Dla mnie najlepiej wcielił się w postać Nathaniel'a Fishera Peter Krause(Chyba Peter najlepiej wcielił się w swojego bohatera-najwiarygodniej potrafi zagrać smutek), oraz niezły jest też brat Brendy świr Billy Chenowith,ale on mało gra.Najbardziej drażni mnie Kochanek David'a-Officer Keith Charles ,wogóle do siebie nie pasują:Dale o to w tym chodziło.Russel chłopak Claire też mnie denerwuje,szpetny aktor:Pale nie chodzi tylko o jego szpetny wygląd,gra sztucznie,wogóle nie nadaje się na aktora.także nie lubie Ruth Fisher,ale z drugiej serii ,bo w trzeciej już nie jest taką starą zołzą na jaką wygląda i pokazuje pazurki ,stała się bardziej interesująca po poznaniu Kobiety którą zagrała Kathy Bates...generalnie w trzeciej serii było sporo świetnych odcinków dzięki Ruth(sceny z tym okularnikiem który zamieszkał w domu fisherów,zaaaajebiste;-) Tak naprawde każdy coś wniósł do tego serialu,każdy jest na swój sposób interesujący.Prawie wszyscy dość dobrze zagrali i stworzyli tą niesamowitą atmosfere.
Skoro nie widziałeś 5 sezonu to troche tak jakbyś przeczytał pół ksiązki i pisał na tej podstawie charakterystykę bohatera. W piątym sezonie jest inna , wtedy lubię ją najbardziej.To takie zderzenie się z rzeczywistością dla Claire ,którą znamy z pierwszych sezonów.Polecam 5 sezon , miażdzy całkowicie.
nie na temat
ja nie znosze "nejta" od czasu przemiany jest jak flaki w oleju, dupowaty mongoł
Nie zgodzę się z tezą, że Nate do dupowaty mongoł, chociaż nie jestem jego fanem. Lubię tę postać, ale zdaję sobie sprawę, że jest ona wykreowana w ten sposób, żeby się z nią identyfikować. Nate to taki everyman. Postać David'a z kolei jest zbudowana wokół jego orientacji seksualnej. Bardzo go polubiłem, jest niesamowicie wrażliwy i odważny. Z drugiej jednak strony wiem, że niewiele jest seriali, które pokazują tak dokładnie codzienne życie mężczyzny będącego w związku z innym mężczyzną. Więc to jakby uzasadnia istnienie tej postaci.
Aktualnie moją faworytką jest Ruth, która pomimo swoich dziwacznych wyskoków raz po raz, wychodzi z tego obronną ręką i jest autentyczna. Nie sądziłem podczas oglądania pierwszego sezonu, że będę mógł to przyznać, ale tak, Ruth jest prawdziwa i za to ją kocham.
Bardzo tesknie za Peterem Krause.Bardzo "przezylam" smierc Nate,nie spodziewalam sie takiego zakonczenia.W glebi duszy liczylam na wielki happy end,ale caly fenomen tego serialu wlasnie na tym mial polegac.Chcialabym jeszcze kiedys obejrzec bohaterow tego serialu w innych rolach.Wedlug mnie wszyscy aktorzy wystepujacy w SFU zagrali genialnie!
Moja ulubiona postacia byl bez watpienia Nate(na 2-David,3-Claire)
Najbardziej draznila mnie Lisa i na koncu Maggie.
moja święta trójca to nate, david i ruth. naprawdę świetni, jako aktorzy i jako postacie. za to nie przepadałam za arthurem, georgem i brendą. czasami denerwowała mnie również clair, jej wieczne "whatever" wobec świata, jej sposób mówienia... fajne były również postaci lisy, siostry ruth i keitha. :)
ehh. Najlepsze jest oczywiście rodzeństwo fisherów: Nate, David i Claire, każdy ma swoją rolę do odegrania - poszukiwanie siebie, sensu życia po stracie kogoś bliskiego, szczęścia za wszelką cenę. Denerwowała mnie Brenda przez pierwsze dwa sezony, potem się do niej przekonałam. Billy od razu zyskał moją sympatię, ale potem jakoś się wypalił. Jako postać, bo jako aktor jest świetny - zagrał psycholka fenomenalnie. Co do Oliviera to ma świetne podejście do życia. Bardzo utkwiło mi w pamięci jedno zdanie, nie pamiętam dokłądnie z którego sezonu (3 lub 4), które można przetłumaczyć mniej więcej tak: 'Robicie wszystko żeby przypodobać się innym. Po co? To czego chcą inni to was ojebać, wyrolować i powiesić w salonie z najnowszym systemem alarmowym' - so true ;]
poza tym serial mega, oryginalny, ambitny i życiowy. Wielkie brawa dla Alana Balla.
Zdecydowanie David!! Ale każda z postaci coś wnosi do serialu. Dla mnie ten scenariusz i wykonanie to jest po prostu objawienie :)
Ulubieni:
-Arthur Martin
-David Fisher
-George Sibley
Najmniej lubiani:
-Claire Fisher(!!!)
-Nate Fisher
-Rico Diaz
Ja uwielbiam Nate'a Fishera, Claire Fisher i Bernarde Chenowith. Po zrozumieniu roli Lisy również ją polubiłam. Ogólnie wszyscy dobrze grają a serial jest świetny..jestem w połowie 4 sezonu.
po obejrzeniu wszystkich pięciu serii muszę przyznać,że z wszystkimi postaciami Fisherów się zżyłam, drażniły mnie niektóre postaci poboczne, jak Arthur czy Maggie, ogólnie romans czy też więź Nate'a z Maggie okropnie namąciła, bo przecież wychodzili już z Brendą na prosto, szkoda... uwierzyłam,ze w koncu moze się im udać. Nathaniel Senior i Keith to świetne postaci, mimo tego,że nie są pierwszoplanowe.
W tym serialu ciężko na stałe znaleźć ulubionego bohatera. Ja najabrdziej lubię Davida i chłopaka Claire :)
Ulubiona? Nate, ale potem zdradził Brendę z Maggie, a w mojej moralności zdrada jest najgorszą rzeczą... Zatem ulubieni:
- David
- Keith (bardzo dobra postać, ciężko o takich ludzi w tym świecie)
- Rico
- Ojciec Nate'a i Davida, i Claire - Nathaniel
Najbardziej przez 5 sezonów nie mogłem zcierpieć Ruth. Brenda jak popadła w seksoholizm to mnie do siebie przekonała - jakoś wtedy ją polubiłem, bo wcześniej mnie irytowała. No i jeszcze ten biseksualny chłopak, który się ruchał z Claire i Olivierem - wkur* był. : D
A i bardzo, bardzo, bardzo mi szkoda tego chłopaka, co zostawił swojego młodszego brata, a ten z kolei się zastrzelił pistoletem - pamiętacie ten wątek? Ten koleś był chłopakiem Claire, ale się staczał i Claire go zostawiła... Ale fajną postać grał, taką kolorystyczną bardzo. Szkoda, że umarł w którymś tam odcinku.
Jak dla mnie to David, choć nie wiem czy to nie z sympatii do Dextera. Jednak jego powaga bardzo mnie zachwycała, Potem jak się rozklejał w kolejnych sezonach było już gorzej.
Ulubieni:
-David
-Keith
-ojciec Nate'a
-Nate
-Claire (na początku była irytująca)
-George
Najmniej lubiani:
-cała rodzina Chenowith
-Ruth
-Rico i jego żonka
ps.kolejność ma znaczenie
Ulubiona bohaterka - zdecydowanie Claire, zostałą moją ulubioną postacią serialową w ogóle.
Poza Claire - Brenda,
David (był słodki), oraz
Sarah i Bettina (obie były wspaniałe)
Arthur był dla mnie psychodeliczny, bałam się go.
Nie przepadałam też za Lisą i Maggie.
Maggie uważam za wyjątkowo irytującą bohaterkę - uśmiech Matki Teresy, sposób bycia cnotki niewydymki, ogólnie poza świętszej od Papieża wyciszonej nimfy, która sama szyje ubrania z płótna i piecze chleb, lecz bycie świętą nie przeszkadza jej w "pocieszaniu" faceta, którego żona jest w ciąży. Zero emocji, żadnych kłótni i żadnego charakteru.
Osobiście lubię ciekawe i charakterne postacie takie jak Claire czy Brenda.
Ulubiony był David, naprawdę rzadko mnie irytował ;)
Najcudowniejsze w tym serialu było to, że postacie nie były jednoznacznie.Każdy miał lepsze i gorsze chwile, zachowywali się jak prawdziwi ludzie. Sama się dziwiłam, że tak różne emocje we mnie wywołują. Np Ruth, przez większość odcinków drażniła mnie, szczególnie gdy wchodziła na wysokie tony ;) ale było kilka takich momentów w których było mi jej żal a nawet ją lubiłam (ostatni odcinek gdy siedzi z Brendą na schodach). Albo Nate, generalnie bardzo go lubiłam ale na koniec okazał się zwykłym palantem. Miałam ochotę go udusić :D Albo Brenda. Ją dopiero w ostatniej serii polubiłam.
Aaaaa i bardzo Nikolaia polubiłam ;D
Ja uwazam, ze najlepsza kreacja jest niezaprzeczalnie Dawid. Jest tez najbardziej zlozona osoba, a jego zwiazek z Keithem - prawdziwe partnerstwo i prawdziwe uczucie. Milosc do Keitha to milosc do czlowieka, ktory jest tylko pozornie idealny, a w gruncie rzeczy obciazony ciezka przeszloscia, trudnym charakterem, agresja, zloscia. A Dawid niekiedy zbyt slaby i wrazliwy, by to zniesc, a przy tym diabelnie kochajacy i potrzebujacy tej milosci. Nate by szukal swojej "bratniej duszy", bo sam byl pusty jak beben. Dawid zawsze wiedzial, gdzie jest jego cel. I to byla konkretna milosc do konkretnej osoby, potem kornkretnych dzieci.
Nate - to przeciez wieczne dziecko, jak patrzec na kolesia, ktory przychodzi do Brendy zaplakany z Maja (po smierci Lisy), po czym mysli po jakims czasie o rozstaniu z matka swoich dzieci - nienardzonego i oczywiscie Maji. Przeciez Brenda wychowala te dziewczynke i byla jej matka, dobra matka, choc pewnie wcale nie byla na to gotowa. Nate ciagle marudzil, jak Lisa skomplikowala jego zycie wchodzac w nie z nieoczekiwana ciaza.
Czy Brenda marudzila, ze Nate skomplikowal jej zycie przychodzac z dzieckiem, ktore ona potem pokochala? Nate po prostu robil co chcial, a Brenda - tylko do czasu. Wiedziala, jakie sa jej problemy i z nimi walczyla, nazwala je i rozwiazala. Nate uganial sie za matka Teresa, wczesniej za piekna rabinka, szukajac rozwiazania problemow. Postac do dla mnie ogolnie nieciekawa. A juz fakt, ze odszedlby od Brendy, pozbawiajac ja wsparcia i Maji - coz, Brenda i tak to dobrze zniosla.
Co ciekawego jest w zalu, ktory czul po stacie Lisy? Przeciez on tylko rozpaczal nad swoja tragiczna sytuacja i nad ironia losu, ktory sprawil, ze pozbyl sie zony, ktorej nawet nie kochal. I to bylo bardziej dla niego po prostu kara, ktorej nie mogl zniesc.
Claire - obraz nastolatki-artystki, bardzo udany a aktorka - przepiekna.
Choc co do Nata to faktycznie on jest pewnym centrum, wokol ktorego zazebiaja sie emocje i mowi wlaciwie madre slowa, ale brzmi troche jak ksiadz dajacy dobre rady, ale sam nie do konca wierzacy w Boga. Choc to oczywiscie jedna z postaw bardzo czestych, to dla nie jest przekonujaca, tak jak on nie byl do niczego przekonany.
Jest idealista, tak tez zostal tez okreslony przez Georga, to ten jego idealizm i wrazliwosc nie daja jakby wyjscia z sytaucji i nie pokazuja sciezki, choc moze wlasnie idea jest szukanie, bladzenie... I tak baldzil, ze trafil na Maggie.
właśnie oglądam serial po raz ...już nie wiem , który... Margaret uwielbiam te kobitę :)
Nate i Claire. Zdecydowanie. Identyfikuję się z nimi bardzo, chociaż nie wiem, czy to dobrze. Ale w sumie cała rodzina Fisherów jest wspaniała. I serial jest wspaniały, gdyż nie jest wyidealizowany w żadnym stopniu...
Ulubione:
-Claire - najbardziej realistyczna nastoletnia postać w historii telewizji. Uwielbiam ten jej bunt i próbę wybicia się z bagna przeciętności.
-Brenda - postać naprawdę tragiczna. Początkowo Brenda ma właściwie całkowitą kontrolę nad swoim życiem, jest świetną manipulantką(widać to na przykład gdy wmanewrowała Nate'a w kolację ze swoimi rodzicami), wydaje się, że ciągnie za wszystkie sznurki. Potem jednak one wszystkie stopniowo wymykają jej się z rąk i do końca serialu tak naprawdę próbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
I trzy kompletnie pokręcone postaci drugoplanowe:
-Margaret
-Sarah
-Bettina
Najmniej lubiane:
-Lisa - matka, żona i... nic więcej. Straszna nijaka postać, a szkoda, bo miała potencjał, gdy pojawiła się za pierwszym razem.
-Rico - samozwańczy autorytet moralny, który uważa się przez to za lepszego od innych, a przy pierwszej okazji sam zdradza żonę(która swoją drogą była naprawdę świetna)
-Nate - wiecznie niezdecydowany, nic mu się nie podoba. Żyje z nudną Lisą, to go ciągnie do szalonej Brendy, żyje z szaloną Brendą, to go znowu ciągnie do nudnej Maggie.
Jestem na etapie drugiego sezonu. Najbardziej drażnią mnie Brenda i jej rodzina, Clair oraz ta... Mitzi.
O NIE! MITZI! >< !! ;D Clair jest świetna ale uważam że najciekawszym bohaterem jest Billy Chenowith ten neurotyczny (albo już prędzej psychopatyczny) typ wywołuje u mnie dziwne uczucie złości pomieszane z szczerym współczuciem i próbą zrozumienia myślę że jego postać świetnie ukazuje problemy człowieka zaburzonego niepotrafiącego wygrzebać się z psychicznego dołka.
Wszystkich lubiłam.
Najbardziej Claire - świetnie pokazane jak wygląda życie i rozterki młodych ludzi, którzy wkraczają w dorosłość i zaczynają widzieć świat, David - niby najnormalniejszy, najbardziej odpowiedzialny, spokojny ale super pokazane że nawet ci z pozoru najnormalniejsi mają swoje akcje i schizy, Nate - idealista, mówi co myśli - rewelacja, Billy - najprzystojniejszy :)
No tak, na początku pomyślałam, że lubiłam wszystkich, teraz okazuje się, że nie.
Lubiłam całą rodzinę Fisherów: Ruth za to jak jej postać była świetnie zagrana i rozplanowana, Nathaniela Sr. za podejście do świata i czarny humor, rodzeństwo - każde za coś innego, ale bardzo się z nimi utożsamiałam.
Brendę znielubiłam jakoś w środku serialu, ale uwielbiam ją za 5. sezon, mimo wszystkich błędów jakie popełniła ciągle życzyłam jej, żeby się udało. Billy to dla mnie inny gatunek człowieka, świetnie zagrana próba uwolnienia się od własnego umysłu. Cała relacja Brendy z Billym była totalnie zryta (wiecie, o co chodzi), zdecydowanie nie była moim ulubionym wątkiem, mimo że osobno ich lubiłam. A Margaret Chenowith to dla mnie jedna z fajniejszych postaci - kocham jej śmiech, a zaplusowała ogromnie swoją postawą w 5. sezonie.
Z innych postaci: lubiłam Keitha (ale raczej umiarkowanie, wg mnie ten gejowski wątek ciągnął do góry David), Arthura, George'a, Joe. Maya też była urocza, mimo że mały bobas to świetnie reagowała na sytuacje i nie była kawałkiem drewna. Poza tym to śliczne dziecko.
Uwielbiałam Bettinę i Sarah, cudowny kontrast między nimi i Ruth :) Śmieszyła mnie też niesamowicie ta piskliwa blondynka, co przystawiała się do Davida w 1. sezonie, imię mi wyleciało :(
Niestety, nie mogłam się przekonać do Lisy - rozumiałam jej pretensje i w ogóle, ale ona zwyczajnie nie pasowała do Nate'a.
Do tego niesamowicie wkurzał mnie ciągle jęczący i interesowny Rico. Niby był wdzięczny za wyszkolenie i pracę, ale ciągle tylko stawiał warunki Fisherom. Dlatego bardzo podobało mi się, kiedy David zaczął wreszcie się odgryzać.
Na końcu wspomnę jeszcze o nieziemsko irytującej Maggie, nienawidzę tego typu kobiet.