Jezeli odpornosc na promieniowanie ludzi z arki mozna od biedy wytlumaczyc tym ze nabyli odpornosc przez dlugotrwale wystawienie na promieniowanie kosmiczne to nie wiem jakim cudem ludzie na ziemi przezyli i udalo im sie nabyc odpornosc skoro ludzie z gory juz po kilku sekundach wystawienia na promieniownie nabawiaja sie ciezkich poparzen?
Po odpowiedź wystarczy zjechać kilka postów niżej.
http://www.filmweb.pl/serial/The+100-2014-689083/discussion/Sprzeczności+w+seria lu,2541317
Jaka by Cie zadowoliła? Fałszywa? Przecież tak jest to wytłumaczone w filmie. To że to mało prawdopodobne to już inna sprawa.
A jak najpierw kolejne pokolenia przeżyły te 100 lat?
Zakładam, że sporo było tych pokoleń, chorujących na raka i żyjących krótko. Tylko pytanie co oni jedli x
Tak, jak w poprzednim wątku: to i tak zależy od miejsca uderzenia. Im dalej od miejsca, w którym spadnie bomba, tym większe szanse na przeżycie. Nawet jeśli w organizmie znajdzie się jeden z dwóch pierwiastków, które utrzymują się po wybuchu kilkaset lat [stront/cez] (bo trzeci przestaje rozpada się po 8 dniach i po miesiącu przestaje istnieć) nie musi być to dawka śmiertelna, a śmierć przychodzi powoli - wraz z nowotworem, nawet po 30 latach - co nie jest przekazywane genetycznie. Więc jakby nie patrzeć nie wiemy, gdzie dokładnie uderzyła bomba w USA - w książce i serialu o tym nie wspomnieli - więc teoretycznie niewiele osób mogło przetrwać.
Z tego co ogarniam w Los Angeles (tam gdzie jest teraz Polis) był opad radioaktywny, tak przynajmniej zrozumiałem z tego co nam pokazali, więc mało istotne gdzie był wybuch. Pyły radioaktywne mogą przenosić się na odległość wielu kilometrów a w konsekwencji takiego opadu, ludzie na niego wystawieni dość szybko zachorowaliby na chorobę popromienną. Takze nic z tego zbytnio no chyba że ktoś by się ukrył przed opadem no ale to też średnio sensowne bo cała gleba zostałaby w takim procesie skażona.