Nie popełniłem tego błędu i nie porównywałem tego ani do brytyjskiego oryginału ani fenomenalnej wersji z USA. Nikt nie przebije Steve'a Carella i się na to nie szykowałem. Na spokojnie obejrzałem kilka odcinków i raczej rósł we mnie poziom zażenowania. To są gagi, internetowe memy, teksty z past i żartów znanych wszem i wobec, odgrywane na poziomie pomiędzy kabaretem a jakimś telewizyjnym serialem. Kreacja wielu postaci jest nierzeczywista, w sensie ich zachowanie. Ciężko się w ogóle jakoś utożsamiać z czymkolwiek w serialu, bo takich ludzi się nie spotyka. W sensie kompletnie pobawionych logiki, ale też jakiegokolwiek motywu działa, postępowania. Często łapałem się na tym, że wznoszę oczy ku niebu i mówię "już rozumiem, zrozumiałem, no już, tak, już wiem", tam gdzie pointa jest dłuższa niż sam "żart sytuacyjny". Jest kilka niezłych momentów więc nie będę totalnie anty, ale póki co nie czuję potrzeby dalszego oglądania.