Serial odrzucił mnie na samym początku. Dotarłam do 3 odcinka i więcej nie dam rady, zwłaszcza, że czytając opinie innych widzów - dalej jest tylko gorzej. Jedynie spodobała mi się luminescencyjna, dzika i obca wizja Ziemi, a cała reszta jest tak głupia, że mdli mnie mocniej niż przy "The rain". I tak jak lubię teenage drama i to jest moje guilty pleasure, tak tego serialu nie zdzierdżę. Może dlatego, że grupa nastolatków ląduje na Ziemi i zamiast się zorganizować, to robią imprezę i walkę na noże. Ktoś zwraca uwagę - "ej nałapmy deszczówki!" - "spieprzaj dziadu!". Wielki, samozwańczy wódz mówi, że "łoo jesteśmy wolni i nie robimy nic" i wszyscy o pustych brzuchach popierają go (kij wie czemu) niż tych rozsądnych, co chcą znaleźć pożywienie, zbudować ogrodzenie i stworzyć broń. Ok, ok, to tylko nastolatki, można im wybaczyć tę huć, butność itp. Ale to co się dzieje na Arce dobija. Rozmowy ważnych osobistości "państwa" przebiegają niczym rozmowa sfrustrowanego, amerykańskiego małżeństwa. Nie ma tam żadnego systemu działania Arki, wszystko zależy od widzimisię "rządzących". Wysłanie "setki" wygląda na spontan, a nie zaplanowane działanie. Dalej... chcą eksterminować ludzi na arce, a wiemy, że mają kapsuły, by wysłać ich na Ziemię. Ehh.. nie serio.. nie wiem czemu ten serial ma tyle sezonów, jest beznadziejny. "Niezgodna" czy "Więzień labiryntu" to przy tym majstersztyk. "The 100" jest tak nierealne i do bólu stereotypowe, że ciężko się ogląda. Zwłaszcza odradzam ten serial ludziom "z buszu". Rozboli Was głowa. Już lepiej obejrzyjcie "Lostów".