Ja pochłonęłam cały w jeden dzień. Robi wrażenie, choć wolno się rozkręca - właściwie przez trzy pierwsze odcinki. Klimat świetny., a fabuła genialnie przemyślana. Więcej takich perełek proszę.

Jesli chcesz zobaczyc NZ - nic prostszego. Mozesz tam legalnie wjechac na 3 miesiace (ruch bezwizowy). Wystarczy bilet w obie strony (kupisz nawet za 5000PLN w promocji) i karta kredytowa pokazana na lotnisku (dowodzaca, ze masz srodki na pobyt). Bilet z mozliwoscia przebukowania daty powrotnej.
Na lotnisku mowisz, ze jestes turysta i tyle. Po przyjezdzie, najlepiej w Hamilton albo w Palmerston North (w zadnym razie w Auckland) mozesz wyrobic sobie seasonal working visa, ktora uprawniac Cie bedzie do podejmowania prac sezonowych. W tym celu musisz sobie wyrobic numer IRD (chocby korespondencyjnie, czekasz kilka dni) . To taki ichni NIP. Obywatel polski moze przedluzac seasonal working visa do roku czasu, innymi slowy mozna tam byc legalnie przez rok na wizach, ktore sie dostaje niemal od reki. Jesli chcesz byc dluzej niz pol roku musisz zrobic sobie przeswietlenie pluc (X-Ray).

Na marginesie dla tych, ktorzy chcieliby tam zostac dluzej - rok to wystarczajacy czas, by znalezc sobie bardziej stala prace, ktora uprawnia do dwuletniej work visa (przedluzanej). A potem to juz prosta droga do statusu rezydenta a potem obywatelstwa.

Przez ponad pol roku, od grudnia do lipca nie ma problemu ze znalezieniem pracy sezonowej. To raczej ona szukac bedzie Ciebie. Dzieki temu bedziesz mial kase na pobyt i podrozowanie. Mieszkasz w hostelach. W hostelach ludzie zalatwiaja Tobie prace na farmie, w sadach, w parkach, w magazynach, w restauracjach itp. W hostelach mozesz tez liczyc na szereg innych praktycznych informacji. Mieszkasz z ludzmi (w wiekszosci mlodymi) pochodzacymi z najrozniejszych krajow swiata. Sa Czesi, Niemcy, Francuzi, Szkoci, Anglicy, Szwedzi, Kanadyjczycy, Amerykanie, Argentynczycy, Chilijczycy, Brazylijczycy, Wlosi, Slowacy, Tajwanczycy, Koreanczycy, Japonczycy. Nie ma tylko Polakow. Dlaczego? Wzgledy kulturowe - polska katolicka mamusia nie pusci na drugi koniec swiata 25 letniego dzieciaczka z kciukiem w ustach.

Zycie w hostelach to jak pomieszanie akademika z kolonia/obozem mlodziezowym. Nieustanne imprezy, a w ciagu dnia ciezka praca, do ktorej mozna sie przyzwyczaic, tym bardziej, ze wszyscy wokol jada na tym samym wozku. Egalitaryzm dominuje. Nie wazny jest Twoj status materialny, spoleczny, pochodzenie, tam wszyscy sa w zasadzie sobie rowni. Jesli nie znasz jezyka, nauczysz sie. Po zarobieniu wystarczajacej sumki ruszasz z przyjaciolmi (poznanymi na miejscu) dalej, do innych regionow, do kolejnych hosteli. W tygodniu pracujesz, w weekend szlajasz sie po plazach, gorach, parkach narodowych, uprawiasz ekstremalne sporty, seks i jarasz trawke. Cokolwiek chcesz.
Warto kupic w komisie stary samochod. Jak nie Ty, to ktorys z Twoich przyjaciol powinien go miec, by wozic cala paczke. Tam bez samochodu jest sie trudno poruszac. Trzeba wyrobic sobie konto bankowe np. w ASB, ale to zaden problem. Karte bankomatowa/platnicza dostajesz po 30 minutach od zalozenia konta. Rzadko poslugujesz sie w sklepach gotowka.

Formalnosci urzedowe sa proste. Urzednicy sa bardzo mili. Panstwo, pod tym wzgledem, jest przyjazne.