Jest jeszcze gorzej niż zapowiadały zwiastuny. Twórcy i aktorzy przytłoczeni, a jednocześnie przerażeni kultem amerykańskiego serialu postanowili odtworzyć odcinek po odcinku, oczywiście z odpowiednią dozą polskiej przaśności.
Efektem jest nieuzasadniona niczym nadekspresja, okropne stężenie sucharów na metr sześcienny oraz bazowanie na humorze pochodzącym z aktualnych wydarzeń, który będzie nie do zrozumienia za kilka lat.
Siłą oryginału był fakt, że serial nie tylko celnie punktuje wady i zalety większości prac biurowych, ale także rozprawia się z figurami szefa, lizusa, pozera itd., jednocześnie serwując widzom uniwersalny humor, który zrozumie kady, kto pracował, niezależnie od szerokości geograficznej.