Płytki niczym grób teściowej z dowcipów, ogromnym zgrzytem sa długie monologo-dialogi, pierdo... o niczym, niby vibe Guy'a Ritchie'go, ale taki siakiś bezpłodny i nie w punkt. Świetny za to jest Tom Hardy - mimo, lub właśnie dlatego że wszyskie odcinki gra jednym spojrzeniem, miną, pozą i chrząknięciem.....