Uwielbiam serial i jestem już po trzech bardzo dobrych odcinkach czwartego sezonu, jednak zaczynam myśleć, że Michał jest najsłabszym elementem tej produkcji. Mam wrażenie, że autorzy nie do końca zrozumieli, dlaczego ludzie pokochali Michaela Scotta. Choć Michael w oryginale bywał głupi i żenujący (tak jak Michał w polskiej wersji), miał swoje momenty, które pokazywały, dlaczego jest "najlepszym szefem na świecie". Dzięki temu widz mógł zrozumieć, czemu inni bohaterowie ostatecznie byli do niego tak przywiązani. Bywały też sceny, w których widać, że Michael naprawdę dobrze radzi sobie w pracy, co uzasadniało jego rolę szefa.
Tymczasem Michał w polskiej wersji wydaje się po prostu głupi… i to wszystko. Bardziej przypomina mi Andy’ego z sezonów 8-9, kiedy to on był szefem, niż Michaela. Mam wrażenie, że to inni bohaterowie – na czele z Darkiem – ciągną ten serial.
Nie wiem, czy to tylko ja tak myślę, czy może po prostu jakoś inaczej odbieram.