Jedna z bardzo niewielu (bądź nawet jedyna) bajka, w której życzyłem jak najgorzej głównemu protagoniście. Tabaluga jest po prostu postacią wybitnie irytującą, naiwną, słodko-pierdzącą. Czarne charaktery były w tej bajce całkiem ogarnięte i dużo bardziej życiowe i ciekawiej napisane, niż ten zielony smok, któremu życzyłem... porażki, tak delikatnie ujmując.
Ktoś z Was też tak miał? ;)
Widać, jak licznego poparcia doczekał się Twój post...
Tabaluga to jedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa, w przeciwieństwie do Gumisiów, Puchatka, czy Przeklętych Smerfów. :>
a ja popieram Voytasha! będąc dzieckiem nie potrafiłam określić dlaczego nie podobała mi się ta bajka - przecież zgrabnie narysowana, akcja była, drama też, no i happy endy ..teraz już wiem - nie znałam wtedy określenia "słodko-pierdzący" hahaha :)
Ja też ją uwielbiam. Nawet teraz ją oglądam jeden z najlepszych niemieckich bajek dla dzieci. Najbardziej lubię piosenkę tytułową moja ulubiona postać to Arktos a nie lubię Hamsina.
Boże panie ja miałam to samo w czasach kiedy jeszcze o 19 leciała wieczorynka a po niej niby miało się iść spać. Czas dla dziecka gdzie mógł obejrzeć ciekawą bajeczkę ale zamiast tego puszczali tego flegmatycznego smoka i ta idiotyczna piosenka ,która sprawiała ,że wiadomości wydawały się ciekawsze. Teraz to dziecko siedzi z pilotem i przełączy na co mu sie podoba a kiedyś 3 programy w Tv no jak ktoś miał tvn to kozak ;) tamtymi czasy pamiętam , że Tabaluge omijałam szerokim łukiem jedynie bałwan ratował sytuację ;)