Nie spodziewałem się, że coś dobrego jeszcze napiszę o supergirl, szczególnie po moim ostatnim wpisie po 1 odcinku, ale... jest dobrze.
Odcinek był świetny. Od początku czuć inny klimat, inne prowadzenie narracji. Nie skupia się też tak wszystko na słodkości Kary. Chyba wymieniono wszystkich scenarzystów (a może to ze względu na zbliżający się crossover?). Nawet jakby aktorzy lepiej grali (więcej możliwości wykazania się?). Mnóstwo dobrych wątków, może tylko ten coming out zbyt przegadany, ale poza tym naprawdę dobrze. Poczułem z lekka początki arrow i flasha, a nawet nutę nostalgii za sprawą baru jako miejsca spotkań (Aniół CIemności i bar Lorne), które stało się już stałą częścią serialu. W ogóle pokazują więcej miejsc, a nie już tylko CatCo, mieszkanie Kary i siedzibę DEO. I generalnie dużo się działo, aż musiałem sprawdzić czy odcinek nie był dłuższy, tyle upchali.
Co do Olsena to mi się wydawało, że będzie koszmar, ale Guardian jest świetny (chociaż w pierwszym momencie skojarzyło mi się ze Spartanem). Czarny pas karate o którym mówił w poprzednim odcinku + plus technologia robi z niego dobrego zawodnika, chociaż nawet z tym trochę za szybko mu za dobrze szło.
Ale to i tak o wiele lepiej (logiczniej) niż Black Canary, gdzie dostała kilka lekcji bokserskich i nagle kładzie starych najemników jakby supermocy dostała.
Jeśli to nie jednorazowy wybryk to możemy dostać świetny serial (w końcu).