Że nie wysilili się przy obcych. Każdy wygląda jak człowiek, tylko ma jakiś bajer, np spiczaste uszy,
inny kolor. Wiem, że to powstało w latach 60, ale możnabyło trochę bardziej się wysilić,
przynajmniej w nowszych częściach
Mnie też to trochę denerwowało na początku, ale potem pomyślałam o tym, że twórcy tak naprawdę nie mieli żadnego punktu odniesienia. Prawdopodobnie jedyne na czym mogli się opierać, to istniejący już w tym czasie w Wielkiej Brytanii serial Doctor Who, ale tamtejsze efekty specjalne i kosmici także pozostawiali dużo do życzenia. Moim zdaniem, nie możemy oceniać tamtejszych efektów poprzez dzisiejszy pryzmat, twórcy serialu w dzieciństwie, które prawdopodobnie przypadało na początki XX wieku, nawet nie znali słowa kosmita. Kiedy to zrozumiałam, od razu ten Star Trek, zaczął mi się bardziej podobać : D
Jest to element klimatu tego serialu. W kolejnych seriach będzie lepiej ;) W jednym z odcinków star trek Deep Space Nine jest taka fabuła, gdzie bohaterowie cofają się do jednego z epizodów z pierwszej serii i jest strasznie śmieszna reakcja ludzi z floty na to jak kiedyś wyglądali Klingoni :D
Przy Gornie sie wysili i im to niewyszło zbytnio
Nie mogli sie wysilc.. Po prostu i msie nie chcialo
Co ty bredzisz ? Jak czytam takie posty to mam ochotę wystrzelać połowę internetu - Na serial szła gruba forsa i wszystko było tam starannie dopracowanie - Skoro jesteś taki kozak to zaprojektuj teleportyzer......... Nie uda się ? To nie dziw się że w 60 charakteryzacja była słaba.
Oj ludzie, ludzie. Serial powstał prawie 50 lat temu. Nie ma co porównywać ówczesnych i dzisiejszych możliwości technologicznych. Jak na swoje czasy serial był bardzo dobrze zrobiony, a i dziś ma swój urok, pod warunkiem, że nie porównujemy go uparcie do najnowszych superprodukcji z komputerowymi efektami specjalnymi. Pomyślcie co o współczesnych superprodukcjach powiedzą za 20 lat? Śmiać się z nich będą bo technologia co raz szybciej idzie naprzód. Powiedzmy, że sens ma czepianie się seriali zrobionych 5 czy 10 lat temu, z efektami specjalnymi jak z lat 50tych, a nie starego, dobrego "Star Treka".
Pozdrawiam
Mnie bardziej denerwowało to, że na zwiad zawsze wysyłany był i Kirk i Spock, więc statek zostawał nie dość, że bez kapitana to i bez pierwszego oficera. Czyli praktycznie bez dowództwa.
Dla mnie też największym problemem jest totalna głupota scenariusza, tandetną charakteryzację i prymitywne efekty można potraktować z przymrużeniem oka, w końcu to staroć, ale debilizm i brak jakiejkolwiek logiki w postępowaniu załogi poraża, aż się chce wyć. Tu nie ma znaczenia rok produkcji, myśleć można zawsze.
PS Walczę z tym serialem, sposobem okazuje się czytanie czegoś, np ciekawego komiksu w trakcie filmu, wtedy aż tak nie boli;)
Ja tam i tak nie mogłam się oderwać od serialu, nie wyobrażam sobie, żeby równocześnie coś czytać. A te sceny walki <3
www.youtube.com/watch?v=XAWnDksru4g
Z logicznego punktu widzenia oczywiście, ale w gatunku space opera główny bohater zawsze ładuje się wbrew jakiejkolwiek logice czy rozsądku w największy wir walki i prosi się co 5 minut o tarapaty, ale i tak oczywiście wychodzi bez szwanku a opuszczenie przez niego istotnego stanowiska nie sprawia żadnego problemu.
W tak zwanych zwykłych warunkach, jakimi jest przebywanie na orbicie planety (gdy Kirk i Spock idą na akcję xD) każdy ze starszych oficerów jest w pełni przeszkolony do dowodzenia statkiem. Więc nie zostawał on bez dowództwa, jak mówisz.
Ja to sobie zawsze wyjaśniam tak, że taka forma tj. głowa z rozwiniętym mózgiem i dwie pary kończyn to ewolucyjnie najskuteczniejsze rozwiązanie, które powstanie w każdym środowisku.
Personalnie uważam, że to bullshit ;-) ale to w końcu FANTASTYKA naukowa i tłumacząc to sobie w ten sposób nie przeszkadzają mi te wszędobylskie "klony" ludzi.
Każdy obcy pochodzący z planety typu M i jeśli się nie mylę w jednym odcinku jest to jako tako wyjaśnione. Mowa jest tam o jakiejś starożytnej super cywilizacji która zdając sobie sprawę chylenia się ku upadkowi rozsiała swoje... "nasienie" po całej galaktyce i stąd te wszechobecne humanoidalne rasy. Gdy weźmiemy pod uwagę jak długo istnieje życie na naszej planecie, a ile człowiek to takie tłumaczenie jest do zaakceptowania.
Już w oryginalnej serii pojawia się przecież rasa Tholian, którzy pochodzą z planety innego typu i różnią się dużo bardziej. Nawet ich technologia też jest inna. W "Stacji kosmicznej" są Zmiennokształtni którzy na swojej ojczystej planecie żyja jak jeden organizm, zaś humanoidalną formę przybierają w relacjach z tymi. Pozostałych serii (jeszcze) nie znam więc się nie wypowiadam, ale mam nadzieję, że każda oferuje przynajmniej jedną, ale całkowicie różniącą się od ludzi rasę.