsko Spratrtacusa, który tworzy kilka tymczasowych mostów, następnie Gannicus atakuje i wycina tylną straż, zdobywa broń oblężniczą pozwalającą mu atakować jednostki tuż przy samym dowódcy, Marek Krassus zostaje ranny i wyniesiony z pola bitwy a oni nic, normalnie walczą. Trochę tego za dużo jak dla mnie...

Marek Krassus genialny dowódca - ta, taki wielki dowódca, który orientuje się, ze został zaatakowany z tyłu, gdy pocisk mija jego ciało.
-II- idący na śmierć, pozdrawia was - czy komuś jeszcze wydawało się, że trochę za dużo było scen, z których Krassus ledwo ucieka od śmierci ? Wpierw pojedynek Krassus i Spartakus , z którego ten pierwszy wychodzi ranny. Udaje mu się to dzięki nagłemu przybyciu jego chłopaczków. Potem mamy dokładnie taką samą scenę, bo znowu przybywają jego ludzie. Gdy w końcu jest szansa by go zabić, ten zostaje zepchnięty ze skały co ratuje mu życie, i jest uratowany przez swoich ludzi... 3 razy w ciągu 10-15 minut...

Hop siup kopiemy rów - no właśnie, kiedy oni wykopali taki rów ? Z tego co zauważyłem rów był głęboki i bardzo długi, więc raczej 2 osoby w ciągu godziny go nie wykopały. A skoro miały go kopać dziesiątki wolnych-niewolnych to w jaki magiczny sposób Krassus o tym się nie dowiedział ?

Braveheart czy Spartakus ? Po jakimś czasie zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie oglądam filmu Braveheart Waleczne Serce (polecam) w czasach starożytnego Rzymu. Ilość scen, które były tak podobne, do scen w filmie Braveheart była zaskakująca. Wpierw mamy 1 linie wojsk, które wyciągają własnoręcznie zrobione drewniane deski (w filmie były to piki), które ratują im życie. Następnie Krassus niczym król Edward I każe strzelać do własnych ludzi. Zaraz potem mamy szarżującego dowódcę na koniu, na dowódcę wojsk przeciwnych, potem gdy dowódca tych dobrych ma wpaść w ręce przeciwnika, nagle zjawia się jeden z jego ludzi na koniu i go ratuje. Ba jeszcze gdyby było tego mało, jest też scena w filmie, w których jeden z rycerzy patrzy na zbliżającą się piechotę, a następnie na swego dowódcę (musi się zdecydować co zrobić) - sytuacja adekwatna do Agrona i Spartakusa.