Jestem właśnie po obejrzeniu 2 sezonu, jeno bez napisów więc mam trochę pytań.. ktoś jeszcze widział i ma wyrobione zdanie?
również oglądałam bez napisów, więc na pytania raczej nie odpowiem :)
ale wrażenia w porównaniu z pierwszym sezonem... poszli w fantastykę i klimat gotyckiej powieści grozy, a gdzie po drodze zgubili fabułę. imo nie mieli pomysłu na tę serię.
z ust mi to wyjęłaś. Lubię oniryczne klimaty ale już na początku 2 sezonu wszystko zaczęło się rozłazić i przypominać jakiś mroczny sen
Oj tak, przesadzono z tymi wizjami. Taka tania kontrowersja to jest, że pokazują coś okrutnego, jakąś masakrę, a po chwili okazuje się, że to tylko głównemu bohaterowi się przyśniło, zwyczajne marnowanie czasu ekranowego.
Moim zdaniem 2 sezon znacznie bardziej wyprzedza klimat i jest ciekawszy a przynajmniej trzyma ten sam poziom.
Proponuję obejrzeć jeszcze raz z napisami może dostrzeżesz jego walory i zrozumiesz całą historię.
Chętnie odpowiem na nurtujące pytania tak wybitnego nie holywoodzkiego serialu.
nie wyraziłam się jasno, bardzo mi sie podoba serial, mam jednak wrażenie że ta tendencja mruszenia pod nosem, urwanych dialogów, zniknięć i pojawień jest bardziej uporczywa w drugim sezonie
troche nie skumałam postaci Fredericka Dippla, kim on byl i kim był jego ojciec o którym mowa w jednej ze scen? Co nim kierowało? czemu w jednej z późniejszych scen zlizywał tą dziwną substancję z podłogi kiedy Daniel Harvey celowo stłukł buteleczke? I dlaczego ją stłukł?o co chodziło w ich relacji?
Nie ma informacji w serialu o ojcu Dippla, można tylko przypuszczać, że był wynalazcą formuły nieśmiertelności którą Dippl potrzebował do swojej egzystencji, jako laik też mimo tej formuły na kartce nie potrafił jej stworzyć co uczynił bez problemu Harvey może stąd związek obojga jeśli chodzi o współpracę. Chociaż metody na życie bez śmierci znacznie się różniły.
Scenarzyści świetnie przemycili nam niewiele informacji o postaci Dippla i wkomponowali to między głównymi postaciami tak by nie zaburzać głównej roli Marlotta.
Co do zlizywania stłuczonej buteleczki, Dippl buteleczki z eliksirem wiecznego życia miał od swojego ojca i pił je regularnie przynajmniej raz w roku o czym świadczyły daty na buteleczkach. Można spekulować czemu wcześniej nie pokazał formuły Harveyowi być może przyczyniła się do tego miłość do szwaczki i potrzeba była jej ożywienia a jak wspominałem jego zapasy były reglamentowane.
ooo, wielkie dzięki! zupełnie przeoczyłam ten kadr z odatowanymi buteleczkami, nabrało sensu : ) to jeśli jeszcze masz cierpliwość na takie ciut bardziej subiektywne pytania :
W jaki sposób Dippl przekonał szwaczkę by zeszła do tego labolatorium i poddała się "procedurze" ? Dlaczego ona się w ogóle zgodziła? Że to przez jego rzekome zakochanie? No i tu nastepuje kolejne pytanie, czy Dippl naprawdę darzył szwaczkę głębokim uczuciem czy szukał desperacko kompanki w 'życiu bez śmierci'? Czy szwaczka na koniec podłączyła się do wędrownego..cyrku? Jaki w końcu był character relacji szwaczki i Merlotta? Bo od początku miałam wrażenie że była między nimi silna więź ale nie jestem pewna do końca jaka bo chyba jednak nie romantyczna..
Przekonał ją do zejścia i przemiany udowadniając, że widzi jej zmarłego synka, który był obecny przy niej. Tak darzył ją uczuciem jakim tego nie wiadomo dokładnie, ale rozmawiał o tym z Marlottem i potrzebie drugiej połówki. Tak szwaczka wyjechała z trupą kuglarską jako nieśmiertelna co sugeruje możliwość nakręcenia 3 sezonu. Marlott i szwaczka sympatyzowali ze sobą o ile można tak to nazwać od pierwszego spotkania. Jednakże scenarzyści zbudowali całą historię tak by wątek ewentualnych uczuć ich obojga nie zakłócił głównej fabuły i nie dominował w wydarzeniach co zmieniło by na pewno niektóre wrażenia podczas oglądania serialu.
Dippl nie do końca był zakochany w szwaczce, bardziej chodziło o to, żeby jego życie wieczne nabrało sensu. Próbował ją przekonać do siebie, ale jak się zorientowała, że mimo wskrzeszenia nie zobaczy zmarłego syna, olała typa. Zresztą sam tytuł odcinka - narzeczona Frankensteina sugeruje o co chodziło. Na pewno Dipplem nie kierowało zakochanie, myślę, że to, że Ester też była samotna po stracie rodziny zadecydowało, nie uważam, że miał złe intencje.
Ojcem Dippla był Johann Dippel, nauczyciel Hervey, o którym on opowiada Marlottowi niedługo po jego wskrzeszeniu. Byłbym jego mistrz.
Drugi sezon mnie zniechęcił. Akcja jest prowadzona na zasadzie że zły ma zawsze z górki, zawsze każdego dopadnie, zawsze ma czas na dokonanie zbrodniczych czynów, jego ofiary nigdy się nie bronią, nikt go nigdy nie widzi, nie ściga itp. A ten dobry zawsze się spóźnia, zawsze mu ktoś przeszkodzi, byle frajer na ulicy powala go na ziemię by nie zdążył na czas, normalnie wszystko sprzysięga się przeciw niemu chyba łącznie z Bogiem który najwyraźniej tego gościa nie cierpi i dla zabawy spuszcza na niego wszelkie plagi.
Oczywiście kończy się tym że bohater nigdy nikomu nie jest w stanie pomóc tylko musi cierpieć że zawiódł.
Może ktoś lubi taki rodzaj scenariusza ale mnie osobiście to on po prostu wk...