Koreańszczyznę oglądam już jakieś półtora roku i akurat "Squid Game" nie wywarło na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak na ludziach, którzy pierwszy raz widzą k-dramę na oczy. Więc pytam: z ciekawości i bez szydery - co was w tym ujęło? Ja sama sądziłam, że to będzie kolejna drama z Korei, która nie przyjmie się na polskim Netflixie i będzie sobie kolejnym serialem dla "koneserów" azjatyckich seriali. A tu niespodzianka, bo okupuje pierwsze miejsce TOP10 już chyba ze dwa tygodnie, youtuberzy prześcigają się w filmikach o morderczych grach i już nawet na Pudelku piszą o aktorce z obsady.
Ja sama czekałam na ten serial od pierwszych teaserów, bo zapowiadało się bombowo, ale ostatecznie trochę się zawiodłam, bo choć zrealizowane jest to na bardzo wysokim poziomie, kostiumy, scenografia i ogólny klimat są obłędne, to jednak fabularnie mnie to rozczarowało. Bo zdążyłam już wcześniej przekonać się, że Koreańczycy potrafią pisać świetne, dopracowane scenariusze, a tu mi jednak czegoś zabrakło.
No i kolejne pytanie - chcecie więcej? Wasze algorytmy netflixowskie zaczną wam zajmować całą stronę główną propozycjami z Korei ;) Może to niektórych przekona, że na tej platformie da się znaleźć coś bez "ideologii" - wystarczy tylko szukać gdzie indziej, a nie zamykać się wyłącznie w obrębie Stanów. Osobiście polecam "Kingdom" (na razie dwa sezony plus odcinek specjalny) i "Vincenzo".
Również nie czaję fenomenu. Zaskoczeniem to może był "Cube" tych naście lat temu, tutaj nie dopatrzyłem się niczego wyjątkowego. Może lepsze byłoby, gdyby to nie było rozciągnięte na 9 odcinków, a skoncentrowane w 2-godzinnym filmie?
Ja wgl nie lubię kina azjatyckiego. Pewnie przez to że nieznoszę azjatyckich języków. Okropnie się dla mojego europejskiego ucha je słucha. Serial obejrzałem żeby dowiedzieć się skąd taki pierdzielnik i co zdetronizowało Stranger Thigs i jestem w szoku. Zwykły serial. Dałem mu 7/10 ale defacto to jest 6,5/10 coś międy mocnym średniakiem a dobrym serialem. Widać ludzie mają dość niskie wymagania. Chyba że np Chiny i Korea ruchu narobiły
Podobno ruch w Korei przy okazji tego serialu był tak ogromny, że operatorzy internetu nie dawali rady tego ogarnąć i chcą od Netflixa jakiejś rekompensaty, czy coś w tym stylu. Ale to chyba nie tylko oni nabili wyświetlenia, bo to nie pierwszy koreański serial Netflixa i tamte poprzednie trafiały do top10 w krajach azjatyckich, a jednak nie zostały międzynarodowym hitem.
Muszę ci przyznać rację, że dla europejskiego ucha języki azjatyckie bywają trudne do słuchania. Mi akurat koreański brzmi całkiem nieźle, osłuchałam się z nim dość szybko, ale za to mam problem z chińskim. Nic nie mam do Chińczyków, ale ciężko mi się ich słucha, jak próbuję coś "ichniejszego" obejrzeć.
Pierwsze dwa odcinki robiły nadzieję naprawdę na coś ciekawego, natomiast dalej jakby reżyser nie podołał ciężarowi i zrobiło się dziwnie, nijako, na siłę, nielogicznie, a sam ostatni odcinek rozczarowuje najbardziej. Ale dwa pierwsze odcinki zapowiadały coś naprawdę mocnego....
Mnie najbardziej rozczarował wątek policjanta. Mogłoby go w ogóle nie być, bo i tak był bez sensu. Już nie mówię o tym, że facet miał zajebistą baterię w telefonie, ale ogólnie to było takie mega na siłę i grubymi nićmi szyte, bez puenty.
Też nie rozumiem fenomenu tego filmu. Jest odtwórczy - to zlepek wątków z "Igrzysk śmierci", "Gry", "Alice in Borderland", "Escape Room" i wielu innych.
Jest obrzydliwie brutalny i nie rozumiem dlaczego ludzie na te obrzydliwości chcą patrzyć. :(
Jest przewidywalny - od początku człowiek czuje że główny bohater wygra grę. Starzec też był podejrzany...
Jest nierówny - czasami ciągnie się w nieskończoność, czasami jest zbyt ckliwy - robi za "wyciskacza łez', aż od tej cukierkowatości robi się niedobrze.
Zobaczyłam tylko z ciekawości, bo wszyscy o tym mówią. Nie polecam nikomu, szkoda czasu. Największa dla mnie porażka to fakt, że dzieci się chwalą, że to widziały.... serce mi zamiera, jak to słyszę.
NO WŁAŚNIE NIC MNIE NIE UJEŁO. kOLEJNY FENOMEN SERIALU KTÓREGO NIE CZAJE. fILM PRZEWIDYWALNY, NUDNY BEZ SCENARIUSZA.
Ale w "Squid game" także jest ideologia. W ostatnim odcinku są sceny jakby wyjęte z kroniki filmowej PRL - o tym, że biedny lud pracujący miast i wsi koreańskich, zadłużony jest na maksa i jest to problem społeczny w Korei ;-)
Amen, też miałem wrażenie, że to takie echo znacznie lepszych koreańskich produkcji. To co najlepsze w tym serialu jest typowe dla tamtejszej popkultury, czyli tło społeczne, świetna realizacja i zabawa koncepcjami. Serial stał się głośny bo opiera się na schemacie brutalnych gierek gdzie to co dziecinne i niewinne jest pretekstem do masakry. Plus porusza lewicowe kwestie w przystępny popkulturowy sposób, czym punktuje u trochę starszych zoomerów. Nie jest źle, ale nie ma też szału. Na pewno byłby lepszy gdyby zrealizowano to jako film.
Pierwszy sezon o ile pamiętam był bardziej poważny i klimatyczny. Obecnie skończyłem na 5 odcinku i jest po prostu jakiś tragikomiczny cyrk. Ciężko się ogląda te idiotyczne wrzaski i głupawki bohaterów.
Dla mnie to takie trochę rozwinięcie motywów przedstawianych w BLACK MIRROR - współczesne igrzyska gladiatorów w których ludzie na tyle oddają się komercji i konsumpcjonizmowi, że są gotowi postawić na szali swoje życie.