Jako, że lubię format the office podziele się, bo jakzeby inaczej ! Moimi obawami:
Komedia w moim odczuciu jest jednym z najtrudniejszych gatunkow, z ktorym polskie kino sobie nie radzi. Nie kojarze zadnego filmy / serialu po 2003 roku który można by bezapelacyjnie nazwac wybitnym, ba ! Najbardziej smialem się ogladajc dzien swira. Chociaz podkreslam, był to gorzki smiech po których mozg w zadnym wypadku nie chcial wyprodukowac chocby grama endorfin.
Z tego co widzialem na zwiastunie oraz z filmwebowskiej realcji z planu mam wrazenie ( być może zbyt predkie) ze tworcy nie do konca rozumieja „komediowy dryg” Micheala Scotta czy Dawid Brenta.
Brytyjskie biura swietnie zdiagnozowalo wszelkie choroby toczace tamtejsza „klase srednia”, Amerykanskie chociaz zdecydowanie bardziej optymistyczne również nie balo pochylic się na przykra codzienna rutyna i pokazac jaka meczarnia może być kazdzy dzien pracy.
Michael Scott pragnie atencji, uwagi. Chce zeby było wesolo, smiesznie, niezwykle przejmuje się zdaniem i opinia innych. Co wazne jego zarty w JEGO MNIEMANIU rzeczywiście dodaja otuchy ludziom których rzeczywiście KOCHA. Bardziej chce im się przypodobac niż nimi zarzadzac. Interesuje go bycie wzorem i szczerze chce dla nich jak najlepiej. Po prostu jak to bywa wsrod szefow, zupelnie na „szefowaniu” się nie zna.
David Brent z kolei zartuje, bo to sprawia ze czuje się lepiej, ze czuje się madrzejszy, lepszy. Czesto podkresla jaki jest wspanialy. W odroznieniu od Micheala, jemu absolutnie nie zalezy na ludziach, tylko na ich opini O NIM SAMYM. Bardziej nawet nie tyle na opinii, tylko na tym aby pochelbna opinie wyrazali publicznie. To maly, paskudny czlowieczek, również bez jakichkolwiek kompetencji managerskich.
Jaki powinien być polski Michal ? Jesli zrobia z niego (moje obawy po zwiastunie) smieszkujacego – optymiste, czyli taka nieudolna kopie Scotta to ja podziękuje.
Moim zdaniem, polski Michal powinien być blizszy brytyjskiemu. To ten sam kawał drania, tylko polany polskim czosnkowym sosem:
1. Michal jako bananowy dzieciak, który zarządzanie firma traktuje jako zabawe, jako zadanie od ojca , które dostal zeby wreszcie wydoroslec
- Jego zarty, optymizm bralyby się z braku innych zmartwien ( ma bogatego ojca)
- nie rozumialby problemu braku gotowki co prowadziloby do wielu niezrecznych sytuacji
- kochalby wydawac duze pieniadze na wszelkiego rodzaju coachow, którzy za DUŻE PIENIĄDZE , opowiadaliby pracownikom zarabiajacym MAŁE pieniądze o tym jak spenic marzenia. Zarabiasz 3,5k i przychodzi Ci koles opowiadajacy o wyjsciu ze strefy komfortu. Obok Michal który to powierdza opowiadajac o tym ze jeszcze 4 lata temu sam mieszkal z rodzicami ale odkad został szefem firmy to musial wreszcie wyjsc ze strefy komfortu i zamieszkac w mieszkaniu w centrum(kupionym przez ojca) calkiem SAM!
- często porownywalby siebie do innych, mowil o sobie tak jakby był taki sam „nie traktuje mnie jak szefa, jestem ich przyjacielem, pracujemy w tej samej firmie, mamy takie same problemy etc etc”
- coroczny bankiet ustalilby w terminie swoich urodzin, zeby „dac się zaskoczyc” prezentami. Sa ciecia, a on wydaje dużo pieniedzy na super impreze
- niektorzy bohaterowie borykaliby się z realnymi probleami finasowymi, np. wydzwaniajaca firma windykacyjna i Michał który udaje ze nie widzi problemu, albo co gorsza robi sobie z nich zarty, czy wynajmuje trenera i szkolenie na temat jak radzic sobie ze stresem…
2. Michał jako tata ludwiczka, czyli koles który firme od zera, ciagle powtarzający co musial zrobic zeby być gdzie jest, zas zarty maskuja jego sknerosc