Spodziewałem się bardziej hardcore'owego Wes Anderson wannabe, po kilku pierwszych epizodach. Scenariusz dziurawy jak ser szwajcarski, ale to nie przeszkadza w odbiorze. Kilka wątków rozwiązanych po macoszemu. Jest krwawo, koreańskie kino nie przebiera w środkach. Sezon drugi, może być jedynie gwoździem do trumny, bo nic lepszego w tym aspekcie się nie wymyśli, a w zakończeniu dostaliśmy i tak wszystko podane na tacy. Wniosek z tego taki, że ludzkie życie jest warte 10 milionów koreańskich wonów.