Tytułem wstępu chcę poprosić wszystkich malkontentów wieszających psy na tej produkcji o obejrzenie w dowolnym kinie crapu, jakim jest epizod 9 SW - wtedy docenicie każdą chwilę trzydziestokilkuminutowych odcinków Mandalorianina (rzecz jasna nie uniknę teraz hejtu fanboyów jarających się Rey aka Mary Sue, ale co mi tam).
Wracając do odcinka 8:
- Bardzo, ale to bardzo podobały mi się początkowe dialogi panów szturmowców oraz akcja z droidem opiekuńczym IG 11- moment wykręcania ręki ze stawów to sama przyjemność oglądania. Generalnie cały wątek droidowy jest bardzo dobry, fajnie że to zrobiono.
- In plus sceny w kryjówce mandaloriańskiej i wszystkie kwestie Pani Kowal (nie wiem, jaką końcówkę żeńską dorobić, więc zostawiam tak). Świetnie słucha się jej w wersji oryginalnej, do tego bardzo dobra ostatnia (rzecz jasna wyreżyserowana) sekwencja walki z jej udziałem. Przyjemność patrzyć jak tłucze tym młotem na lewo i prawo, tak powinni się bić wszyscy w Gwiednych Wojnach.
- Pojawiają się nam Jedi (w wersji z napisami "czarownicy" - w oryginale "sorcerers" - ja przetłumaczyłabym jako "magowie", no ale nie mnie ingerować w pracę tłumacza) - może w drugim sezonie będzie ich więcej, bo przecież Mando musi teraz dzieciaka chować i poszukać jego "współplemieńców" - czyli w tym przypadku niedobitków zakonu.
-Przepiękna scena w kanale z lawą, normalnie jakby płynęli rzeką Styks, jeszcze Charona i Cerbera brakowało.
- Zakończenie jak to zakończenie, fajnie że jet pack działa. Symboliczna scena na grobie, podobało mi się.
- Wreszcie gęba Pedro Pascala ujrzała światło dziennie :), fajnie że przypomnieli sobie o cudownych właściwościach bacty.
A teraz minusy, bo do kilku rzeczy muszę się przyczepić:
- Nie potrafię zaakceptować postaci Cary Dune (zapewne z uwagi na drewnianą grę Giny Carano, normalnie wszystko wywraca mi się, jak jej słucham) - chociaż pewnie mężczyźni mnie zlinczują.
- Dzieciak potrafi używać Mocy i to z dobrym skutkiem, DLACZEGO WIĘC NIE UŻYŁ FORCE HEALINGU NA RANNYM MANDO? Dlaczego, ja się pytam, prawie dał umrzeć ukochanemu opiekunowi, dla którego w poprzednim odcinku mało nie udusił Cary? WTF? Scenarzysta nie potrafił wybrnąć z sensem? Rozumiem, że chcieli wpleść scenę z droidem i zdejmowaniem hełmu, ale BITCH PLEASE!!!!
- Greef Carga to jakiś niewypał, kompletnie nie mieli pomysłu na tę postać, szkoda.
- Baby Yoda niby taki cenny, a nasz czarny generał bez mrugnięcia okiem wydaje rozkaz usmażenia wszystkich w bunkrze. Przecież już wiedział, że dzieciak jest z nimi, WTF, najpierw traktują małego jak kurę znoszącą złote jaja, a potem pstryk i koniec?
Podsumowując: i tak mi się podobało i z niecierpliwością czekam na sezon 2.
Finał sezonu to woda utleniona na zranioną duszę po SW9. Chociaż tą twarz Mando mogliby jeszcze potrzymać w niepewności (mój mąż który nie wiedział o aktorze od razu krzyknął "Wow, Oberyn Martell!").
"Rączka?" - Baby pomachał :D
Jeśli chodzi o uleczenie Mando, to jakby nie patrzeć dzieciak ma taki swój "zapas Mocy". Jak uratował go przed tym nosorożcem, to przez jakiś czas był nieprzytomny i musiał się regenerować. Więc obrażenia Mando były pewnie za duże na jego możliwości itd.
Ja bym się jeszcze doczepił tego, że Mando nie poleciał dobić Moffa Gideona. Nie do dziś wiadomo, że jeśli statek po uderzeniu w ziemię nie wybucha, to złol na pewno przeżył. Ale dzięki temu mogliśmy obejrzeć Darksaber wyciągnięty z animacji SW.
Czyli to Gideon tępił Mandalorian na Mandalorze? Bo chyba tam zdobył darksaber - ten miecz istniał tylko w jednym egzemplarzu?
Chyba tak, choć był jakimś szefem służby bezpieczeństwa imperium, czy coś takiego. A jeśli dobrze pamiętam z Rebeliantów i Wiki, Darksaber był tylko jeden - stworzył go jedyny Jedi-Mandalorianin. Ostatni raz pojawiał się przed obaleniem Imperium w rękach Mandalorian, więc możliwe że Gideon zdobył go właśnie podczas wielkiej czystki. Pewnie dowiemy się więcej w 2 sezonie.
Czyli ten miecz nie był włączany/wylączany tak jak miecze świetlne? Pytam, bo jakoś Gideon nie miał go przypasanego podczas sceny negocjacji w miasteczku.
Było też wspomnienie w Rogue One, jak tam w tej cytadeli szukają dysku o gwieździe śmierci i K2 czyta wszystkie dostępne pliki, to przed rzeczonym plikiem wymienia zatytułowany "Darksaber".
A widzisz tego nie załapałem w pierwszym momencie czym on sobie wycina dziurę w kadłubie. Moją pierwszą reakcją na to było "O wibroostrze". Ale coś mi tam nie do końca pasowało. Teraz już bardziej wiem co.
A Baby Yoda to nadal bardzo małe dziecko jest. Jak na standardy tej długowiecznej rasy młodziutki. Teraz mi przyszła taka myśl. Czy każdy obdarzony wrażliwością na moc ma pewne "limity"? W sensie chodzi mi czy każdy Jedi czy SIth ma pewien potencjał z urodzenia poziomu mocy jaki może rozwinąć? Którego nie przeskoczy nawet gdyby nie wiadomo ile widzy zgromadził? Według książek np o Darthie Bane'ie to niekoniecznie. Czyli jeśli odkrywasz nową wiedzę to możesz rosnąć w siłę bez opamiętania aż np nie umrzesz ze starości. Dlatego np Darth Plagueis i wielu innych Sithów szukał sposobu na przedłużenie życia poza jego naturalne ramy. Jednak z kolei Skywalker kiedy utworzył Akademię na Yavin 4 to brał uczniów wrażliwych na moc ale niektórzy potencjał mieli mizerny. I teraz moje pytanie. Czy taki np słaby uczeń z Akademii przechodząc na ciemną stronę i znajdując holocrony SIthów z zamierzchłych czasów mógłby zdobyć moc porównywalną z antycznymi Sithami? Czy też jego mały potencjał "wejściowy" w pewnym momencie zablokowałby mu rozwój nawet pomimo dostępu do największych mrocznych sekretów?
Dokładnie, taki zdolny łowca a nie sprawdził czy Moffa żyje, to było naciągane. Widać coś tam jeszcze się będzie dalej działo.
Może obrażenia Mando nie były za duże, ale należy pamiętać o jego wcześniejszym powstrzymaniu mocą fali ognia wydobywającej się z broni tego szturmowca. Widać było po tym znowu te jego jakby wyczerpanie, ale nie zemdlał jak wtedy przy nosorożcu.
Początkowa scena z rozmową szturmowców genialnie zrobiona xD turlałem się ze śmiechu
Trudno się z Tobą nie zgodzić. Jest parę wkurzających pierdół ALE... naprawdę dobrze się ten serial ogląda! Więcej takich seriali a nie to co ta ostatnia spier*****a trylogia...
''Mando musi teraz dzieciaka chować i poszukać jego "współplemieńców" - czyli w tym przypadku niedobitków zakonu.''
Raczej nie tyle szukać Jedi czy wrażliwych na moc, co poszukać innych przedstawicieli rasy Baby Yody i może ich planety.
''Nie potrafię zaakceptować postaci Cary Dune''
Pytanie retoryczne. Czy zawodniczka MMA może być dobrą aktorką ? :)
''Greef Carga to jakiś niewypał, kompletnie nie mieli pomysłu na tę postać, szkoda.
No szkoda. Zdecydowanie spodziewałem się więcej. Mam wrażenie że zarówno Nick Nolte jak i Carl Weathers pojawili się w tym
serialu tylko po to, by przyciągnąć widzów swoimi znanymi nazwiskami. Jako postacie, jako Kuiil i Greef Carga nie mieli niestety w
nim wiele do zagrania.
Ja z kolei uważam, że Mando jest świetny, co prawda nieco naiwny, ale taka natura seriali. A finał nowej SAGI był genialny :) Ale to nie miejsce na tę dyskusję.
Co do plusów/minusów.
-Na pewno wspomniana naiwność, która się przetoczyła przez finał. Mando naparza z samopowtarzalnego laserowego min-gun'a a szturmowcy zanim stoją i się patrzę. Jedynie Gideon celuje mu w hełm :)
-Protokoły Ig-11. Trochę się pomieszało. Albo ja czegoś nie wychwyciłem. Najpierw mowa o tym że jego zadaniem jest bezwględna ochrona dziecka, grozi Carze, że ją odstrzeli jak się zbliży do dziecka. A później nagle decyduje się zaopiekować Mando i oddaje w jej ręce Baby Yodę.
-Celność szturmowców. - to akurat minus całych gwiezdnych wojen od części 4 do 9. Fajnie zażartowali z tego na otwarciu odcinka. Nie wiem czy to ich blastery, hełmy czy brak umiejętności strzeleckich. No ale każdy bohater unika ich ognia, a oni z kolei padają jak muchy :)
-Czarny zły Gideon, daje naszym bohaterom czas do namysłu do zachodu słońca. Znowu naiwność. Pewnie, dać im więcej czasu, żeby wezwali wsparcie/wymyślili drogę ucieczki. Być może był pewny, że wyjścia stamtąd nie ma, ale sygnału nikt nie zagłuszał, bo jakoś nadajnik komunikował się z Kuill'em (a raczej z jego nadajnikiem).
Cała reszta oczywiście na plus :)
Co do Baby Yody i jego mocy. To dzieciak, nie do końca świadomy wszystkiego co się dzieje dookoła. Doskonale obrazuje to scena, w której Greef mówi małemu aby użył mocy by rozwalić TIE. A on mu odmachał :)
"Protokoły Ig-11. Trochę się pomieszało. Albo ja czegoś nie wychwyciłem. Najpierw mowa o tym że jego zadaniem jest bezwględna ochrona dziecka, grozi Carze, że ją odstrzeli jak się zbliży do dziecka. A później nagle decyduje się zaopiekować Mando i oddaje w jej ręce Baby Yodę."
Kłania się poprzedni odcinek - Kuill przecież opowiada, że znalazł droida rozwalonego przez Mando w miejscu odbicia dzieciaka, przywrócił go do życia, CAŁKOWICIE przeprogramował i wychował:)
Ależ oglądałem :) Wiem, że przeprogramował. Ale dalej nie rozumiem protokołów. Kuill powiedział że zrobił z niego niańkę i rozkazał chronić dziecko. Więc, czemu IG-11 go nagle oddał w ręce Cary? (której wcześniej notabene groził, że jak się zbliży do dziecka to ją zabije :))
Przed chwilą obejrzałam odcinek ponownie - owszem, ale zagroził Griffowi Cardze (tuż przed rozpoczęciem cięcia kraty prowadzącej do kanałów). Żeby ochronić dziecko musiał dostać się do kanałów, a żeby dostać się do kanałów musiał przeciąć kraty, czysta logika.
Protokoły opierają się na o wiele bardziej złożonej analizie danych niż ta do, której jesteś przyzwyczajony.
''A finał nowej SAGI był genialny'' - No tak, zgadzam Powrót Jedi to rzeczywiście genialny finał całej sagi :)
to rzecz niepodlegająca dyskusji, 9 ujdzie ale gdyby ustalili jakiś plan na te filmy to pewnie było by lepiej.
No właśnie w tym problem że nie ujdzie, cała ta nowa trylogia to jakieś
jedno wielkie nieporozumienie. Bez ładu, bez składu i bez planu zresztą
I tak przyjemne przygodówki. Nie idealny, takie 6-7/10 za wszystkie filmy, najsłabsze z uniwersum ale robienie z nich crapów to też przesada. Bywały o wiele gorsze filmy a starwars nigdy do wybitnego kina nie należały, do popularnego owszem, ale arcydziełami nie były. Połowa "hejterów" leci na nostalgii ale zapominają że taka nowa nadzieja była filmem prostym jak budowa cepa z słabym zakończeniem które następne filmy poniekąd zignorowały.
Zapytaj się młodego pokolenia czy nowe SW im się podobały, odpowiedzą twierdząco a za 30 lat będą te filmy miło wspominać.
Dlaczego przesada ? Jeśli zasługują na miano crapa to warto stosować to nazewnictwo. Jasne bywały gorsze i pewnie też
będą się zdarzać ale tu mówimy o wielkiej franczyzie i marce
która jest rozpoznawalna na całym świecie. Oczekiwania są
więc duże. ''Nowa Nadzieja'' była filmem prostym, ale nie tak
jak te dzisiejsze prostackim. Czy zakończenie było słabe, cóż
wcale bym nie powiedział. I wytłumacz mi jak następne filmy,
znaczy rozumiem Imperium Kontratakuje i Powrót Jedi masz
na myśli ignorowały je ? Wiesz jeśli młode pokolenia ma być
karmione femnistyczno-lewacką papką to ja mówię NIE ! Ba, nawet prequele czegoś takiego nie robiły, nie było mieszania
do Gwiezdnych Wojen dziwnych ideologii. W tej chwili niestety
jest praktykowane. Robi się młodemu pokoleniu tolerancyjną wodę z mózgu.
Oglądałeś nową nadzieję do końca łącznie z sceną z medalami?
Dziwne ideologie bo mamy główną bohaterkę? Tak szczerze to najmniej podobał mi się wątek Rose czy jak się ta Azjatka tam wabiła. To było tragiczne na szczęście w ostatnim filmie wywalili ten wątek do kosza. Ale poza tym pokaż mi gdzie była ta propaganda lewackiej ideologii, opisz mi to.
I od razu, kolejny, ja tu sobie myślę że będzie dyskusja a od razu film to crap a dalej o poglądach. Crap? Crapem można nazwać pogromców duchów z babami na przykład albo połowę polskich komedyjek. Poza słabymi postaciami (oczywiście były wyjątki) i niezbyt wciągającym wątkiem głównym to nadal niezłe filmy. Stronę techniczną mają rewelacyjną.
Wspominasz o Prequelach, każdy chyba zapomniał że nie licząc Zemsty Sithów, która (moim subiektywnym zdaniem) jest na drugim miejscu za Imperium Kontratakuje, były one na poziomie filmów od Disneya. Atak klonów chyba nawet gorszy.
A no tak zapomniałem dopisać, ignorowanie zakończenia. Nowa Nadzieja skończyła się w sposób taki że wyglądało to na finał opowieści, przyznanie nagród w wielkiej sali wypełnionej żołnierzami za pokonanie zła. Było to spowodowane tym że nikt podczas tworzenia Nowej Nadziei nie planował kontynuacji, stąd na początku Imperium kontratakuje mamy całkowicie inną sytuację.
Niekoniecznie. Bo widać że Darth Vader odlatuje gdzieś po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, co tez samo w sobie stanowiło
furtkę do kontynuacji.
Dżodżu od początku zakładał trylogię filmów z NN na czele. Problem był tylko taki, że ciężko było przekonywać szefostwo Foxa, że to się uda bo, wiadomo, rozchodziło się o kasę (a i tak najwięcej postawił na szali Lucas, koleś miał pod górkę bo żadne studio nie było zainteresowane pomysłem.. aż Fox dał mu szansę). I nagle był boxoffice'wy rekordzik z premierą NN, i Fox więcej kasy zainwestował, i Lucas miał z górki ALE od początku liczył na trylogię z motywem Dartha Vadera ala opera mydlana w kosmosie. Więc nie, podczas tworzenia NN planowano kontynuację. Nawet pierwsze scenariusze to zakładały. Chociaż.. rozumiem, NN chyba jako jeden z niewielu filmów ma takie nadzwyczajne 'zakończenie' (nie licząc wspomnianego wyżej Vadera 'odlatującego' w siną dal).
Źródło: dokumentalny "Empire of Dreams: The Story of the Star Wars Trilogy" z 2004, swoją drogą polecam :)
Akurat "Powrót Jedi" to stara saga. Nawet zamierzchła lub jak kto woli "klasyczna". Bo nowa trylogia to do czasu części 7-9 to była "Nowa Trylogia". To teraz ta musi być najnowsza. Chyba, że przyjmiemy właśnie taką nomenklaturę. Klasyczna, Stara, Nowa.
Z tym czasem do namysłu do zachodu słońca to przecież klarowny ukłon w stronę westernów, z których ten serial również sporo czerpał.
Jeżeli chodzi o celność strzelania u Szturmowców (zwłaszcza w otwierającej scenie) to było już wręcz oczko puszczone do fanów Starej Trylogii. W tej najnowszej trochę im to poprawili choć wciąż daleko im do ideału.
Co do protokołów to IG groził Griffowi, a nie Carze, bo temu pierwszemu najwidoczniej w ogóle nie ufał. Najpewniej wpływ na to miał fakt, że w drodze na spotkanie z Griffem Mando, w kółko powtarzał, że to na bank pułapka.
"Z tym czasem do namysłu do zachodu słońca to przecież klarowny ukłon w stronę westernów, z których ten serial również sporo czerpał."
Z pewnością. Sami twórcy serialu z Favreau na czele nie omieszkali mówić o serialu przyrównując właśnie do westernu w kosmosie. Zresztą niejako ten serial tak się prezentuje skoro głównym bohaterem jest łowca głów (w kosmosie) i rewolwerowiec (w kosmosie) podróżujący po Rubieżach Galaktyki (aka Dziki Zachód).
Scena ze szturmowcami na początku przekozacka. Walka na jet packu vs TIE Fighter też niezła przegina w bondowskim stylu.
Poza tym większość odcinka to idiotyczny scenariusz i brak logiki. Temu serialowi akurat łatwo wybaczyć, bo ma inne atuty, które odwracają uwagę, ale powiedzmy sobie szczerze: to jest napisane ewidentnie pod niewymagających debili...
"Dzieciak potrafi używać Mocy i to z dobrym skutkiem, DLACZEGO WIĘC NIE UŻYŁ FORCE HEALINGU NA RANNYM MANDO? Dlaczego, ja się pytam, prawie dał umrzeć ukochanemu opiekunowi, dla którego w poprzednim odcinku mało nie udusił Cary? WTF? Scenarzysta nie potrafił wybrnąć z sensem? Rozumiem, że chcieli wpleść scenę z droidem i zdejmowaniem hełmu, ale BITCH PLEASE!!!!"
Dlatego, że wcześniej stracił sporo energii na wytworzenie pola obronnego przed miotaczem płomieni ;)
Btw sprytnie to rozegrali. Przy droidzie Mando nie miał argumentu żeby nie pokazać twarzy. Przy reszcie nie pokazałby więc nie zostałby uratowany.
DLACZEGO WIĘC NIE UŻYŁ FORCE HEALINGU NA RANNYM MANDO?
Być może przez chełm było to o wiele trudniejsze i skomplikowane niż leczenie ręki.
Hehe dla mnie twarz Giny Carano nie różni się za bardzo od twarzy Pedro Pascala :)