Zaczne od tego że nie nawidzę seriali w ogóle. A ten serial psuje film tak samo jak trzecia część kręcona przez rosjanina. Z terminatora już teraz zrobili taie masło maślane że strach myśleć. Jestem po obejrzeniu dopiero drugiego odcinka i juz mam sieczke we łbie. Ciągłe wysyłanie ludzi przez ruch oporu, wysyłanie robotów przez skynet, mamy terminatora rozebranego z wszystkich tajemnic. A już przesłanie w czasie terminatora który był rozwalony to w ogóle tragedia, przeciez w filmie wyraźnie mówiono że nie można rzeczy nie organicznych przesyłać a tu proszę, tak samo jak oni w ubraniach sie przenieśli (fakt że byli goli potem) ale zmierzam do tego że wczesniej bodajże w jedynce była mowa że jak się przesyła ubrania i broń to zespoliło by sie z ciałem. Teraz to ta cała pętla czasu jest tak zamotana że jakby ktoś chciał dojść ładu to by za cholere się nie patrzył. Reasumując, moim zdaniem terminator powinien skończyć się na części drugiej i mieć zakończenie w którym John Connor bawi się z córką na placu zabaw i koniec opowiada Sarra Connor jako babcia siedząca na ławce i mówiąca do dyktafonu. Niestety kots chciał jeszcze pozarabiać na pomyśle Cameroona i narobił byle czego, boje się pomyśleć o Teminator: Salvation. Po prostu masakra.
"mamy terminatora rozebranego z wszystkich tajemnic" przyznam, że nie rozumie...:-)
"nie można rzeczy nie organicznych przesyłać" no nie można, w czasie przeniosła się tylko czaszka terminatora która była jeszcze okryta ludzką skórą, jego korpus przetrwał 8 lat w gruzach banku
"ale zmierzam do tego że wcześniej bodajże w jedynce była mowa że jak się przesyła ubrania i broń to zespoliło by sie z ciałem" hmmmm pierwsze słyszę, aż obejrzę jeszcze raz jedynkę:-))
Albo dwójke dokładnie nie pamiętam, jak kupię trylogię na DVD to sobie przypomne, a jesli chodzi o te tajemnice, to ogólnie terminator zwłaszcza jedynka miał taką mroczną otoczkę pełną tajemnic nad którymi człowiek w czasie oglądania się zastanawiał, serial i trzecia częśc filmu w pizdu to psuje. Tak jak już wspominałem, terminator powinien składać siez dwóch części kończących się tą wersją alternatywna o której już wczesniej wspominałem a nie, ciągle opóźniają dzień sądu, albo wiecznie ślą co w przeszłość to maszyne to obrońce, czy to nie jest już lekka przesada, co to zabawa kurcze. Przecież ruch oporu nie miał własnego teleportu. Trochę mi się to nie podoba. A i kolejny koleś grający Connora, a było już ich trochę. Oczywiście najgorzej wypadł Nick Stahl.
Ruch oporu nie posiadał teleportu, zdobył go w momencie szturmu na Skynet, (Sara Connor zginęła tuż przed szturmem, książka na podstawie scenariusza T2 to wyjaśnia). John, wysłał w przeszłość swojego ojca i model T101 żeby go chronił, jak miał 10 lat, po czym wysadzili urządzenie w powietrze.
Dlatego dla mnie cały ten serial nie ma sensu, tak samo jak T3. Trzeba na to spojrzeć z przymrużeniem oka.
W jednej linii czasowej nie posiadał, ale w innej posiadał :) Poza tym skoro wersji przyszłości jest nieskończenie wiele, to kto powiedział, że terminatory przybywają ciągle z tej samej? :) Może z jednej wersji przyszłości przybywa zawsze tylko jeden terminator.
No ale z drugiej strony wtedy przeszłość byłaby zasrana podróżnikami w czasie (że się tak brzydko wyrażę) i nie byłoby dla nich miejsca na planecie. Zatem twórcy chyba z góry ograniczają przyszłość tylko do kilku wersji.
Ta dyskusje jest trochę śmieszna:)
Po pierwsze, to przecież jasne że robiąc film, czy też serial, o robotach podróżujących w czasie nie można brać wszystkiego dosłownie i zabierać sie za pseudonaukowe rozważania... Wcale nie chodzi mi tu o to żeby scenarzyści robili z widza idiotę ale o to, że muszą pewne rzeczy pokazać w sposób uproszczony, lekko naciągany, może nawet naiwny ale za to zjadliwy dal widza... to trochę jak wprowadzenie dźwięku w kosmosie, w gwiezdnych wojnach. Jeżeli ktoś chce 100% logiki w oglądanym filmie powinien przestawić sie z SF na dokumenty:P
Po drugie, każda adaptacja ma swoje prawa. Twórcy mogą pozwolić sobie na pewne odstępstwa od oryginału. Wiec pozwólmy stworzyć im ich własny świat w oparciu o dwa pierwsze terminatory... Może kiedyś wyjaśnią dlaczego ruch oporu wysyła wojowników w przeszłość, dlaczego skynet ma tyle maszyn w przeszłości, skąd mają wehikuł czasu... na pewno rozwiązań nie można szukać w jakichś książkach. Kto wie może w tej historii uda sie powstrzymać apokalipsę.
Nie pisze tego dlatego, że jestem jakimś fanatycznym fanem tego serialu, mogę wypunktować sporą listę jego wad i ułomności. Wiem również ze jest to odcinanie kuponów od pomysłu Cammerona i, że jest stworzony z chęci zarobienia dodatkowej kasy dla swojej stacji. Nie zmienia to jednak faktu że całkiem przyjemnie mi sie go ogląda i cieszę sie ze powstał:P
PS. MATEO napisał :"...moim zdaniem terminator powinien skończyć się na części drugiej i mieć zakończenie w którym John Connor bawi się z córką na placu zabaw i koniec opowiada Sarra Connor jako babcia siedząca na ławce i mówiąca do dyktafonu..." Ja również lubię T2, i fajnie by było zobaczyć tę scenę ale jednak bardziej cieszę sie, że jej jednak nie było, znów z dwóch powodów:P Po pierwsze dobrze, że Cammeron nie zamkną okienka dla przyszłych filmów, bo one by pewnie i tak powstały ale miały by bardziej pokręcone powiązania z T2, a po drugie znów musielibyśmy zapomnieć o logice:P Przecież skoro nie ma wojny, John Connor nie wyśle swojego ojca na pomoc swojej matce, czyli oni nigdy sie nie spotkają i nie urodzi sie nasz zbawca ludzkości, itp itd...:D
Zakończe nie T2 jest tak samo naiwne i bajkowe. Ot zginoł twórca skynetu i już, po frytkach. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Jasne. Pewnych rzeczy nie da się uniknąć i akurat T3 i serial dobrze to tłumaczą. To tak samo jak ktoś w przeszłości zabiłby twórcę koła lub (bardziej z przybiżone do uniwersum Terminatora) tego ktow ymyślił komputer. Chyba nikt rozsądnie myślący nie uwerzyłby w istnienie świata bez koła czy komputerów. Ot zmnieniła by się historia, i pojawienie pewnych rzeczy w czasie. Nic więcej. Zaistnienie niektórych sytuacji jest po porstu nieuniknione. Akurat zakończenie T2 jest w tej kwestii delikatnie mówiąc naiwnie i bardziej pasuje do opowieści braci Grimm.
Poza tym skoro nigdy nie było wojny to jakim cudem Connor stał się przywódcą ludzkości. Jakim cudem wysłał w przeszłość swego obrońcę. Skoro więc nie wysłał, to kto obronił Sarę Connor.?? Skoro nikt jej nie obronił, to znaczy, że zgineła. Skoro została zabita to niby jak pojawił się Connor?? T2 jest tak samo niespójny jak i serial. Jeżeli się zacząć czepiać każdego szczegułu, można tak wymieniać i wymieniać.
MastaBlasta- ten sam tekst mógłby wypowiedzieć fan każdego serialu. Miałby taką samą rację jak Ty. Obiektywnie rzecz biorąc Lost nie wyróżnia się niczym wśród setek innych seirali. Ani specjalnie oryginalny, ani nie rzycający na kolana grą aktorów.
ad Mateo]
zacznijmy od tego że podróże w przeszłość nie istnieją, więc jak niby chcesz żeby to się trzymało kupy??
------------------------------------------------------------
znasz jakiś film o podróżach w czasie w którym wszystko jest OK?
------------------------------------------------------------
dlatego ten gatunek nazywa Science-Fiction, czyli treści związane z gdybaniem na temat ogreniczeń fizyki wszechświata
jeżeli założymy że podróże w czasie istniją to każda z nich tworzy alternatywną rzeczywistość, w efekcie czego mamy nieskończoną ilość alternatywnych rzeczywistości, czyli nieskończenie wiele rozwiązań wojny z maszynami
cofamy się do 18tego wieku, zwalczamy rozwój nauki i napewno pod koniec 21ego wieku sztuczna inteligencja nie powstanie
albo jeszcze wcześniej wkręcamy chrześcijanom inne przykazania [z wiedzą człowieka 21ego wieku byłoby to banalnie proste] że mają zwalczać matematyke i już problem rozwiązny, przynajmniej o kilka stuleci
No ale panowie i panie bez przesady, nie można wszystkiego tłumaczyć Sci-Fi. Jakaś logika musi być zachowana, a to człowiek zaczyna jakiś temat dlaczego jest tak a nie inaczej, wywiązuje się konwersja a tu znajduje się zawsze ktosz plytkim stwierdzeniem, to SF itp. Nikt nie lubi oglądać filmów SF przeładowanych głupotami, jakieś granice zachowac trzeba.
Tu się zgodzę. Też nie lubię, kiedy wyliczam błędy w jakimś filmie, a ktoś mi odpowiada: "wyluzuj, to sci-fi". Dla mnie to nie jest argument. Bo przecież stworzenie sci-fi pozbawionego błędów logicznych jest możliwe. Trudne, ale możliwe. Niestety małokomu chce się to robić, ponieważ większość widzów i tak tych błędów nie zauważa. A więc jest to nieoplacalne w świecie, w którym rządzi pieniądz :/
Tylko czy mozliwe jest zrobienie filmów sci-fi o podrózach w czasie, całkowicie pozbawionych błędów logicznych? Mi się wydaje to praktycznie niemożliwe. Ingerencja w przeszłość zawsze spowoduje zmiany w przyszłości. Szczególnie jeżeli jest tak zaawansowana jak w terminatorach.
No nie jest możliwe. Ale tak czy siak w jednych filmach podróże w czasie przedstawione są z bardzo małą ilością błędów (np. "Dwanaście Małp"), a w innych przepełnione absurdem (np. "Powrót do Przyszłości" - no ale to komedia, która ma śmieszyć, więc ok :)). "Terminatory" stoją jakoś tak po środku. Nie jest tragicznie. Ale do ideału też sporo brakuje.
"Terminator" jest bardziej absurdalną serią od "Powrotu do przeszłości". Bo przepraszam, jak ktoś może być synem kogoś kogo sam wysłał w przeszłość? Nie da się tego logicznie wytłumaczyć.
Właśnie to się nazywa paradoks jeśli byś nie wiedział i dokładnie o to chodziło Cameronowi aby nadać terminatorowi jeszcze większego sensu i przede wszystkim dramatyzmu. Był to celowy zamysł reżysera, Gdyby nie Kyle, John by mógł nigdy się nie urodzić, albo być zbyt slaby aby dowodzić ludzkością...Kyle kochał matkę Connora choć widział ją tylko na zdjęciu, nie wiadomo czy John wiedział, że stanie się jego ojcem czy nie...to dodaje filmowi dramatyzmu, wątku romantycznego co doskonale zaplanował Cameron...więc nie pisz, że to nielogiczność bo to jeden z tych wątków które czynią z Terminatora arcydzieło.
Dlatego też uważam, że lepszym pomysłem całej serii o terminatorach jest rozwiązanie przyjete w T3 (chociaż powalającą rewelacją nie był) oraz serialu. Mianowicie, że wojna i tak wybuchła. Jakoś psuło mi trochę klimat i odbiór tego filmu, bajkowe, szczęśliwe zakończenie (T2). Ogólnie film jest raczej mroczny i pesymistyczny, a tu na koniec dostajemy torta w postaci zakończenia (wiem powtarzam się :) ) wszyscy żyli długo i sczęścliwie.
"Właśnie to się nazywa paradoks jeśli byś nie wiedział i dokładnie o to chodziło Cameronowi aby nadać terminatorowi jeszcze większego sensu i przede wszystkim dramatyzmu..." Zgadzam, że film dzięki temu jest ciekawszy (gdyby Reese nie okazał się ojcem Johna nie byłby taki kultowy), ale nie zmienia to faktu, że jest też absurdalny.
".więc nie pisz, że to nielogiczność bo to jeden z tych wątków które czynią z Terminatora arcydzieło." Arcydzieło czy nie - nielogiczność jest nielogicznością - nie da się tego wyjaśnić.