Serial pomijając różne głupotki i durne decyzje wypadł całkiem spoko. Ale... dobra, mają nową planetę, coś nie pykło to dlaczego nie wrócili na statek sprawdzić czy da się żyć na ziemii? Monti mówil na nagraniu, że ziemia jeszcze nie jest zdatna lecz jednak minęło już 125 lat po wybudzeniu. Na nowej planecie, a raczej księżycu (?) Jest zaćmienie, dzieją się dziwne rzeczy, pomijając dyski z pamięcią to jednak słabo tam żyć. Chwila moment i mogliby sprawdzić co jest na ziemii etc. I największe rozczarowanie. Anomalie -co to kurde ma być? Ali, dyski z pamięcią, przeszczepy szpiku jeszcze dało sie oglądać, ale ta anomalia i poświęcenie jednego odcinku na daną sprawę to totalny bezsens. Octavia wraz z terrorystką i jej córką byly podobno tam sporo lat, Hope wyrosła na 25 letnią kobiete gdzie w rzeczywistości minęło bodajze kilka tygodni, jednak Octavia nic a nic się nie zmienila. Poza tym śmierć Bellamiego - to tak na serio?
Przyznam że zaczęłam oglądać to jednym okiem, bo scenariusz zaczął mnie już po prostu drażnić. Ale jak to jest, że każda śmierć wcześniej była bardzo żałowana, wspominana i każdy bohater miał wtedy swoje kilka minut, a Bell czy chociażby Abi cyk i nie ma i koniec tematu? Liczylam, że wrócą na ziemie, bedzie pokazane co tam się zmieniło, że zaczną normalnie tam żyć, budować, być może zakończą serial coś typu "25 lat później" żeby pokazać jak wszystko odbudowali i że rasa przetrwała.
Nie wiem, czy jest sens czekać na ostatnie 2 odcinki 7 sezonu. Jestem rozczarowana i to cholernie.
Jeszcze jakby anomali i różnych dziwnych zdarzeń bylo mało to dowalmy komandora z płomienia... jezu.