Chyba bym dużo bardziej wolał mniej odcinków, ale dłuższe. Tydzień człowiek czeka by obejrzeć 29 minut odcinka, w którym za dużo się nie dzieje.
przecież przez cały odcinek była strzelanina statków kosmicznych;
włacz sobie andor to zobaczysz jak przez 12 odcinków nic sie nie dzieje
Nie, ale widzę że Ty oglądałeś/aś skoro 10tka już wpadła;) Nie trzeba być geniuszem żeby po ponad 1/3 serialu zauważyć, że historia jest do bólu banalna i jednowątkowa. Większość obsady gra z kijami w tyłkach, dialogi są praktycznie o niczym a tytułowa bohaterka to już w ogóle drewno w najlepszym wydaniu. Ja rozumiem, że Ashoka ma już swoje lata i na gibkość rodem z animacji nie ma co liczyć, ale no bez przesady. Świat przedstawiony strasznie plastikowy i mimo niezłego cgi brakuję w tym wszystkim klimatu i mięsistości jak w Andorze chociażby. Na prawdę MOCNO się zdziwię jeśli to się rozkręci w dobrą stronę.. I jednocześnie szansę na to oceniam bardzo nikło znając całe poprzednie 'dokonania' Filoniego, Favreau i Kennedy..
Naprawdę dziwię się zachwytami nad Andorem. Fakt to było ciut lepsze od innych seriali SW, ale jednak klimatu SW zero. To był owszem solidny serial ale taki gangsterski osadzony w kosmosie, a osadzenie tego w SW wygląda jak na doczepkę. No i co by nie mówić - jednak w takich Mando, Bobie Fecie czy nawet Ahsoce są bardziej wyraziści bohaterowie.
Jak to nie ma klimatu SW? Ja bym argumentował, że Andor to właśnie są prawdziwe Gwiezdne Wojny, tylko z innej perspektywy. To, że nie masz tam Jedi, mocy i mieczy świetlnych nie znaczy, że to nie jest uniwersum Gwiezdnych Wojen. Ten serial daje nam więcej kontekstu odnośnie konfliktu Imperium - Rebelia, pokazuje okropieństwa których doświadczają zwykli obywatele i jeszcze bardziej umacnia zwycięstwo Luka w OT patrząc jakimi środkami została zbudowana GŚ.
Przemowy Kino, Luthena, Marvy i Manifest Namika mają w sobie więcej serca niż cokolwiek co wyszło od Disneya i naprawdę smuci mnie fakt, że wielu ludzi nie rozumie bądź ich nie obchodzi ta wspaniała podbudowa uniwersum bo "jest nudna". Jeżeli Syril, Dedra, Luthen i Marva są mniej wyraziści niż żałosny Boba czy pusty Mando w swoich serialach to ja jestem Papież Franciszek.
Przemowa Luthena do mnie akurat nomen omen nie przemówiła. Była bardzo ogólnikowo, na zasadzie "poświeściłem wszystko" ale co? No wszystko... Jak dla mnie to słabe, kiedy nie ma konkretu, kontekstu.
Co do reszty ok. Rozumiem generalnie kontent. Tyle, że Andor to dobru serial, ale jako serial akcji o rebeli jakiejś tam, nie czuć w tym gwiezdnych wojen. To mógłby być serial z dowolnego uniwersum o dowolnej rebeli tak naprawdę.
No wiesz, z definicji jest to serial o konkretnym konflikcie w konkretnym uniwersum, którego wydarzenia mają swoje konsekwencje w późniejszych filmach w uniwersum (budowa GŚ, kradzież planów GŚ, rozwalenie GŚ), więc obiektywnie to są Gwiezdne Wojny.
Może po prostu w twoim odczuciu jest to mało infantylne w stosunku do tego co dostaliśmy w innych serialach? Zresztą, masz trochę racji - Andor to nie są obecne Gwiezdne Wojny - czyli infantylnie prowadzona historia pełna głupich scen akcji i odniesień do wcześniejszych filmów i seriali bazująca na idiotycznym scenariuszu.
Nie wiesz nawet jaki byłem szczęśliwy kiedy faktycznie jeden strzał z blastera okazywał się śmiertelny, jak antagoniści nie byli bezmózgami którzy szli się zabić o niezniszczalnych protagonistów, jak widziałem niuans i szare barwy tego wszystkiego w pięknie opowiedzianej historii o tyranach i uciskanych.
Dlatego dziwie się, że to się nie łapie jako Gwiezdne Wojny dla niektórych.
Gdzie widzisz ocenę 10 ?
Aktorka grająca Ashoke daję radę jak na razie, gra mentora Jedi inaczej niż wszyscy do tej pory, z taką powsciagliwoscią i opanowaniem.
Historia powinna się rozkręcić i tak szybko idzie jak do tej pory po 3 odcinkach, było już kilka walk na miecze świetlne, kilka planet, miast, dużo różnych statków i to nowych, sporo postaci się przewinęło
A ma być jeszcze Thrawn, inna galaktyka….
Niestety widzę niepokojący manieryzm ostatnich seriali SW - jak co odcinek nie ma walki i strzelanki to serial nie istnieje. Naprawdę można opowiedzieć daną historię z bardziej oszczędną ilością walk.
Star wars to nie teatr musi się coś dziać :D historie w star wars zawsze proste były - ratowanie galaktyki
Pamiętam, że w The Mandalorian czy w BOBF były odcinki, które miały 50 minut jak i takie które trwały 23 minuty. Dlatego bym się nie czepiał, najważniejsze żeby historia była dobrze poprowadzona.
Też miałem wrażenie, że odcinek króciutki i absolutnie nic się w nim nie wydarzyło ciekawego. Trochę jakby mieli materiał na mniej odcinków, ale je pocieli, bo się zorientowali że mało wyjdzie. 1 i 2 były ok jeśli chodzi o długość i treść, tu miałem takie "to już? i co?".