Lubię dla beki jako guilty pleasure obejrzeć sobie "Szpital św. Anny". Przypomina mi trochę "Pensjonat pod różą". Liczę na to aby była to zamknięta historia na 280 odcinków i zakończyła się za dwa lata. Rola życia Barbary Bursztynowicz w roli sfrustrowanej alkoholiczki. Ten serial to jest to czym byłby "Klan" z 1997 roku w 2025 oglądany na TVN, są nawet całkiem śmiałe sceny miłosne jak na 18:00, polecą gołe klaty( Stramowski ostatnio !) Ten serial ma energię "Na dobre i na złe" z 2000 roku i to chyba najlepsza opera mydlaną od momentu "W labiryncie" jaką ten kraj widział. Momentami mamy dynamiczne tempo, a momentami akcja dosyć się wlecze. Szkoda, że to nie jest zwykły gatunkowy serial medyczny na 8 odcinków, miejscami przypomina się "ER" z pierwszych sezonów. Widzę także zbyt dużą inspirację serialem "Nurses" od Prime Video, szkoda, że nie znam jego czołówki. Żal, że w tyłówce leci jakaś piosenka z biblioteki i że nie ma tu czarnych charakterów na miarę Tracza, Moniki Ross czy Izabeli Brzozowskiej. Mamy tutaj pełnowymiarowe i nieoczywiste postacie a Fraszyńska czy Jakub Świderski mają tutaj co pograć. Przykre, że to serial codzienny i tak samo zostanie zaprzepaszczony potencjał na "Młode Gliny". Nie ma co oczekiwać przecież "Adolescence" od TVN po 18:00. Przydałby się inny tytuł bo od tego po prostu bolą zęby.