po przelocie po pilocie w szlafroku i papilocie,
kluczem są relacje wewnątrzkadrowe na linii rzeczywistość-obraz-bohater, weźmy pierwsze trzy sceny tak zwane otwierające:
scena pierwsza, czas przeszły, dis, przed związkiem, młodość - podczas gdy obrazki tak zwanego prawdziwego świata majaczą gdzieś za szybą, bohaterowie w przedziale zajmują się tylko sobą. tworzą jeszcze własną rzeczywistość tak zwaną odseparowaną (no, wait, don't come yet), chociaż ta zewnętrzna puk puk puka a powoli i zaczyna się wdzierać (już to w osobie proszącego o bilet konduktora, już to w późniejszym zawiadomieniu o wypadku, nagłym a przymusowym powrocie dziewczyny z wakacji i kolejnych scenach).
cut.
scena druga, czas teraźniejszy, clai, w związku, dojrzałość - tu gramy pod hasłem prawda czasu prawda ekranu - rzeczywistość i jej obraz idą równolegle, pani w monitorze to pani na scenie, pani na scenie zapowiada panią dokumentalistkę, pani dokumentalistka wchodzi na scenę, pani dokumentalistka jest więc w monitorze, wszystko na żywo, w czasie rzeczywistym, jeden do jeden, tu i teraz, zlanie.
cut.
scena trzecia, czas przyszły, mer, po związku, starość - bohater się odrealnia, żałuje, kontempluje zdjęcia, gdzieś ma teraźniejszość, zarzuty jakiejś baby, pozostały już tylko wspomnienia, obrazy..
cut.
trzy maleńkie krople, każda po dwie minuty - razem czyni sześć pierwszych minut zaledwie - a w ich wiązki DNA już wpisano morza i oceany.
dalej osie się komplikują, zazębiają plany, acz w obrębie tych zasad jak mniemam rogrywają się zmagania - o to, by poprzez obrazy (narracja, forma, manipulacja, prawda) dotrzeć do istoty rzeczy.