Rok 2020, nieznana zaraza wybiła ludzkość. Tytułowy bohater i zarazem twórca serialu (idiota nad idiotami, wcielenie kretynizmu, spuścizna wszystkich nieudanych żartów, Miyagi żenady) podróżuje camperem po USA w nadziei odnalezienia innej żywej istoty... i tyle. Więcej nie powiem, bo po prostu spalę, a właśnie kluczową rolę odgrywa tutaj nieprzewidywalność.
Podczas gdy każdy, nawet najgorszy film, oglądam od deski do deski to z serialami daję sobie trochę luzu, i gdy jakiś zdaje mi się słaby to po prostu go dalej nie oglądam - osąd wyrabiam zazwyczaj w ciągu 3-5 odcinków. W tym przypadku już po pilocie wiedziałem, że ocena nie spadnie poniżej 7-ki i się nie myliłem. Trochę żal tylko, że w ciągu 67 odcinków nie podskoczyła, ale w tych czasach utrzymać ten sam poziom w serialu komediowym przez niemal 4 lata to i tak spore osiągnięcie. Serial zakończył się jednak niespodziewanie przez wzgląd na niską oglądalność w telewizji FOX (ok. 2 mln widzów) i raczej nie zostanie reaktywowany. Pozostaje czekać na pełnometrażówkę - może ktoś ogarnie.
Liczę na to, że konkurencyjna stacja 'dźwignie' kolejny sezon. Zostawienie tej barwnej serii w takim momencie aż prosi się o kontynuację. Oh farts!!
Nic na to nie wskazuje, a szkoda, bo tego typu humor to raczej coś nowatorskiego - 100% w moim guście. Chyba, że jesteś w posiadaniu jakichś wieści, o których nie wiem? Obyś miał rację :) Tak czy inaczej jeszcze przez kilka miesięcy fraza "the last man on earth season 5" po filtracji według daty dodania będzie pojawiała się w mojej przeglądarce. "Boom!"