Ogromnie się cieszę, że odcinek skupił się na tym, czym The Fosters ujął mnie od samego początku, czyli na ukazaniu w poruszający sposób siły i istoty nawet najbardziej pokomplikowanych więzi rodzinnych. Niezwykle emocjonalne sceny poszczególnych dzieciaków z ich ojcami - z Callie i Donaldem na czele. Jednak mimo tytułowego Dnia Ojca, najciekawiej rozwinęła się dla mnie relacja matka-córka między Aną i Marianą. Ich rozmowa o własnych błędach, lękach i obawach uwieńczona wspólnym przełamaniem się i dołączeniem do rodzinnego spotkania aż się prosiła o uronienie łezki.
No i rewelacja odcinka - Mike jako foster dad! Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć go w tej roli :D Myślę, że z AJ-em mogą stworzyć zgrany duet oparty na trwałej, męskiej przyjaźni, choć początki na pewno nie będą łatwe. Mam tylko nadzieję, że scenarzyści nie dadzą nam pstryczka w nos, fundując Mike'owi trudności w zdobyciu licencji i zostawiając AJ-a na stałe u Foster'ów. Taka wersja zdarzeń zdecydowanie nie podbije mojego "widzowego" serca, które pobijane powinno być nieustannie. Ale póki co jestem dobrej myśli ;)
Wydaje mi się, że okaże się, że brat A.J-a będzie tym kierowcą co spowodował wypadek Anny i bliźniaków. Przy okazji pewnie Callie i A.J-a coś połączy;)
o ja z tym sprawcą wypadku to by była przesada, mam nadzieję, że tak nie zrobią, ale kto ich tam wie ;) odcinek wspaniały, ten serial zawsze wyciska mi łzy. Niesamowite jak oni tam wszyscy potrafią rozmawiać o emocjach, no może poza Stef :P